Bogusław Kaczyński - krytyk muzyczny, popularyzator opery, operetki i muzyki poważnej - zaprezentował w "Czterech porach roku" swoją najnowszą książkę "Łańcut, moja miłość”. Poinformował, że jest ona bardzo osobistym opisem "pięknych dni i nocy festiwalowych", tego "kwitnącego w maju parku i tych mega gwiazd ze świata”, które na jego zaproszenie przyjeżdżały do Łańcuta.
W Pierwszym Programie Polskiego Radia opowiadał, że do organizowania festiwalu nie starczyłby jego młodzieńczy entuzjazm, gdyby nie pomoc Polskiego Radia, ekipy "Lata z radiem” i państwowej telewizji. Nasz gość wspominał, że z czasem transmitowano przebieg festiwalu m.in. do Monachium, Rzymu i Londynu. - Tam się roiło od tych największych, więc nic dziwnego, że festiwal był tak chętnie oglądany i bił rekordy oglądalności w telewizji - dodał.
Bogusław Kaczyński, który przez wiele lat prowadził imprezę w Łańcucie, żalił się w radiowej Jedynce, że po jakimś czasie skończyły się dla niego dobre lata i nie był już zapraszany na festiwal. Wszystko zmieniło się jednak o 180 stopni, gdy dyrektorem Filharmonii w Rzeszowie, która organizuje imprezę, została Marta Wierzbieniec. Pierwszego dnia zatelefonowała do niego i zaprosiła go na wielki inauguracyjny koncert.
Bogusław Kaczyński z rozrzewnieniem wspominał, jak wrócił do Łańcuta, wszedł do restauracji zamkowej, usiadł przy stoliku i niczego nie zamawiał, tylko rozglądał się po sali. Patrzył na sławy polskie i zagraniczne, które poznał na poprzednich, prowadzonych przez niego edycjach festiwalu. - Widziałem tych ludzi i zdawało mi się, że ja z nimi rozmawiam. Wszystko mi się w jednej chwili przypomniało. To było przepiękne, ja po tym nie spałem całą noc - zaznaczył.