Grzegorz, z warszawskiej Woli przebywał na czternastodniowej kwarantannie po powrocie z wakacji. Był jednym z pierwszych turystów, którzy zostali oddelegowani na odosobnienie, czyli tuż po zaostrzeniu się przepisów związanych z zagrożeniem epidemicznym.
- Komplikacje zaczęły się jeszcze za granicą. Spływało do nas coraz więcej alarmujących historii. Dowiedzieliśmy się, że granice mają zostać zamknięte na dwa dni przed terminem naszego powrotu. Równolegle docierało do nas wiele nieprawdziwych informacji o tym, że Warszawa ma zostać zamknięta oraz o tym, że być może nie będziemy mogli wrócić do kraju. Mimo, że wracali do kraju po dacie granicznej, mieli to szczęście, że ich lot nie został odwołany. - Wracaliśmy z kraju, w którym nie było wtedy wiele przypadków koronawirusa wiedząc, że liczba zakażeń w Polsce rośnie. Atmosfera była bardzo nerwowa - opowiadał.
Po wylądowaniu w Polsce okazało się, że na pokładzie samolotu przebywała osoba zarażona koronawirusem. - Dostaliśmy karty lokalizacyjne i informację, że nie możemy opuszczać miejsca pobytu przez czternaście dni. Codziennie odwiedzała mnie policja lub wojskowi. To, co było najtrudniejsze w trakcie odbywania przymusowej kwarantanny, to jak mówił świadomość, że nie pod żadnym pozorem nie możesz opuszczać domu.
- Jestem singlem i typem samotnika, jednak mimo moich cech charakteru dwutygodniowe odosobnienie dawało mi się we znaki. Po jakimś czasie zacząłem popadać w apatię. Nic nie może zrekompensować prawidziwej bliskości z drugim człowiekiem - dodawał.
- Pamiętajmy o tym, żeby starać się zachować rutynę normalnego dnia - radził psychiatra dr Piotr Matyja z Centrum Terapii "Dialog". - Telefony do specjalistów są cały czas aktywne. Kiedy czujemy, że dzieje się z nami coś złego, nie czekajmy, tylko sięgajmy po pomoc.
***
Tytuł audycji: Czat Czwórki
Prowadzi: Piotr Firan
Goście: Grzegorz Solarewicz
Data emisji: 9.04.2020
Godz. emisji: 15.09
ac