Jerzy Kukuczka - dyrektor Himalajów
- Na "Batorym" było wszystko, jak to wspominali nasi rozmówcy - twierdzą zgodnie Aleksandra Karkowska i Barbara Caillot Dubus, autorki książki "Marsz, marsz Batory". - Były oczywiście kajuty, restauracje, ale też była piekarnia, cukiernia, były bary, było kino, była kaplica, było boisko do koszykówki i wiele innych atrakcji. Można było wystawić buty wieczorem przed kajutę i rano mieć je wyczyszczone. Była również drukarnia, gdzie drukowano menu na stoły, ale też codzienne wiadomości - dodają.
15:20 czwórka klucz kulturowy 17.10.2020 batory.mp3 O MS Batorym opowiadają Aleksandra Karkowska i Barbara Caillot Dubus, autorki książki "Marsz, marsz Batory" (Klucz kulturowy/Czwórka)
Sztuka i zapach
Można powiedzieć, że "Batory" to było pływające miasto, ale też ambasador polskiej kultury czasów międzywojennych. - Gdy budowano liniowce "Batory" i "Piłsudski", powołano specjalną komisję artystyczną, która wyposażała oba statki - wyjaśnia Barbara Caillot Dubus. - "Piłsudski" zatonął w czasie wojny. "Batory" do końca swej służby cieszył oczy swym wyposażeniem. Były tam obrazy Stryjeńskiej, specjalna tapicerka przez nią też projektowana. Porcelana z Ćmielowa, płaskorzeźby, nasza piękna Madonna, kolumny. Wszystko wyglądało jak takie salony - dodaje.
Autorki książki "Marsz, marsz Batory" rozmawiały z 50 osobami, które podróżowały "Batorym". Podkreślają, że były to już podróże powojenne, "Batory" pływał do 1969 roku. - I musimy pamiętać o tym, że dla tych pasażerów to był przede wszystkim szok, kiedy wsiadali na "Batorego". Wspominali wyposażenie statku, ale też zaopatrzenie kuchni. To był niesamowity kontrast, w stosunku do tej szarej polskiej rzeczywistości, z której oni wychodzili żeby wsiąść na "Batorego" - mówi autorka.
Nawet zapach tego statku był światowy, bo to był zapach amerykańskich papierosów, pomarańczy i dobrej wody kolońskiej Aleksandra Karkowska
Rejs zapominania
Rejs "Batorym" z Polski do Kanady trwał 9,5 dnia. Ludzie korzystali z tego czasu. Aleksandra Karkowska i Barbara Caillot Dubus wspominają, że dla wielu z pasażerów była to podróż w jedną stronę, podróż w nieznane. W czasie rejsu próbowali więc zapomnieć, korzystali z rozrywek, koncertów, kina, chodzili na bale kapitańskie. Załoga bardzo dbała o miły czas.
Rozmawialiśmy z panem kapitanem Pszennym, który był już bardzo mocno starszym panem. Pan kapitan wspominał, że nie była to łatwa praca. Gdyż kiedy się jest kapitanem statku to najtrudniej wozić ludzi, ponieważ trzeba wszystkim dogodzić Aleksandra Karkowska
Lucky ship
MS Batory nazywany był "lucky ship" ze względu na długie lata swej służby. Statek pływał od 1936 roku do 1969, bez większych problemów. - Pływał przed wojną jako liniowiec, w czasie wojny przewoził aliantów przez wszystkie oceany świata, dzieci do Nowej Zelandii przez Afrykę, na tym statku był też niedźwiedź Wojtek z armii gen. Andersa, na Batorym też przewożono złoto do Kanady - wymienia Barbara Caillot Dubus. - Po wojnie dalej pełnił swą służbę - dodaje
Podobno w czasie zimnej wojny na statku bywali szpiedzy. Mówiono też, że może nawet przewozili bombę atomową Barbara Caillot Dubus
Czytaj także:
Pasażerowie "Batorego"
Autorki książki "Marsz, marsz Batory" odnalazły bilet na statek z 1947 roku. Wtedy kosztował on 248 dolarów. - Pasażerami "Batorego" była mieszanka kulturowa i klasowa. To głównie były osoby które wypłynęły na emigrację. Musieli mieć kupiony bilet w 2 strony, bo nie można było inaczej. Większość wykorzystywała go tylko w 1 stronę. Część pasażerów ruszała w rejs za chlebem, część emigrowała z przyczyn politycznych, uciekali przedstawiciele arystokracji czy kultury żydowskiej - wymienia autorka.
MS Batory fot.NAC
Na statku nie brakowało przedziwnych pasażerów i ciekawych pakunków. Ludzie zabierali za ocean psy, koty, a nawet konie z Janowa Podlaskiego. W bagażach przewozili książki polskich autorów, suszone grzyby, coś na handel jak pamiątki, kryształy, bursztyny.
"Batory" to w dużej mierze historia emigracji, ale jak podkreślają goście Czwórki, to też często historie miłosne. - Pisząc książkę słyszałyśmy o różnych takich historiach. Właściwie wszystkie były piękne. Bardzo wzruszająca jest historia naszej najstarszej pasażerki - Janiny, która płynęła "Batorym" w 1939 roku. Na pokładzie zastała ich wojna i na pokładzie poznała też swojego przyszłego męża. To opowieść na oddzielną książkę - zdradzają.
Ucieczka na Zachód. Jak Polacy przekraczali żelazną kurtynę?
II wojna światowa
W niełatwej sytuacji znalazł się "Batory" 1 września 1939 roku. Wybuch II wojny światowej zastał statek na morzu. Liniowiec znajdował się bliżej granic Europy, w związku z tym powinien zawrócić do kraju. Kapitan Borkowski podjął jednak inną decyzję. - Stwierdził, że jest odpowiedzialny za 1000 dusz, które ma na pokładzie i musi je dowieźć do Ameryki. I tak zrobił - przypominają autorki. - Za tę decyzję kapitan został zdjęty ze swej funkcji i więcej już nie pływał - dodaje.
MS Batory, w czasie wojny był kilkukrotnie przerabiany, uzbrajany. Liniowiec, który w czasach pokoju na pokład zabierał 700 pasażerów i 300 członków załogi, w czasie wojny przewoził 2,5 tysiąca żołnierzy. Statek w tym czasie też został przemalowany na czarno. Po wojnie "Batory" wrócił do cywilnej służby.
Marsz, marsz Batory // 1: Narodziny statku/Niepodległa
***
Tytuł audycji: Klucz Kulturowy
Prowadzi: Justyna Majchrzak
Goście: Aleksandra Karkowska i Barbara Caillot Dubus (autorki książki "Marsz, marsz Batory")
Data emisji: 17.10.2020
Godzina emisji: 15.17
pj