Paul Kalkbrenner miał dwanaście lat, gdy upadł mur berliński, a muzyka, którą zapamiętał z tamtych wydarzeń, i która odcisnęła trwały ślad w jego estetyce, to brzmienia techno. Choć obecnie Paul może pochwalić się ponad 15-letnim stażem w tworzeniu własnej muzyki, stylistyka techno jest mu cały czas bliska i ciągle odkrywa ją na nowo.
W 1999 roku ukazała się jego pierwsza EP-ka "Friedrichshain". Później przyszła kolej na następne dwa albumy: "Superimpose" oraz "Time" – oba wydane w 2001 roku. Trzy lata później ukazał się kolejny album Kalkbrennera - "Self", który zapoczątkował nowy etap twórczy - dzięki niemu zaproponowano mu współpracę przy tworzeniu filmu o berlińskiej scenie techno.
Kooperację przy filmie "Berlin Calling" zaproponował Kalkbrennerowi niemiecki reżyser i wielbiciel jego muzyki Hannes Stöhr.
- Nikt mnie poważnie nie traktował, ale zawsze wierzyłem w sukces tego filmu. Nie mogłem tego mówić w najgorętszym okresie, bo pewnie usłyszałbym, że jestem megalomanem. Teraz mogę jasno powiedzieć - tak, spodziewałem się tego wszystkiego - przyznaje w Czwórce.
Dotychczasowe produkcje niemieckiego artysty charakteryzowało melodyjne, bardzo taneczne brzmienie, oddziałujące na emocje słuchaczy. Natomiast trzeci longplay skonstruowany został niczym soundtrack do filmu, który nigdy nie powstał. Album ten był pierwszym, w pełni dojrzałym dziełem Paula. Następny, 2005 rok, przyniósł kompozycję "Gebrünn Gebrünn", która stała się obowiązkowym hitem w zestawie muzycznym każdego szanującego się didżeja techno.
Paul Kalkbrenner z powodzeniem odnosi solowe sukcesy producenckie i koncertowe. W zeszłym roku wydał DVD/Blu-ray "2010 - A Live Documentary" będące podsumowaniem solowej trasy koncertowej. W 2011 wyda zaś kolejny, album autorski – na to wydarzenie czeka niemal cały elektroniczny świat.
Wywiad z Paulem Kalkbrennerem przeprowadził Alex Kubaczewski.
James Holden i Luke Abbot byli gośćmi Łukasza Napory.
- Wysłałem Jamesowi CD ze swoją muzyką, tak się poznaliśmy - mówi Abbot. - Dostaję wiele płyt demo, większość jest jednak słaba. Ta, którą wysłał Luke, była wyjątkowa. Pięknie wydrukowana i dodatkowo otrzymałem jego improwizajce jazzowe - wspomina Holden.
Muzycy opowiadają o brytyjskich labelach, jakie wytwórnie są cenione oraz o tych, które kopiują brzmienie innych.
Luke Abbot i James Holden
fot. Bartosz Bajerski
Zapraszamy do oglądania wideo z wywiadów!
KaW/materiały prasowe/pg