Tyler, the Creator: wydawanie pośmiertnych albumów jest obrzydliwe

Ostatnia aktualizacja: 29.04.2023 19:19
Raper podzielił się mocnym stanowiskiem.
Tyler, the Creator
Tyler, the CreatorFoto: Sony Music Entertainment Poland/mat. prasowe

Wielu uważa to za skok na kasę wytwórni i osób zarządzających wizerunkiem, inni traktują to jako wspaniały gest dla zagorzałych fanów - opinie o pośmiertnych albumach muzycznych są podzielone. Podczas niedawnego występu w Los Angeles swoje zdanie przedstawił Tyler, the Creator, który pod koniec marca opublikował osiem dodatkowych utworów nagranych podczas tworzenia albumu "Call Me If You Get Lost".

- Niektóre z tych kawałków są po prostu za dobre, bym trzymał je na dysku. W mojej ostatniej woli mam zapis, mówiący o tym, że gdy umrę, nikt nie będzie mógł wydać moich pośmiertnych albumów. To ku***sko obrzydliwe. Coś jak pół pomysłu z przypadkowym featuringiem od kogoś, z kim nie miałem nic wspólnego. Nie - wyjaśnił ze sceny Tyler.

Publiczność zareagowała na to różnie. Część ze zgromadzonych wyraźnie wsparła tę postawę, podczas gdy inni określali to mianem rzuconego ot tak banału.

Podział widzów odpowiada jakości znanych pośmiertnych płyt. Niektóre z nich były naprawdę pięknym hołdem dla nieżyjących już artystów. Można tu wspomnieć m.in. o "Life After Death" Biggiego czy pochodzącym z 2016 roku albumie "Blackstar" Davida Bowiego. Często jednak zdarzały się też wpadki, jak choćby "Loyal To The Game" Tupaca oraz "The King & I" od Faith Evans i... znowu Biggiego.

Tyler, The Creator - Call Me If You Get Lost: The Estate Sale / Spotify: Tyler, The Creator