Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 21.04.2010

Państwo zaczyna być wreszcie nasze

W ostatnim tygodniu mówiliśmy "mój prezydent", "to byli nasi posłowie". Zaczęliśmy się identyfikować z państwem.

Jerzy Stępień, kierownik kolegium administracji publicznej Wyższej Szkoły im. Łazarskiego jest zdania, że napięty kalendarz wyborczy, nie przeszkodzi politykom w wywiązania się z terminów. - Będzie nieco większa mobilizacja niż zwykle, ale nie będzie ona przeszkodą w zrealizowaniu całej procedury wyborczej - mówi.

Stępień wskazuje, że z ostatniej tragedii wzorowo wywiązała się "machina urzędnicza". - Jestem pełen podziwu - mówi. Jego zdaniem nauczyliśmy się tego przez 20. lat demokracji. - Uczyliśmy się tego również chociażby na pielgrzymkach Jana Pawła II.

Według niego, na pochwałę zasługują nie tylko urzędnicy, ale też żołnierze, harcerze oraz administracja kościelna.

- Nastąpiła zmiana w stosunku do funkcjonariuszy państwa. W ostatnim tygodniu mówiliśmy "mój prezydent", "to byli nasi posłowie" – mówi Stępień.

- Minister Boni pięknie mówił na pogrzebie Stasiaka, żegnaj ministrze Rzeczypospolitej. „Minister” po łacinie to „sługa”, to jest ktoś, kto przyjmuje na siebie zwiększone obowiązki w porównaniu do reszty społeczeństwa – tłumaczy Stępień.

  • Zuzanna Dąbrowska: Były prezes Trybunału Konstytucyjnego, ale także kierownik Kolegium Administracji Publicznej Wyższej Szkoły im. Łazarskiego. Witam pana.

    Jerzy Stępień: Tak. Dzień dobry.

    Z.D.: Wiadomo już, kiedy będą wybory, o godzinie 14 Państwowa Komisja Wyborcza ma ogłosić dokładny kalendarz wyborczy. Co to znaczy dokładny kalendarz wyborczy? Czy tu mogą być jeszcze jakieś zmiany w stosunku do tego, co wynika z zarządzenia podpisanego dziś przez marszałka Komorowskiego?

    J.S.: Nie, kalendarz wyborczy jest po prostu przetłumaczeniem na taki język czytelny ordynacji wyborczej, wyborów prezydenckich. Zresztą każdych innych wyborów prezydenckich. Po prostu to jest takie wypreparowanie istotnych z prawa wyborczego kwestii dla komitetów wyborczych, wskazuje, jakie czynności w procesie wyborczym w jakich terminach muszą się odbyć i się zakończyć.

    Z.D.: Te terminy podstawowych czynności już znamy, są to terminy – jak podkreślają wszyscy politycy – niesłychanie krótkie. One oczywiście wynikają z Konstytucji. Ale w tej sytuacji tak wielkiej katastrofy, tak wielkiego braku na scenie politycznej rodzi to bardzo wiele komplikacji, szczególnie dla tych partii, które straciły swoich kandydatów. Czy sądzi pan, że ta procedura mimo to jednak zda egzamin i uda się partiom politycznym przygotować do wyborów?

    J.S.: Moim zdaniem tak, dlatego że politycy oczywiście znają regulacje nadzwyczajne i nie mogą się zasłaniać nieznajomością prawa. Zwykły obywatel nie może się zasłaniać nieznajomością prawa, natomiast politycy, ich aparaty, przecież oni mają swoich doradców, biura całe i tak dalej, sztaby wyborcze, one doskonale się orientują w tych wszystkich zawiłościach wyborczych i tutaj nie będzie żadnych problemów. Będzie nieco większa mobilizacja niż zwykle, ale nie sądzę, żeby to było jakąś przeszkodą w zrealizowaniu całej procedury wyborczej.

    Z.D.: Przeszliśmy już przez pierwszy, chyba najtrudniejszy etap tego, co stało się 10 kwietnia. Jak pan ocenia przygotowanie administracji publicznej, wszystkich służb państwowych do poniesienia odpowiedzialności w takim momencie?

    J.S.: No właśnie wszyscy na to zwracają uwagę, dziennikarze piszą z podziwem o urzędnikach, zaczyna się zmieniać jakby stosunek do urzędników, okazuje się, że oni są w pewnych sytuacjach niezbędni, nie do zastąpienia i na dodatek są dobrze przygotowani, potrafią dobrze wykonywać swoje obowiązki. Ja jestem pełen podziwu i powinienem być ostatnim człowiekiem, który jest zaskoczony stopniem przygotowania urzędników do pełnienia swoich funkcji, ale muszę powiedzieć, że nie powinienem być zaskoczony, bo jednak uczyliśmy się tego wszystkiego przez całe 20 lat. To są konsekwencje głębokiej decentralizacji państwa, która spowodowała, że nikt w Krakowie nie czeka na żadne decyzje z Warszawy. Po prostu na miejscu wszędzie są podejmowane optymalne decyzje, uruchamiano odpowiednie struktury, ludzie i tak dalej, i tak dalej.

    Często słyszę taką opinię: państwo się sprawdziło, Konstytucja się sprawdziła. W porządku, zgadzam się z taką diagnozą, ale trzeba powiedzieć, że państwo to obywatele, a obywatele także jest pewną grupą, która pełni w stosunku do całości społeczeństwa pewną funkcję służebną. To są właśnie urzędnicy. Czyli ludzie nam się sprawdzają. Ludzie nam się sprawdzają. Nawet można by tak patetycznie powiedzieć, taka ostatnia myśl mi przyszła do głowy, że ta definicja Norwida, że jesteśmy pierwszym w świecie narodem, a ostatnim społeczeństwem, jest unieważniona. Popatrzmy, że potrafimy być znakomicie współdziałającym społeczeństwem.

    Jako teoretyk zarządzania publiczne, ale w jakimś sensie także praktyk, wiem, jakie są najnowsze tendencje na świecie, jeśli chodzi o zarządzanie publiczne, administrowanie. One właśnie polegają na budowaniu zespołów, na współdziałaniu, już się nie zwraca uwagi właśnie na tę hierarchiczność obowiązującą w administracji, ale na umiejętność współdziałania ludzi z różnych urzędów, z różnych służb.

    Fantastycznie się sprawdzili również harcerze, różnego rodzaju organizacje pozarządowe. Patrzę także z podziwem, jak znakomicie wojsko wypełnia swoją tę trudną misję. Ale także administracja kościelna, hierarchia kościelna i tysiące, tysiące księży, którzy w tym wszystkim uczestniczą. I muszę powiedzieć, że był czas, kiedy tego uczyliśmy się, między innymi na pielgrzymkach Jana Pawła II.

    Z.D.: Można było usłyszeć ludzi, którzy przychodzili pod Pałac Prezydencki i niezależnie od tego, jaki mieli światopogląd, mówili: to był nasz prezydent i nasi posłowie. Wszyscy, wszyscy.

    J.S.: Tak, oczywiście.

    Z.D.: Czyli to było inne spojrzenie na państwo.

    J.S.: Zmiana stosunku do funkcjonariuszy państwa, do polityków, którzy pełnią funkcję służebną. Pan minister Boni tak pięknie mówił na pogrzebie ministra Stasiaka: żegnaj, ministrze Rzeczpospolitej. Sługo, bo minister po łacinie to znaczy sługa, to jest ktoś, kto przyjmuje na siebie zwiększone obowiązki w stosunku do reszty społeczeństwa. Chcę być dobrym sługą społeczeństwa. I to się pojawia, to zrozumienie istoty rzeczy.

    Z.D.: Mam nadzieję, że to zrozumienie będzie nam towarzyszyło także i dalej.

    (J.M.)