Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 07.07.2009

Społeczna mobilizacja może uratować Polskie Radio

Wobec braku działań ze strony polityków musimy się jako społeczeństwo sami organizować i rozliczać tych, którzy podejmują działania w zakresie mediów.

Wiesław Molak: W naszym studiu minister Barbara Bubula z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Dzień dobry, witamy w Sygnałach Dnia.

Barbara Bubula: Dzień dobry.

Jakub Urlich: Pani minister, co będzie działo się z mediami publicznymi w najbliższym czasie?

B.B.: Niestety, najbliższy czas jest czasem niepewności dla mediów publicznych, a to z powodu tego, że nie istnieje w naszym sejmie i senacie większość, która chciałaby ten problem szybko rozwiązać. I należy się liczyć z tym, że dopiero nacisk i zorganizowanie się słuchaczy, którzy wypowiedzą w ten sposób swoją opinię wobec polityków, zmusi ich do rozstrzygnięcia spraw związanych z dobrym finansowaniem mediów publicznych. Nie ma chyba innego wyjścia i sądzę, że trzeba zorganizować się społecznie właśnie w tym kierunku.

W.M.: Jest taki sms: „Zbyt słabo bronimy Polskiego Radia. Proszę powiedzieć, co my, słuchacze, możemy zrobić, aby ocalić Polskie Radio przed likwidacją?”.

B.B.: Myślę, że to jest bardzo ważne pytanie i musimy coraz częściej po prostu podpowiadać sobie wzajemnie, w jaki sposób chronić Polskie Radio. W tej chwili obowiązuje nadal ustawa abonamentowa, która jest ustawą po prostu źle wykonywaną przez władzę wykonawczą. I sądzę, że podstawową sprawą jest teraz zmobilizowanie się i zmobilizowanie swoich przyjaciół, sąsiadów, rodzin do tego, aby abonament wpływał, bo on nadal obowiązuje. Sądzę, że nawet taka powszechna mobilizacja może już przynieść wiele milionów złotych do budżetu Polskiego Radia. Obserwujemy w ostatnich tygodniach wskutek uświadomienia sobie przez ludzi, że abonament jest rzeczą powszechną w Europie, i uświadomienia sobie, jaki jest wpływ płacenia abonamentu na to, czy i w jaki sposób działa Polskie Radio, w ostatnich kilku tygodniach zaczęliśmy obserwować mniejszy spadek abonamentu niż to było przewidywane. Więc sądzę, że nasilona akcja informacyjna i również takie poczucie wspólnoty z tymi ludźmi, którzy chcą płacić abonament, może przynieść efekty. Ja chcę...

J.U.: Ale, pani minister, przecież to jest rozwiązanie doraźne, nie można w ten sposób żyć długo.

B.B.: Zgoda. Jasne, natomiast wobec braku działań ze strony polityków po prostu musimy się jako społeczeństwo sami organizować i rozliczać tych, którzy podejmują działania w zakresie ustaw medialnych w przyszłości.

W.M.: Ale z drugiej strony, jak się patrzy na to, co się dzieje w Telewizji Polskiej – dwóch, a może trzech prezesów, nikt nie wie, kto tam naprawdę rządzi, kogo pracownicy mają słuchać, jak wykonywać i czyje polecenie – no, to trochę zniechęca do tego, żeby media publiczne były finansowane z abonamentu.

B.B.: Przede wszystkim należy stwierdzić, że w przypadku abonamentu większa zależność od tego abonamentu charakteryzuje Polskie Radio, które nie jest w stanie zarobić nawet na koszty emisji z reklam. Przypomnę, że same wydatki techniczne na emisję programu Polskiego Radia to jest rząd 50 milionów złotych w ciągu roku, że same wydatki na prawa autorskie i tantiemy od emitowanych utworów to jest około 18 milionów złotych. W związku z tym musimy sobie zdawać sprawę, że nie można usprawiedliwiać się łatwo tym, że jeśli jest zamęt personalny w telewizji, to nie płacimy abonamentu. Oczywiście, że to jest trochę takie działanie „na złość babci odmrożę sobie uszy”.

J.U.: Pani minister, kto teraz rządzi Telewizją Polską?

B.B.: Myślę, że rozstrzygnie to Sąd Rejestrowy i...

J.U.: Dzisiaj do niego mają trafić dokumenty, ale prezes Farfał zagroził, że jak tylko do KRS–u wpłynie wniosek rady nadzorczej, zawiadomi prokuraturę o złożeniu fałszywych dokumentów.

B.B.: No cóż, myślę, że najlepiej poczekać po prostu spokojnie na rozstrzygnięcie sądu i nie emocjonować się całą tą sytuacją, dlatego że te emocje przesłaniają nam problem ważniejszy, to znaczy właśnie taki, że brakuje pieniędzy na funkcjonowanie tych najsłabszych elementów mediów publicznych, jakimi są rozgłośnie Polskiego Radia, w tym szczególnie II Program, który na pewno nigdy nie zarobi na siebie z reklamy.

W.M.: A co w tej chwili robi Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, żeby pomóc Polskiemu Radiu?

B.B.: Skierowaliśmy już w tym roku znacznie większe środki abonamentowe w podziale między telewizję a radio i rozstrzygnęliśmy przed dwoma, trzema dniami środki na rok przyszły, dlatego że istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że ta nowa ustawa nie wejdzie w życie i że niestety politycy nie zdołają porozumieć się co do innej ustawy. I w związku z tym sądzimy, że należy się skoncentrować na poborze obecnego abonamentu i na tym, aby go odpowiednio podzielić. Jeśli te środki w przyszłym roku wpłynęłyby w kwocie niższej niż 300 milionów złotych, wtedy wszystkie pójdą do Polskiego Radia. Taką uchwałę podjęliśmy, aby wskazać, że w przypadku absolutnego kryzysu będziemy starali się ochronić te elementy systemu mediów publicznych, które są najsłabsze.

J.U.: Jeden ze słuchaczy napisał, pan Leszek: „Abonament płacę, ale czy po to, żeby jakiś smarkacz, za przeproszeniem, trzydziestoparoletni brał 18,5 tysiąca pensji?”.

B.B.: Oczywiście, bardzo chętnie podejmę się dyskusji na temat uzdrowienia systemu mediów publicznych, bo też uważam, że powinniśmy się zastanowić wspólnie nad tym, jak one powinny wyglądać, aby były bardziej mediami społecznymi, a nie mediami jakiejś elity rządzących. I myślę, że nad tym wszystkim powinniśmy popracować. Chciałabym powiedzieć, że w takich krajach, jak Dania czy Norwegia, istnieją organizacje słuchaczy, które liczą od 25 do 50 tysięcy ludzi. Polska jest na tym tle białą plamą w Europie, jesteśmy jednym z nielicznych demokratycznych, w których nie są zorganizowani słuchacze. We wszystkich tych krajach są oni zorganizowani wokół mediów publicznych, dlatego że te media właśnie oferują najciekawszą i najbardziej wartościową ofertę w swoich programach.

W.M.: U naszych sąsiadów w Niemczech nikt sobie nawet nie wyobraża, żeby mógł odmówić czy nie zapłacić abonamentu. To jest prawo, które jest respektowane w stu procentach. U nas, w Polsce, przyzwyczailiśmy się do tego, że niektóre prawo można respektować, a niektóre, a! A jeszcze jak nas ktoś do tego namawia, no to trudno się dziwić, że tak się dzieje. Jak to możliwe, że w państwie demokratycznym, w państwie prawa to prawo nie jest przestrzegane?

B.B.: Sądzę, że powinniśmy wspólnie działać w tym kierunku, aby przestrzegane było. To jest kwestia kultury politycznej i siły demokracji w danym kraju. Natomiast, oczywiście, powinno też być tak, że wstydem jest niepłacenie abonamentu, że jest to pewnego rodzaju pokazanie, że jest się człowiekiem nieodpowiedzialnym i niekulturalnym, że jest się człowiekiem, który nie ma świadomości tego, skąd się biorą i po co są pieniądze wpłacane do wspólnej kasy.

J.U.: Ale urzędy skarbowe nie liczą na wstyd podatników, ściągając podatki, prawda?

B.B.: Ja cały czas rozmawiam tutaj z panami z takim poczuciem, że rzeczywiście nie działa u nas system państwowy i działa on źle. Myślę, że jest kwestią słabości naszego życia politycznego również to, że nie chcemy jako społeczeństwo rozliczać rządzących z tego, jak wykonują prawo i że takie powiedzenie, takie określenie w krajach anglosaskich, jak law abiding citizen, czyli „przestrzegający prawa obywatel”, tam jest to cenione najbardziej. My powinniśmy chylić czoła przed tymi z państwa, którzy – mimo braku egzekucji, mimo nawoływań polityków rządzącej partii – jednak ten abonament płacą. Natomiast, oczywiście, szacunek wobec takiej postawy również zakłada, że jest to egzekwowane i w ten sposób jest to system sprawiedliwy, żeby nie było tak, że jedna czwarta, jedna trzecia społeczeństwa utrzymuje coś, co powinno być rozłożone na barki stu procent społeczeństwa.

W.M.: Ramy to mamy w krwi, jakby ten protest, ograniczenie do 80 km, ale my jedziemy 120. Czy powinny mieć kaganiec, ale nie mają i nikt nie zwraca uwagi. Bilet autobusowy, tramwajowy trzeba skasować, ale jesteśmy dumni, jak nam się uda przejechać na gapę. I takich przykładów można by mnożyć.

J.U.: I to nie jest kwestia ostatnich dwóch lat, prawda?

B.B.: Zgadza się. Uważam, że wszystko dojrzało do tego, aby wszyscy politycy z wszystkich ugrupowań usiedli razem i zastanowili się nad tym, jak rozwiązać ten problem i zadziałać tak, aby było jasne, że jest to nasze dobro wspólne, że jest to dobro narodowe.

J.U.: To kto takie spotkanie zorganizuje i kiedy?

B.B.: Sądzę, że w najbliższym czasie będzie można oczekiwać tego rodzaju inicjatyw ze strony pana prezydenta, dlatego że jego decyzja na temat tej złej ustawy będzie, myślę, pierwszym sygnałem do tego, że trzeba zacząć pisać następną. Myślę, że dobrą podstawą jest to, co proponuje pan poseł Piechociński. Są inne projekty, które w zakamarkach różnych szuflad leżą i wystarczyłoby tylko umówić się, który z nich jest najprostszy do wprowadzenia.

W.M.: Na razie chylimy czoła przed naszymi słuchaczami, tak jak pani mówiła. Barbara Bubula, Minister z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, w Sygnałach Dnia.

(J.M.)