Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 10.09.2009

"Rządzenie to nie kabaret"

„Proszę”, „dziękuję”, „przepraszam” to piękne słowa, tylko że to jest prezes Rady Ministrów 40–milionowego państwa i nie może łgać w żywe oczy.

  • Jakub Urlich: W studiu Sygnałów Dnia zapowiadany wcześniej gość: Krzysztof Putra, Wicemarszałek Sejmu, Prawo i Sprawiedliwość. Dzień dobry.

    Krzysztof Putra: Dzień dobry.

    Henryk Szrubarz: Panie marszałku, oglądał pan wczoraj mecz?

    K.P.: Niestety, prowadziłem obrady i nie było jak oglądać. Od czasu do czasu zajrzałem do monitora, widziałem nawet, jak pierwsza bramka padła. Niestety, ale do naszej bramki, a nie do bramki naszych przeciwników.

    H.S.: No, potem jeszcze w dalszej (...)

    K.P.: Przegraliśmy i to przegraliśmy bez stylu, bez takiego hartu ducha, bez sportowej walki. To dosyć przykre.

    J.U.: Co pana zdaniem dalej z polską reprezentacją powinno się dziać?

    K.P.: Myślę, że został obnażony stan polskiej piłki nożnej, stan...

    J.U.: Wczoraj? Dopiero wczoraj?

    K.P.: ...polskiej piłki nożnej, ten narodowej reprezentacji, ale ona na każdym szczeblu wymaga ciężkiej pracy, takiej pracy, która jest pracą u podstaw i z roku na rok, może za 10 lat się wybijemy na reprezentacją taką, która będzie godna 40–milionowego kraju, no bo przegrywamy ostatnio z krajami, które bardzo wyraźnie nas wyprzedziły, a są znacznie mniejszymi krajami.

    H.S.: Ale, panie marszałku, ta porażka chyba zjednoczy wszystkich, również i polityków, którzy będą teraz jednym głosem raczej mówić, dlaczego przegraliśmy, będą psioczyć na stan polskiej piłki i szukać nowego trenera.

    K.P.: Ja myślę, że to nie jest kwestia tego, żebyśmy gdybali, tylko chodzi o to, żeby u podstaw ta praca jednak była solidna, począwszy od szkoły podstawowej, od tych szkółek piłkarskich, żeby tam się pojawiały normalne takie działania, żeby nauczyciele wuefu, trenerzy byli solidni, solidnie wychowywali naszych obywateli i solidnie ich trenowali, a sukcesy przyjść mogą. Nie jesteśmy gorszym narodem od żadnego innego europejskiego. W piłce nożnej pokazaliśmy w czasach głębokiej komuny, za pana Kazimierza Górskiego, że grać można skutecznie, pięknie, z polotem i można wygrywać naprawdę wysokie cele.

    J.U.: To było dawno temu, ale skoro o klęskach mowa, panie marszałku, to uchwała Prawa i Sprawiedliwości upamiętniająca rocznicę 17 września też raczej taką klęskę poniesie.

    K.P.: Nie, nie poniesie. Jak sądzą, jest pewne zbliżenie i sądzę, że ona zostanie przyjęta, bo 17 września, sowiecki „nóż w plecy” Polsce musi być upamiętnione, dlatego że historię trzeba szanować, trzeba przypominać, trzeba przypominać młodym pokoleniom. To ważne, to ważne z punktu widzenia tego, że Polacy walczyli o niepodległość i my dzisiaj, nasze pokolenia żyją w wolnej Polsce, możemy się rozwijać, możemy się krytykować nawzajem, możemy zabiegać o wielkie cele, ale o swoich przodkach, dziadach i pradziadach pamiętać powinniśmy i historię przywoływać taką, jaką ona była, co nie oznacza, że mamy być wrogo nastawieni do jakiegokolwiek kraju w Europie czy na świecie.

    H.S.: No tak, ale mamy do czynienia z dwoma projektami: projektem Prawa i Sprawiedliwości i projektem marszałka Komorowskiego.

    K.P.: To są projekty, z których można wypracować jeden projekt i można go przyjąć. I ja jestem przekonany, że zbliżenie nastąpiło, dzisiaj jeszcze będą spotkania i taka uchwała zostanie przez polski parlament przyjęta.

    H.S.: To znaczy Prawo i Sprawiedliwość z czegoś będzie rezygnowało, z określonych sformułowań?

    K.P.: Nie wiem, z czego my będziemy rezygnowali. Nie możemy rezygnować z prawdy historycznej, bo prawda jest jedna. Więc to wszystko, co jest związane ze stanem faktycznym, z prawdą w sprawie 17 września będzie zawarte w tej uchwale i jestem przekonany, że na to też się zgodzi Platforma Obywatelska, Polskie Stronnictwo Ludowe i Sojusz Lewicy Demokratycznej.

    H.S.: Ale nikt nie rezygnuje z prawdy historycznej, chodzi tylko o sformułowania. A wczoraj w Sygnałach Dnia marszałek Komorowski mówił, że nie rozumie inicjatywy Prawa i Sprawiedliwości, skoro Prawo i Sprawiedliwość wcześniej wiedziało, że jest projekt zgłoszony przez marszałka Komorowskiego. Po co ta konkurencja właśnie?

    K.P.: Ja nie będę tutaj tego komentował, dlatego że nie wypada w takich sprawa jakoś zbyt pochopnie się spierać. Ja wiem, że nie było takiego projektu formalnie wniesionego na prezydium. Był projekt wniesiony przez Lewicę dotyczący 1 września i został uchwalony, natomiast teraz mamy do czynienia z dwoma projektami wniesionymi w sposób formalny i trwają nad tym prace. Pan marszałek Niesiołowski jest tą osobą, która w ramach prezydium odpowiada za prowadzenie tych negocjacji pomiędzy klubami. Wiadomo, że żeby uchwałę przyjąć, no to musi być zgoda wszystkich klubów, bo z zasady przyjmujemy uchwały przez aklamację.

    J.U.: Są takie komentarze, że projekt uchwały autorstwa PiS-u jest jątrzący.

    K.P.: No, nie jest jątrzący w żadnym wypadku. Jest to projekt, który oddaje stan prawdy z tamtego okresu. I mam nadzieję, że wszyscy wzniosą się ponad te podziały i prawda historyczna w tej uchwale będzie zawarta i przywołana w postaci dokumentu, który zostanie opublikowany później, po uchwaleniu w odpowiednim Monitorze, tak żeby wszyscy mogli się z tym zapoznawać.

    H.S.: PiS, posłowie PiS-u, część posłów PiS-u zgłaszało też zastrzeżenia do osoby marszałka Niesiołowskiego, mówiąc, że właściwie to nie jest osoba, z którą można prowadzić negocjacje, która może doprowadzić do kompromisu.

    K.P.: Ja myślę, że to nie jest kwestia, czy to jest ten marszałek, czy inny. Ważna jest treść. Negocjują pomiędzy sobą kluby. Pan marszałek Niesiołowski jest moderatorem i jestem pewien, że wzniesie się też ponad jakąś grę polityczną, a będzie pracował nad treścią dobrego projektu uchwały, dobrej uchwały. Pan marszałek Niesiołowski jest człowiekiem, który też przecież walczył o niepodległe państwo.

    H.S.: Kluby negocjują między sobą. Czy PiS negocjuje z SLD w sprawie na przykład ustawy medialnej, w mediach, mówi coś?

    K.P.: Nie negocjujemy, natomiast jest sprawą oczywistą, że Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe doprowadziły na skraj bankructwa media publiczne. Ta ustawa, która została zawetowana przez prezydenta jest nie do przyjęcia i w tej sprawie zapewne będziemy głosowali wspólnie, żeby tę złą ustawę odrzucić i żeby próbować wspomóc media publiczne, tak żeby misja mediów publicznych była realizowana.

    J.U.: Jak wspomóc media publiczne, panie marszałku? Co konkretnie pan ma na myśli?

    K.P.: Trzeba wrócić do tego, żeby przede wszystkim było finansowanie mediów publicznych, żeby było zarządzanie jednak niejednoosobowe. Jeżeli był nadzór w mediach publicznych na tym etapie, bo dzisiaj mamy jednoosobowe zarządzanie. To, co się dzieje wokół rady nadzorczej, wokół tego, co piszą media, że pan prezes Farfał nie chce wpuścić czy nie będzie chciał wpuścić członków rady nadzorczej do budynku, żeby można było odbyć posiedzenie, to, co się dzieje wokół tego, co robi minister skarbu, że po jakimś czasie dopiero zgłasza do KRS–u zastrzeżenia, no, to jest skandal, to jest gra. Mówią, że to jest coś, co jest moderowane ze środka samej Platformy Obywatelskiej, no bo przecież ministrem skarbu nie kto inny jest, ale jak człowiek Platformy Obywatelskiej, pan Aleksander Grad.

    H.S.: Mówi pan o telewizji, a telewizja przecież to nie całe media publiczne, również i radio, Polskie Radio, delikatnie o tym przypominamy. Natomiast, panie marszałku, mówi pan o stabilności finansowania mediów publicznych. Co zrobiło Prawo i Sprawiedliwość wtedy, kiedy miało pełnię władzy właściwie, w sprawie tego finansowania?

    K.P.: O ile ja sobie dobrze przypominam, to za czasów naszych rządów media publiczne, zarówno telewizja publiczna, jak i radio publiczne kłopotów finansowych nie miało, takich przynajmniej jak teraz. Za czasów ostrej kampanii, którą prowadziła Platforma Obywatelska, zapowiadając likwidację abonamentu, zaczęło się „zjeżdżanie” (przepraszam za to wyrażenie) wpływów abonamentowych i stąd się pojawiły gigantyczne kłopoty mediów publicznych, szczególnie radia, dlatego że radio nie może tak zarabiać dużo pieniędzy z tytułu reklam.

    H.S.: No ale już wtedy mówiło się o tym, że ściągalność, tak zwana ściągalność abonamentu nie jest najlepsza, wiele było głosów, że trzeba coś zrobić, jeśli chodzi o przyjęcie nowych ustaw, które zagwarantują inny sposób ściągania tego abonamentu.

    K.P.: Byliśmy za naszych rządów w takiej sytuacji, jak mówiłem, nie było źle, jeśli chodzi o finansowanie mediów publicznych. Później załamała się koalicja z wiadomych powodów, byliśmy za rozwiązaniem parlamentu. Przyszła nowa ekipa, która zapowiadała, że w Polsce będzie żyło się lepiej wszystkim. Mija już prawie 2 lata rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego i media publiczne są doprowadzone do skraju bankructwa. Mówię o stronie finansowej. I tak bym tylko i wyłącznie to komentował.

    J.U.: Panie marszałku, od kilku dni wiemy, że przyszłoroczny deficyt budżetowy wyniesie 52, ponad 52 miliardy złotych. Ale pojawiają się głosy, Ryszard Bugaj tak mówi, że może to być nawet 100 miliardów. Pan skłania się ku takim ocenom przyszłorocznego budżetu?

    K.P.: Znaczy ja powiem tak: jestem zawiedzony z innego powodu. Pan minister Rostowski i pan Donald Tusk wrzeszczeli, krzyczeli na opozycję, pouczali opozycję, mówili, że nie wolno zwiększać deficytu. A teraz jest nagły zwrot. Nagły zwrot o 180 stopni i jest bardzo wysoki deficyt. Trzeba to wszystko badać bardzo dokładnie. W moim przekonaniu jest to zabieg dosyć pi–arowski, dlatego że sytuacja może troszeczkę się poprawić i wtedy wyjdzie pan Donald Tusk i będzie mówił: no widzicie, szanowni państwo, zamiast 52 miliardów mamy 45 miliardów czy 42 miliardy, rządzimy świetnie, a tak naprawdę to wszystko są zabiegi stricte takie socjotechniczne, żeby przekonać obywateli Rzeczypospolitej do tego, że rząd Donalda Tuska jest stanowczy i dobrze rządzi.

    J.U.: Pan mówi o zwrocie, panie marszałku, o 180 stopni, ale to dotyczy także opozycji. Wcześniej domagaliście się zwiększenia deficytu budżetowego...

    K.P.: Słusznie...

    J.U.: ...kiedy jest większy, to mówicie, że niedobrze.

    K.P.: Słusznie żeśmy się domagali, w październiku już roku 2008 domagaliśmy się, żeby na 2009 rok był większy deficyt, bo ten jest nierealny. Mówiliśmy wtedy o 10 miliardach zwiększenia deficytu i on potem został zwiększony. Dlaczego nie został zwiększony? Bo Donald Tusk dba bardziej o własne interesy polityczne i własnego ugrupowania niż o stan prawdy w Polsce. Co potem zrobił? Zwiększył deficyt. Co zrobił w sprawie stoczni? Jeszcze przed 7 czerwca zapowiadał, że wszystko jest okay, że Katar kupi, że ten katarski kontrakt jest oczywisty, ogłoszono sukces. Zaraz potem Donald Tusk, no, niemalże jak dziecko w przedszkolu... oczywiście, że to są piękne wyrażenia: „proszę”, „dziękuję”, „przepraszam”, tylko że to jest prezes Rady Ministrów 40–milionowego państwa i nie może łgać w żywe oczy, bo to po prostu jest łgarstwo. On na razie startuje według takiej zasady ładnego, pięknego uśmiechu i to się ludziom podoba, tyle że trzeba czekać, no, ile czasu się to będzie podobało?

    H.S.: Panie marszałku, ale pan też dobrze wie, że ekonomia i polityka ekonomiczna to również w skład tej ekonomii wchodzi nastrój, element nastroju i...

    K.P.: Ale zgoda, tylko ja nie chciałbym, żeby to było tak jak z zapowiedziami...

    H.S.: ...pozytywny nastrój, optymizm jest ważnym, istotnym elementem tego wszystkiego.

    K.P.: ...polskiej reprezentacji, że awansuje, a potem jest wielkie rozczarowanie. Ludziom należy się prawda. Czas PRL–u i takiego „mydlenia” się skończył i trzeba w systemie demokratycznym mówić prawdę. Socjotechnika to może być stosowana i powinna w kabaretach, a rządzenie to nie kabaret. Ja bym chciał, żeby Donald Tusk nie był polskim Davidem Cooperfieldem, tylko żeby był twardy, żelaznym premierem, który mówi prawdę i który solidnie pracuje i nie oszukuje.

    J.U.: Ale wygląda na to, zwłaszcza ostatnie tygodnie to pokazały, że sprzedaż stoczni w Gdyni i Szczecinie to może być zadanie dla magika.

    K.P.: Trzeba mówić prawdę. Po co było mówić przed 7 czerwca, że wszystko jest okay? Że stocznie będą sprzedane, że ludzie będą mogli nadal... pracownicy stoczni będą mogli dalej budować statki? Po co to było zrobione? Jestem przekonany i nikt mnie do zmiany stanowiska nie zmusi, żeby był to zabieg stricte pi–arowski. A proszę zauważyć, przytoczyć jeszcze, przywołać tę scenę, jak Donald Tusk jako twardziel mówi, że odwołam ministra Grada, jeśli do 31 sierpnia nie zostanie ta sprawa załatwiona, co potem zrobił?

    H.S.: Ale teraz mówi, że te słowa były zbyt pochopne.

    K.P.: Przepraszam bardzo, to jest premier, to nie jest kabareciarz, tylko to jest premier.

    J.U.: Nie może popełniać błędów?

    K.P.: Może i powinien to robić w taki sposób, żeby to nie było grą. Bo każdy, kto coś robi, może się mylić, ale to nie była pomyłka, to była celowa, taka propagandowa zagrywka.

    H.S.: No ale czy Prawo i Sprawiedliwość nie uprawia też gry? Bez przerwy właściwie można słyszeć głosy krytyki w stosunku do tego, co robi rząd i Platforma Obywatelska.

    K.P.: Przepraszam bardzo, ale to tak jest – w systemie demokratycznym po to w ogóle Polacy płacą podatki i również otrzymują polski parlament, żeby była strona rządząca i strona opozycyjna. I na świecie, w każdym systemie demokratycznym każda opozycja jest od tego, żeby przedstawiać alternatywę i ostro recenzować, krytykować rząd. I my to robimy, my wnieśliśmy więcej ustaw niż Platforma Obywatelska, tylko że one wszystkie są odrzucane. Jak krytykowaliśmy, to słusznie krytykowaliśmy, bo to my mówiliśmy, że trzeba zwiększyć deficyt, trzeba pobudzać jednak popyt. Tak naprawdę w roku 2009 tylko dlatego w Polsce było nie najgorzej, że Polacy mieli więcej pieniędzy, bo to my zmieniliśmy system podatkowy, to my zmieniliśmy składkę rentową na niższą i Polacy mieli więcej pieniędzy. Ja bym chciał usłyszeć dzisiaj... Takie zadęte zapowiedzi były na Słowacji, jak w Słowacji wprowadzano euro, wielcy politycy, ważni politycy jeździli na uroczystość, jak wprowadzano euro. Proszę zobaczyć, jakie dzisiaj Słowacy mają kłopoty. To, że nie weszliśmy do strefy euro, to, że nie weszliśmy do tego węża walutowego, to nas ratowało, bo handel przygraniczny kwitł mocno i eksport był bardziej opłacalny, bo złoty osłabł.

    J.U.: Krzysztof Putra, Wicemarszałek Sejmu, Prawo i Sprawiedliwość, w Sygnałach Dnia. Dziękujemy za rozmowę.

    K.P.: Dziękuję bardzo, kłaniam się.

    (J.M.)