Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 21.03.2009

W misce miodu odrobina dziegciu

W wielu pozycjach, w których płyną pieniądze z Unii Europejskiej, jest realna szansa, że tych pieniędzy nie wykorzystamy.

Jakub Urlich: Witamy w studiu gościa: Marek Siwiec, Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego. Dzień dobry.

Marek Siwiec: Dzień dobry, dzień dobry państwu.

Henryk Szrubarz: Panie pośle, zakończył się...

M.S.: Przepraszam, bo ja słuchałem tych wierszyków...

H.S.: O wiośnie?

J.U.: Podobały się?

M.S.: Tak, bardzo mi się podobały.

J.U.: Czy wymyślił pan może jakiś?

M.S.: Pewnie bym coś potrafił, patrząc mniej więcej na poziom, który został zaprezentowany przez niektórych...

J.U.: Bardzo wysoki, panie pośle.

M.S.: Wysoki, tak, tak, ale przyszła mi do głowy taka rzecz, która w skonfrontowaniu z tym, co zrobił prezydent Obama, momentalnie mi z głowy wyszła. Otóż chciałem powiedzieć, że to są rymy częstochowskie, ale pomyślałem sobie, że jeżeli będzie to niepoprawne politycznie i ktoś z Częstochowy zaprotestuje, że nie wolno tego typu porównań używać, podobnie jak się okazało, że nie wolno porównywać wyników w kręgle do wyników z olimpiady niepełnosprawnych. Więc wydaje mi się, że my zaczynamy chyba na swój język w Polsce trochę już teraz inaczej patrzeć, a może to jest taki znak czasów po prostu.

H.S.: No ale rymy częstochowskie to również pewnego rodzaju wielowiekowa tradycja historyczna, panie pośle.

M.S.: Ooo...

H.S.: Á propos tych wierszyków o wiośnie: Wiosna, wiosna, Donaldzie, może wreszcie po zwadzie. Tak sobie myślałam, lecz się rozczarowałam, ty znowu coś wymyśliłeś i znowu wszystko popsułeś. Rozchmurz się, bo już wiosna tuż, tuż, zrozum wreszcie, że to głowa państwa i nie może być takiego poddaństwa...

M.S.: O, ciężki...

H.S.: ...obu panom życzę dużo zdrowia i rozsądku, a w Polsce porządku – tak napisała Zosia.

M.S.: Ciężki, ciężki, ale pozdrawiamy.

H.S.: My również pozdrawiamy. „Europa solidarnie” – to jeden z tytułów dzisiejszych gazet po zakończonym wczoraj szczycie Unii Europejskiej. Właściwie ten szczyt wygląda, efekty tego szczytu są imponujące, bo 400 miliardów euro na pakiet stymulujący, budżet Unii Europejskiej ponad 130 miliardów euro, Międzynarodowy Fundusz Walutowy 75 miliardów euro, dla Europy Środkowo–Wschodniej 50 miliardów.

J.U.: To sukces.

M.S.: Sukces, tylko ja sobie zadałem trud i próbowałem rozszyfrować, co oznaczają te pieniądze. Więc 400 miliardów euro to są pieniądze, które już w zasadzie zostały wydane na ratowanie systemu bankowego w Europie Zachodniej. Jeżeli Brytyjczycy wykupili upadający bank, a wykupywanie polega na tym, że nie pompowane są pieniądze na rynek, tylko przejmuje państwo znaczące aktywa i staje się właścicielem tego banku, no to właściwie pieniędzy już nie ma, one pojawiły się jako pewnego rodzaju sygnał, aby zatrzymać zapaść finansową. 75 miliardów do Międzynarodowego Funduszu Walutowego to jest bardzo ważna liczba, ale to też są pieniądze na razie wirtualne, dlatego że to są gwarancje, które rezerwy jakby finansowe Rzeczpospolitej w wysokości 1,5 miliarda przekazane do tej kwoty mogą zostać wykorzystane na ratowanie upadłości na przykład takich krajów, jak Ukraina, o czym mówi się w tej chwili. Czyli to jest ważna kwota, choć też nie pieniądze na rynku. 50 miliardów, które mają ratować finanse spoza euro, spoza strefy euro to jest też ważna kwota, ponieważ ona już została jakby w połowie, prawie w połowie skonsumowana przez takie gospodarki, jak kraje bałtyckie...

H.S.: No, prawie 10 miliardów wzięły już Węgry i Łotwa.

M.S.: Tak, tak, i to jest też ważny sygnał. Cały czas kierowane to jest w dużym stopniu w stronę psychologii. Jedyne realne pieniądze, które idą poza budżetem, dodatkowe pieniądze to jest te 5 miliardów euro, które zostały przeznaczone na konkretne projekty.

H.S.: No i z tego Polska ma otrzymać 330 milionów euro.

M.S.: I dobrze, że otrzymujemy tylko tyle, aż tyle, ja uważam, że to jest dużo pieniędzy, pomnożone przez cztery z kawałkiem to jest ponad miliard złotych. Ale w tej misce miodu jest odrobina dziegciu, otóż kanclerz Merkel, bo Niemcy są głównym płatnikiem tej kwoty, powiedziała, że te pieniądze muszą zostać wydane do 2010 roku. Przypominam, że mamy rok 2009. To oznacza, że jeżeli...

H.S.: No ale to oznacza, panie pośle, że nastał czas wreszcie szybkich decyzji.

M.S.: Tak, tylko ja patrzę na to, jak my budujemy w Polsce autostrady i zastanawiam się, jak będziemy w elektrowni Bełchatów wprowadzać nowoczesną technologię likwidacji emisji dwutlenku węgla, zostanie ogłoszony przetarg i później zostanie odrzucony ten przetarg, bo ktoś oprotestuje i my na 2010 będziemy mniej więcej w takim... Piszę czarny scenariusz, nie chciałbym, żeby tak było, więc zwracam uwagę, że...

H.S.: Chce pan przez to powiedzieć, że jest niebezpieczeństwo, że my tych pieniędzy po prostu nie wykorzystamy.

M.S.: Jest, tak, tak, oczywiście, jest takie niebezpieczeństwo, podobnie jak w wielu pozycjach, w których płyną pieniądze z Unii Europejskiej jest realna szansa, że tych pieniędzy nie wykorzystamy. O tym będzie pewnie dużo mowy jeszcze przy okazji wyborów europejskich. Nie chcę uprzedzać faktów.

H.S.: A jeśli chodzi o wydatki na Internet, na rozwój szerokopasmowego Internetu?

M.S.: Ano właśnie, proszę zwrócić uwagę, że te 4 z tych 5 miliardów cztery idą na... dawniej się mówiło przemysł ciężki – energetyka, dostawy gazu i takie tam różne – miliard idzie na szerokopasmowy Internet. I teraz ogłośmy konkurs: w której części Europy zostanie wydany miliard na szerokopasmowy Internet, a w której...

H.S.: Pan zna już odpowiedź?

M.S.: Odpowiedź jest taka, że ci bogaci będą budować Internet, a my będziemy kominy zatykać czy czyścić kominy. Oczywiście, lepiej czyścić te kominy niż nic nie robić, lepiej to robić za pieniądze europejskie niż za swoje, ale myślę, że mamy takie mementum, że ciągle gonimy ten peleton, ciągle gonimy.

H.S.: No dobrze, ale co w takim razie należy zrobić? No bo z tego, co pan mówi, to są tylko narzekania, że mamy szansę, ale właściwie to tak na dobrą sprawę nie wykorzystamy tych szans.

M.S.: Ja chciałbym zapytać, ponieważ nie tak dawno, gdy premier pierwszy raz zaczął mówić o kryzysie, użył pojęcia „Polska informatyczna”. Mówiono również o informatyzowaniu, o cyfryzacji Polski. Chciałbym wiedzieć, co się dzieje z tym projektem, bo na ile cisza zaistniała. Przecież my również dysponujemy innymi pieniędzmi z Unii Europejskiej, które przy odpowiednich decyzjach tutaj tych krajów mogą służyć temu celowi. Mam wrażenie, że ta dynamika wydawania pieniędzy europejskich jest w wysokim stopniu niedostateczna.

H.S.: Jeszcze jeden pozytywny efekt unijnego szczytu to 600 milionów euro na Partnerstwo Wschodnie...

M.S.: I tutaj...

H.S.: Polsce na tym bardzo zależało.

M.S.: Tak. I tutaj ja nie chcę jakichkolwiek wątpliwości tworzyć. To jest sukces. Dobrze, że są te pieniądze, dobrze, że one nie oszołamiają, bo to jest 6 krajów i to jest 5 lat, ale gdyby jeszcze o tym szczycie powiedzieć jedną rzecz, otóż tam się odbywała jedna batalia, o której mało się dzisiaj czyta w prasie. Otóż była de facto Bruksela miejscem kreowania pewnej europejskiej strategii walki z kryzysem, dlatego że gdyby dzisiaj uprościć ten problem i zapytać, na czym polega polityka amerykańska, polityka na pompowaniu pieniędzy i Amerykanie bardzo chcieli, żeby ponad te 400 miliardów euro, które zostały wpompowane w Europie, jeszcze poszły kolejne setki miliardów. Natomiast strategia europejska i tutaj przywódcy, ci wielcy przywódcy europejscy bardzo byli precyzyjni i konsekwentni, ona się sprowadza do tego – najpierw regulacje, najpierw regulacje, żebyśmy mieli sto procent pewności, że żaden miliard dodatkowy, który gdzieś zostanie wpompowany, obojętnie, czy to jest przemysł samochodowy, czy bankowy, nie zostanie zmarnowane i żebyśmy nie mieli takiej sytuacji jaką ma dzisiaj amerykański ustawodawca, który musi wprowadzać podatek specjalny, aby zabrać tym, którzy się obłowili na premiach, a którzy tak naprawdę rozregulowali to.

J.U.: Panie pośle, wróćmy na chwilę do kraju. Co pana zdaniem dzieje się na polskiej lewicy? Nagle wielki powrót do SLD Leszka Millera, do polityki Józefa Oleksego, Jerzego Jaskierni. Jest aż tak słabo?

M.S.: Nie, po pierwsze proszę nie wrzucać tych polityków do jednego worka. Otóż Leszek Miller opuścił SLD, założył swoją partię i zadeklarował, że chce współpracować z SLD. Ja nie znam oferty dla Leszka Millera....

J.U.: A zna pan jakiegoś innego polityka partii Leszka Millera?

M.S.: Nie, nie znam, ale to nie jest mój problem. On podjął w swoim czasie decyzję, wyciągnął wnioski, myślę, że dla siebie wnioski, które określa raczej jako błąd życia, a nie jako sukces życia, te jego wspólne zdjęcia...

H.S.: I teraz chce wrócić. Oczywiście, honorowo.

M.S.: Tak, ale to jest inna... Ja myślę, że Leszkowi Millerowi należy się miejsce po pierwsze w historii, po drugie należy mu się miejsce, jeśli chce współpracować z SLD, natomiast ja nie znałem żadnej oferty kandydowania do Parlamentu Europejskiego, myślę, że nie miał co odrzucać, bo takiej oferty raczej nie było. Jak będzie z polityką krajową, nie wiem. Jeżeli dzisiaj tu nastąpił pokój, to tylko lepiej.
Jeśli chodzi Józefa Oleksego, myślę, że Józef Oleksy głównie bryluje wywiadami, te wywiady udziela w różnym stanie emocjonalnym, one są raz bardziej dosadne, raz mniej dosadne. Być może kreuje pozycję, to się tak mówi: komunalnie, ale dosadnie (...), wie wszystko najlepiej, tutaj ocenia tego, tamtego tak ocenia. I właściwie tu się sprawa kończy. Natomiast...

H.S.: I właściwie jest politykiem mało poważnym, chce pan powiedzieć.

M.S.: Ja nie metkuję, ja tylko po prostu opisuję i czytam, nie widzę wielkiego wpływu na bieżące działania SLD. To SLD jest w znacznie większym stopniu partią Napieralskiego i Olejniczaka. Ja zwracam uwagę, że tutaj nastąpiła bardzo duża konsolidacja i współpraca niż Oleksego, Jaskierni, bo tam (...)

J.U.: Ale po co sięgać w takim razie po takie nazwiska?

M.S.: Ale to nie jest sięganie, tylko to jest pewne porządkowanie zaplecza. Otóż nie można przystąpić do poważnej operacji, którą są wybory europejskie, mając niezadowolonego Leszka Millera, który może ma prawo... może mieć pewnego rodzaju syndrom odrzucenia.

H.S.: Ale panie pośle, na razie chyba Sojuszowi Lewicy Demokratycznej szyki psuje mocno Platforma Obywatelska. Zresztą pan na blogu ostatnio dosadnie napisał o tym: „łowienie skór”, czyli Danuta Huebner pod skrzydłami Platformy, Włodzimierz Cimoszewicz również jest zachęcany przez Platformę jeśli chodzi o stanowisko w Radzie Europy.

M.S.: No tak, tylko chciałbym zobaczyć, jaki będzie finał tego kuszenia. Poważni ludzie, a ja staram się z takimi rozmawiać, mówią, że szanse ma niewielkie, choć ja życzę jemu jako osobie dobrze, bo doceniam kwalifikacje. Myślę, że politycznie się totalnie pogubił...

H.S.: Dlaczego ma niewielkie szanse?

M.S.: Dlatego że kandydatem Europejskiej Partii Ludowej, chadecji europejskiej jest przewodniczący frakcji chadeckiej w Radzie Europy. I to jest polityczna rekomendacja wielkiej rodziny europejskiej. I teraz nie wiem, jak premier Tusk będzie tłumaczył na kongresie tej partii, która się odbędzie w czerwcu w Warszawie, że on nagle wyciąga królika z rękawa. Kandydatem socjalistów, drugiej wielkiej rodziny politycznej, jest były premier Norwegii i to są dwie osoby, które w tej chwili walczą o to stanowisko.

H.S.: Czyli w takim razie jak należałoby rozumieć deklarację premiera Donalda Tuska? Czy była do deklaracja tylko i wyłącznie na użytek krajowy?

M.S.: Ale ja tak to odbieram. Ja uważam, że rozdaje Inflanty, rozdaje coś, co go tak naprawdę niewiele kosztuje. I dlatego SLD tego typu transfery, gdzie do jednego kosza zostaje wrzucona Danuta Huebner i Marian Krzaklewski, tylko cieszą i radują, ponieważ w pewnym momencie... Jest takie pojęci – łatwo zrobić szpagat, bardzo trudno jest z niego podnieść. Dzisiaj Platforma robi szpagat i z niego pewnie nie powstanie.

H.S.: Dziękuję bardzo.

J.U.: Marek Siwiec, Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, w Sygnałach Dnia. Bardzo dziękuję.

M.S.: Dziękuję.

(J.M.)