Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 18.01.2008

Dowartościowanie grup niedowartościowanych priorytetem rządu

Od pierwszego dnia urzędowania naprawdę nie robimy nic innego, jak myślimy, jak dowartościować finansowo te grupy, które się czują niedowartościowane.

Jacek Karnowski: Sławomir Nowak, członek władz Platformy Obywatelskiej, Szef Gabinetu Politycznego Premiera Donalda Tuska, Sekretarz Stanu. Dzień dobry, panie ministrze.

Sławomir Nowak: Dzień dobry, dzień dobry państwu.

J.K.: Panie ministrze, czy z Komitetem Honorowym Euro to była wpadka? Komitet nie zebrał się ani razu od wyborów, a w składzie wciąż politycy Prawa i Sprawiedliwości z premierem Kaczyńskim, z Przemysławem Gosiewskim także.

S.N.: Nie, po pierwsze nie jest to wpadką, oczywiście, tylko zamierzonym działaniem. Nie ma potrzeby, żeby ten komitet zbierał się nazbyt często. Zresztą poprzedni rząd też go nie zbierał za często. W poprzedniej kadencji w czasie rządów PiS-u ten komitet zebrał się, ustalił plan działania i nic z tego nie wyniknęło. Dotarliśmy do jakichś szczątków dokumentacji z tamtego okresu, z którego wynika, że tak naprawdę nic szczególnego się nie wydarzyło, a powiem więcej – z doświadczenia i z tego, co zastaliśmy w Ministerstwie Sportu wiemy na pewno, że się bardzo niewiele wydarzyło. Więc dzisiaj ten okres od exposé pana premiera, od zaprzysiężenia rządu czy jeszcze trochę wcześniej poświęcamy przede wszystkim na to, żeby wypełnić treścią to, co jest niezbędne, to znaczy spółki, które jedna ma budować stadion w Warszawie, druga ma zajmować się generalnie organizacją Euro w kraju. Jest bardzo dynamiczna i taka codzienna współpraca z prezydentami miast gospodarzy, z marszałkami województw, które będą gospodarzami Euro. Zatem na razie zajmujemy się bardzo konkretną i taką prawdziwą robotą, a nie zbieraniem komitetu. (...) nie zajmują się organizacją Euro tak naprawdę.

J.K.: Ja tylko pytam, bo to wygląda tak, jakby o tym komitecie zapomniano...

S.N.: Nie...

J.K.: Dlatego zapomniano, że na przykład nie dokonano zmian w składzie. Ja rozumiem, że można uważać, że to jest zła koncepcja jakby przygotowań do Euro przez komitety, to jest pełne prawo każdej ekipy politycznej dobierać sobie własne (...).

S.N.: To, oczywiście, musi być, te komitety są... też jest odpowiedni komitet, gdzie wchodzą politycy, oficjele na Ukrainie, więc to, oczywiście, musi też być wypełnione treścią w Polsce. Natomiast nie ma racji Przemysław Gosiewski, kiedy mówi, że on jest jeszcze członkiem tego komitetu, bo zgodnie z ekspertyzami, które posiadamy, oni, oczywiście, nie są członkami tego komitetu, ekscytują się, pan Gosiewski się ekscytuje przede wszystkim tym, że cały czas jego nazwisko jest w zarządzeniu, no, ale przypomnę, że kiedy on wchodził do tego komitetu, no to trudno było go inaczej dookreślić w sensie politycznym, jak z imienia i nazwiska.

J.K.: A dlaczego nie jest? Bo wchodzili z racji funkcji, tak? A nie nazwiska.

S.N.: Z racji funkcji, ale w tym zarządzeniu to było rozszerzone jeszcze o nazwiska, natomiast posiadamy ekspertyzy, które wskazują na to, że panowie nie funkcjonują już w tym komitecie.

J.K.: Czyli co? Grzegorz Schetyna funkcjonuje, Donald Tusk?

S.N.: Tak, no więc w teorii tak, natomiast intencją pana premiera, żeby to zarządzenie zmienić, rozszerzyć, lekko przeformatować, tak, aby środek ciężkości przesunąć troszkę bardziej w stronę właśnie tych, którzy tak naprawdę są w pierwszej linii odpowiedzialni za organizację Euro, między innymi zawodowych stadiony, czyli prezydenci miast-gospodarzy.

J.K.: Panie pośle, panie ministrze, dziś protest nauczycieli ze Związku Nauczycielstwa Polskiego w Warszawie, żądają podwyżek – 50%. Mści się obietnica wyborcza „radykalnych” podwyżek w sferze budżetowej?

S.N.: Myślę, że nie, bo nauczyciele, przede wszystkim pielęgniarki, lekarze przez wiele, wiele lat byli tymi grupami zawodowymi, które w sposób szczególny oczekiwały lepszego traktowania przez budżet państwa, bo przecież są pośrednio bądź w przypadku nauczycieli niemalże bezpośrednio zatrudniani przez państwo. Zatem mają uzasadnione poczucie niedowartościowania finansowego. Zatem jeśli cokolwiek staje się priorytetem tego rządu, to między innymi wyrównanie tego niedowartościowania czy zniwelowanie tego niedowartościowania w przypadku nauczycieli. Edukacja jest dla nas naprawdę bardzo ważnym celem i...

J.K.: A daliście 10%, czyli 200 złotych. Przy zarobku 1500 to...

S.N.: ...i do tego przywiązujemy bardzo dużą wagę. No tak, tylko że 200%, panie redaktorze, w skali...

J.K.: Dwieście złotych.

S.N.: Dwieście złotych..No, chciałbym, żeby to było 200%. Dwieście złotych w skali ilości nauczycieli daje niemalże 2 miliardy złotych, które naprawdę bardzo ciężkim wysiłkiem w samej końcówce prac nad budżetem, w jakiej ten rząd przystąpił w ogóle od pracy nad budżetem przecież, bo to nie jest nasz budżet, to warto o tym przypominać, to jest budżet poprzedników, poprzedniego rządu, naprawdę nam w ostatnim okresie prac nad tym budżetem udało się wyrwać, znaczy ściąć koszty w wielu, wielu innych miejscach, tak, aby te 2 miliardy złotych znalazły się na podwyżki dla nauczycieli. Ja wiem, że to brzmi, że to nie jest bardzo wiele, bo to rzeczywiście 200 złotych wydaje się, że to wcale nie jest wiele, ale gdy to pomnożymy przez ilość nauczycieli, to rzeczywiście robi się 2 miliardy złotych, a wysiłek budżetu ogromny.

J.K.: No tak, ale czy wobec tego obietnica „radykalnych” podwyżek w sferze budżetowej była obietnicą na wyrost, obietnicą, której nie da się spełnić?

S.N.: Nie, dlatego od pierwszego dnia urzędowania naprawdę nie robimy nic innego, jak myślimy, jak dowartościować finansowo te grupy, które się czują w sposób finansowy niedowartościowane. Można byłoby użyć brzydszego słowa: upośledzone przez bardzo długi okres czasu. Natomiast powiedziałbym tak: dzięki tym podwyżkom nauczyciele otrzymują 200 złotych i jest to najwyższa podwyżka bodajże od 2003 roku. Proszę sobie wyobrazić, że przez wiele, wiele lat tak wysokiej podwyżki w edukacji nie było i też z woli, z intencji pana premiera jest tak, że te podwyżki są w miarę liniowe, to znaczy to jest 200 złotych na każdym szczeblu – czy to jest nauczyciel mianowany, czy stażysta.

J.K.: Minister edukacji mówiła w Sygnałach Dnia, że zależy jej zwłaszcza na tych młodych nauczycielach.

S.N.: Tak, właśnie, my bardzo dużą wagę przywiązujemy do tych młodych nauczycieli, bo z nimi też wiążemy nadzieje na poważne nadzieje w systemie edukacji.

J.K.: Panie ministrze, czy to prawda, że rząd chce do 2011 roku zlikwidować całkowicie deficyt budżetowy, doprowadzić do nadwyżki? Tak powiedziała wiceminister finansów Katarzyna Zajdel-Kurowska. No, taki postulat oznaczałby konieczność radykalnych cięć w budżecie.

S.N.: Ten rząd nie unika ambitnych celów i to jest jeden z nich. Jeśli by się to udało, to byłoby na pewno dla obywateli i dla budżetu państwa wielkie wyzwanie, ale trudno pewnie dzisiaj jeszcze stawiać sobie tak radykalne cele.

J.K.: To musi być zgoda polityczna na tak daleko idące przesunięcia w budżecie, cięcia. Czy o tym władze Platformy, rząd rozmawiały? Jest ten postulat rozważany?

S.N.: Jest rozważany, ale ten rząd ma też inne ambitne cele, to znaczy podejmuje istotne zmiany w obszarach, które do tej pory nie były zmieniane czy w niewystarczający sposób, jak chociażby reforma systemu ochrony zdrowia. I mówimy bardzo poważnie (i to wszystko się wiąże z pieniędzmi przecież), mówimy, że nie ma zgody na podwyżkę składki zdrowotnej, póki nie zmieni się tego systemu, bo dzisiaj to przypominałoby raczej dosypywanie czy dolewanie wody do dziurawego wiadra. I to jest w naszej ocenie strata pieniędzy podatników, a my każdą złotówkę zarobioną przez podatnika traktujemy bardzo poważnie, bo ona została zarobiona bardzo ciężko.

J.K.: Czyli na najwyższych szczeblach władzy rozważana jest koncepcja ostrych cięć w budżecie, tak, by w 2011 roku mieć nadwyżkę, a nie deficyt.

S.N.: Bardzo poważnie pracujemy i rozważamy takie rozwiązania, które po pierwsze zostawią więcej pieniędzy w kieszeni podatnika, czyli obniżkę podatków, bardzo poważnie rozważamy... czy pracujemy, to już nawet nie są rozważania, pracujemy nad systemem reformy ochrony zdrowia, bardzo poważnie pracujemy nad taką reformą systemu edukacji, które nauczycielom pozwolą zarobić więcej pieniędzy, a lepiej edukować nasze dzieci. I takich obszarów moglibyśmy wyznaczać bardzo wiele, a jednym z tych obszarów jest sprawa, od której zaczęliśmy, czyli sprawa Euro 2012, na którą budżet państwa też musi wyasygnować (...).

J.K.: Ale możliwe są radykalne cięcia na przykład w przyszłorocznym budżecie, tak, by doprowadzić do nadwyżki i zlikwidować deficyt?

S.N.: Możliwe są takie cięcia i mam wrażenie... i mam nadzieję, że to jest jakoś widoczne, że opinia publiczna to też dostrzega, że myśmy takich cięć już dokonali, na przykład w tym budżecie, który – jak powiedziałem – nie jest nasz czy nie jest nasz w całości, a pewnych ograniczeń już dokonaliśmy. Dokonaliśmy ograniczeń bardzo poważnych, jeśli chodzi o nakłady na władzę w Polsce, uważamy, że ten system, który funkcjonował przez ostatnie lata, zwłaszcza przez ostatnie dwa lata, jest zbyt rozbuchany i zbyt bizantyjski jak na polskie potrzeby i polskie możliwości. Dlatego też z intencji pana premiera i decyzji naszych senatorów, a za chwilę i posłów obniżymy nakłady czy obniżymy podwyżkę...

J.K.: Panie pośle, ostatni raz powtórzę to pytanie...

S.N.: Zniesiemy podwyżkę na biura poselskie.

J.K.: ...czy to jest zaakceptowany cel polityczny zlikwidować całkowicie deficyt do roku 2011?

S.N.: Jeśli przypominam sobie deklarację pana premiera i również wyrażone w exposé, to jest to kierunek strategiczny, tak. Natomiast czy to już będzie 2011? To może w Ministerstwie Finansów mają... to proszę pytać Ministerstwo Finansów, zapewne mają lepsze dane niż ja.

J.K.: Panie pośle, panie ministrze, 5 lutego przyjeżdża delegacja z Niemiec, wysłannicy Angeli Merkel. Mają rozmawiać o koncepcji Widocznego Znaku, mają przedstawić ramową koncepcję. Jakie jest stanowisko strony polskiej? Bo tu trzeba coś wybrać – albo nie uznajemy tej koncepcji i przynajmniej mamy tyle, że nie jest to nasz współudział, albo jakoś się wpisujemy w ten widomy znak, bo dalej idące propozycje strony polskiej zostały odrzucone.

S.N.: Nie, nie zostały. Jakie zostały odrzucone?

J.K.: No, na przykład koncepcja Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku została zbyta miłymi słowami, a nie poszły za tym żadne czyny.

S.N.: No, ja byłem przy spotkaniu, w którym pan premier Tusk...

J.K.: Ale ta koncepcja była związana z zarzuceniem, jak rozumiem, budowy Widomego Znaku.

S.N.: Myśmy nie stawiali takiego warunku. Zresztą nie ukrywaliśmy też w czasie spotkania pana premiera Tuska z panią kanclerze Merkel, zresztą bardzo takiego otwartego i szczerego, takiej otwartej i szczerej rozmowy, że koncepcja, w której politycznymi żyrantami Widocznego Znaku są tacy politycy, jak pani Steinbach, taki projekt nigdy nie znajdzie akceptacji po polskiej stronie.

J.K.: A bez Steinbach znajdzie akceptację?

S.N.: My odpowiedzieliśmy na propozycję niemiecką własną propozycją. Myślę, że warto jest jakby dostrzec ten walor, że po dwóch latach takiej polityki zagranicznej opartej na obrażaniu się, na takiej trochę bufonadzie przyszedł czas rozmowy. Ja bym docenił raczej to, że dochodzi do spotkania między stroną niemiecką a polską i że chcemy ze sobą rozmawiać...

J.K.: Ale są teżmomenty, kiedy trzeba wybrać po porstu.

S.N.: Bo tak naprawdę dzisiaj nie znamy żadnych szczegółów Widocznego Znaku i zresztą mówiliśmy o tym w Berlinie, pan premier Tusk o tym mówił pani kanclerz i to jest efektem tamtej rozmowy, że Niemcy przyjeżdżają do Polski, żeby zaprezentować ten Widoczny Znak. My chcemy dowiedzieć się, o co Niemcom chodzi, jeśli chodzi o ten Widoczny Znak, a nie rozmawiać na poziomie komunikatów prasowych, bo to nie są do końca, mówiąc delikatnie, po pierwsze wyważone, a po drugie prawdziwe dane z jednej i z drugiej strony. Zatem po polskiej stronie spotka się minister kultury i pan minister Bartoszewski i to jest reprezentacja, która moim zdaniem bardzo merytorycznie i profesjonalnie do problemu podejdzie, a z drugiej strony, od strony politycznej będzie bardzo twardą stroną negocjującą czy przedstawiającą polski punkt widzenia, bo naprawdę trudno jest dzisiaj w relacjach polsko-niemieckich znaleźć lepszego rzecznika polskiego poglądu i też osobistego poglądu premiera Tuska niż minister Bartoszewski w tych sprawach.

J.K.: Panie ministrze, dzisiaj Dziennik informuje, że w gabinecie wiceszefa rafinerii Możejki należącej do Polskiego Koncernu Naftowego Orlen był podsłuch, pluskwa produkcji rosyjskiej. Oczywiście, trudno, żeby pan miał na ten temat wiedzę, ale moje pytanie jest takie: czy dla rządu Możejki to jest strategiczna inwestycja, która w pewien sposób wyrywa Litwę ze strefy wpływów rosyjskich?

S.N.: To jest ten obszar, w którym potrzebna jest kontynuacja polityki też poprzednich rządów, nie tylko ostatniego rządu. Potrzebna jest kontynuacja, dlatego że jeśli chodzi o dywersyfikację dostaw źródeł energii, jeśli chodzi o zabezpieczenie energetyczne kraju, to my bardzo poważnie traktujemy te sprawy. Zatem te spółki strategiczne, które się tym zajmują, znajdują też ze strony polskiego rządu szczególne zainteresowanie i wsparcie.

J.K.: To na koniec zapytam: czy Janusz Palikot zostanie ostrzej ukarany? Domaga się tego Prawo i Sprawiedliwość. Zapowiada wniosek o odwołanie szefa komisji „Przyjazne Państwo”. Proszę o krótką odpowiedź.

S.N.: Ta historia mnie trochę już zaczyna śmieszyć, jeśli chodzi o reakcje PiS-u. Ja nie przypominam sobie takich nerwowych reakcji z naszej strony, a już na pewno nie było żadnej reakcji po stronie PiS-u, kiedy Jacek Kurski obrzucał nas obelgami, prawdopodobnie jeszcze cięższymi niż te, które się zdarzyły Palikotowi.

J.K.: Ale zniknął Jarosław Kurski na dwa lata z polityki właśnie.

S.N.: Nie no, panie redaktorze...

J.K.: Zatrzymano jego karierę.

S.N.: Myślę, że jest po pierwsze za wcześnie, a po drugie nasi słuchacze zasługują naprawdę na poważne traktowanie, więc nie żartujmy sobie z tego i wszyscy doskonale wiedzą, że Jacek Kurski wcale nie zniknął z polskiej polityki, wręcz przeciwnie – dzisiaj jest członkiem najwyższych władz PiS-u i jeśli byłoby symetryczne liniowe traktowanie takich spraw, to pewnie bylibyśmy jeszcze bardziej otwarci.

J.K.: Bardzo dziękuję. Sławomir Nowak, Szef Gabinetu Politycznego Premiera, czyli bardzo ważna funkcja...

S.N.: E tam, niech pan nie przesadza.

J.K.: ... rzadko doceniana. Bardzo dziękuję.

S.N.: Pan żartuje sobie na koniec, panie redaktorze.

J.K.: Nie, nie, znam się na polityce, na tym się znam akurat. Dziękuję bardzo.

S.N.: Dziękuję bardzo, pozdrawiam.

[stenogram: J. Miedzińska]