Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 20.09.2008

Niełatwe zarządzanie higieną polityczną

Pani minister Pitera jest dość trudną w odbiorze postacią, ale pamiętajmy, że ona nie zarządza instytucją szczęścia i uśmiechów.

Marek Mądrzejewski: Nasz gość: w studiu Polskiego Radia w Katowicach Grzegorz Dolniak, Wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Witamy serdecznie.

Grzegorz Dolniak: Witam państwa.

M.M.: Panie pośle, nawiązując do rozmowy z Antonim Macierewiczem, dopuszcza pan taką możliwość, że oskarżenie byłych likwidatorów WSI o przywłaszczenie 18 dokumentów (no, ta ilość malała, jak wspominaliśmy), może być bezzasadne?

G.D.: No cóż, pan poseł Macierewicz nie raz, nie po raz pierwszy wygłasza podobne kwestie. Ja rozumiem, że chce zrzucić z siebie ciężar odpowiedzialności za bałagan, który panował zarówno w Komisji Weryfikacyjnej, jak i ten, z którym mamy niestety do czynienia po nieudanej weryfikacji, która się nie zakończyła, która powoduje, że bezpieczeństwo naszych misji wojskowych stoi pod poważnym zagrożeniem.

M.M.: A bałagan w czasie przejmowania dokumentów miał miejsce, czy nie?

G.D.: Widzi pan, problem polega na tym, że pan poseł Macierewicz występował w dwóch rolach: jako szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego i jako szef Komisji Weryfikacyjnej. To już powoduje pewien problem.

Druga rzecz – pamiętajmy, że podczas ubiegłorocznych, a właściwie bezpośrednio w konsekwencji ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych dokonało się bardzo szybkie przeniesienie pod osłoną nocy dokumentów w Komisji Weryfikacyjnej z Kancelarii Tajnej SKW do Biura Bezpieczeństwa Narodowego. I tak na dobrą sprawę od tego dnia już nikt nie miał kontroli nad tym, co dzieje się w BBN–ie, a konkretnie w Komisji Weryfikacyjnej, już w tym momencie pod przewodnictwem pana profesora Olszewskiego.

Natomiast problem polega jeszcze na tym, że wszyscy mieliśmy świadomość, i pan poseł Macierewicz również, że z dniem 30 czerwca tego roku kończyła życie ustawa, która wprowadzała instytucję Komisji Weryfikacyjnej i na ten dzień musiały być zweryfikowane wszystkie wnioski tych, którzy takie wnioski złożyli, wnioski o weryfikację. A wszystkie pozostałe, te, które w jakiś sposób, no, niestety ta Komisja nie zdążyła zweryfikować, miały być zwrócone do Kancelarii Tajnej. I wszyscy wiedzieli o tym (mówię tutaj o członkach Komisji Weryfikacyjnej) już od maja, gdzie sygnalizowano członkom, że najpóźniej do 30 czerwca te wnioski powinny być zwrócone. Tak się nie stało, tak się nie stało. Rządy tamtej ustawy się zakończyły, nowa ustawa, która wprowadziła w miejsce Komisji Weryfikacyjnej Komisję Kwalifikacyjną, by móc kontynuować to dzieło, które nie zostało zakończone przez Komisję Weryfikacyjną, nie mogła działać, dlatego że pan prezydent skierował uchwaloną przez parlament ustawę do Trybunału Konstytucyjnego.

A więc zaistniało zbyt wiele okoliczności, aby jednoznacznie określić w lipcu, ile tych dokumentów tam w rzeczywistości brakuje. Ja pamiętam wypowiedź pana ministra Klicha, który mówił na początku lipca, że to jest około dwustu dokumentów. Ale pamiętajmy, że tam było ileś kancelarii tajnych, ileś adresatów, ponieważ – tak jak już wcześniej powiedziałem – pan poseł Macierewicz występował w dwóch rolach, a więc na tamtą chwilę, na tamten dzień faktycznie tyle dokumentów brakowało. One potem sukcesywnie spływały, natomiast na dzień dzisiejszy, a właściwie do piątku tego tygodnia pan minister Klich nie doliczył się osiemnastu dokumentów, które, no, gdzieś zaginęły. Z czego istnieje dokument, że czternaście z nich pobrał pan poseł Macierewicz i do dnia dzisiejszego nie zwrócił.

M.M.: Kończąc temat, co dzieje się z tymi oficerami, którzy nie zostali zweryfikowani?

G.D.: No, na szczęście pan minister Klich (i tutaj słowa uznania dla tego, co zrobił) wykorzystując pewne możliwości prawne, które miał do dyspozycji, spowodował, by przenieść je z rezerwy kadrowej, te osoby, które nie mogły przebywać dłużej niż do 30 września, bo tak po prostu funkcjonują regulacje prawne, do służby w jednostkach po to, żeby z powrotem ich przenieść dnia następnego, tak by mogli zabezpieczać działania naszych misji wojskowych poza granicami kraju.

M.M.: Jolanta Fedak, minister pracy, złamała nogę. Maciej Nowicki z kolei, minister środowiska, organizuje taką konferencję klimatyczną, w której ma uczestniczyć 14 tysięcy gości. To przez Gazetę Wyborczą są powody wstrzymania się premiera z decyzją o odwołaniu typowanych do zdymisjonowania ministrów, ale generalnie wiadomo, że tej listopadowej rekonstrukcji rządu nie będzie. Dlaczego?

G.D.: Panie redaktorze, premier Tusk wielokroć mówił, że osoby, które powołuje na funkcje szefów resortów, poszczególnych resortów, te nominacje nie mają charakteru trwałego, znaczy w tym sensie, że są niewzruszalne, i będzie dokonywał bieżących ocen pracy współpracujących z nim ministrów. Takie oceny dokonywane są na bieżąco, co nie oznacza, że dotychczasowa ocena jakości pracy ministrów jest negatywna. Nie należy absolutnie porzucać precz idei weryfikacji i oceny, nikt nie jest na tym etapie w stanie założyć takiego scenariusza, że ministrowie trwać będą do końca kadencji, natomiast absolutnie nie potwierdzam żadnych informacji – oprócz tych, które dochodzą z mediów – o zbliżającej się weryfikacji ministrów w takim kontekście, że ta czy inna postać nie znajdzie uznania w oczach pana premiera, by dalej kontynuować swoją misję.

M.M.: Kryzys na linii Eugeniusz Kłopotek – Julia Pitera, a za tym czające się niebezpieczeństwo dla trwałości koalicji, zażegnany?

G.D.: Ja bym ten kryzys traktował bardziej w kategoriach personalnych tych dwóch postaci, aczkolwiek pani minister Pitera jest dość, no, trudną w odbiorze postacią, ale pamiętajmy, że ona nie zarządza instytucją szczęścia i uśmiechów, to jest pełnomocnik rządu do zwalczania przejawów nadużyć władzy publicznej. Skoro władzy, to na chwilę obecną jest to domeną Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. A więc w jakimś stopniu patrzy bardzo krytycznie na to, co dzieje się w obszarze rządu i jego agend, a tym samym dba o taką higienę czystości politycznej, kultury politycznej, dobrego obyczaju i standardów władzy publicznej. Ja absolutnie nie doszukiwałbym się tu jakichś daleko idących konsekwencji. Tak samo pani minister Pitera patrzy krytycznie na niektóre działania przedstawicieli Polskiego Stronnictwa Ludowego, jak i również Platformy Obywatelskiej.

M.M.: No ale posłowi Kłopotkowi zarzuciła załatwiactwo. Czy to może się rozmyć, czy jednak musi znaleźć jakiś konkretny finał?

G.D.: Oczywiście, że finał. Ja rozumiem, że w ślad za tymi słowami pani minister przedłoży stosowne dowody. Jeżeli się to nie stanie faktem, przeprosi, tak jak zresztą sama to zadeklarowała.

M.M.: Rzeczpospolita doniosła, że dzięki znowelizowanej ustawie posłanka Lidia Staroń uwłaszczyła w Olsztynie lokal usługowy na gruncie, który wart jest kilkaset tysięcy złotych. Pani poseł (no, posłanka Platformy Obywatelskiej) nazwała pomówieniem ten artykuł w Rzeczpospolitej, a w czwartek szef klubu Zbigniew Chlebowski powiedział tak: „Mam nadzieję, że posłanka Staroń zostanie dzisiaj wyrzucona z klubu, a być może i z partii”. Nie została.

G.D.: Historia pani poseł Staroń ma troszkę dłuższy wymiar i nie odnosi się tylko i wyłącznie do tego jednego zdarzenia, tego jednego artykułu. Pani poseł Staroń w sejmie poprzedniej kadencji na początku prac legislacyjnych odpowiadała w imieniu klubu za projekt ustawy o spółdzielczości mieszkaniowej, natomiast pewne sygnały, które do nas dotarły, spowodowały, że odsunęliśmy panią poseł od prowadzenia w imieniu klubu dalej tej ustawy, przypisując innego przedstawiciela klubu, innego posła. Natomiast ta informacja, która pojawiła się bodaj w dniu wczorajszym czy...

M.M.: Przedwczorajszym.

G.D.: ...przedwczorajszym, przepraszam, tak, w jednym z dzienników, mówiąc o tym, że wykorzystała ustawę tę ostatnią, nowelizującą ustawę o spółdzielczości mieszkaniowej do własnych, no, nie polega na prawdzie. Ja spotkałem się z panią poseł...

M.M.: Ale z tego, co pan mówi, prawda jest jeszcze czarniejsza.

G.D.: Nie, nie, nie, nie. Ja spotkałem się z panią poseł Staroń przedwczoraj w trakcie posiedzenia prezydium klubu, gdzie prosiłem panią Staroń o przedstawienie wersji zdarzeń, oczywiście jej wersji zdarzeń, i jeżeli wszystkie te tezy i te argumenty, które przedstawiła w rozmowie ze mną znajdą potwierdzenie w dokumentach, które zobowiązała się dostarczyć niezwłocznie, to ten artykuł, z którym mieliśmy do czynienia, należy faktycznie zakwalifikować do kategorii artykułów nie mających nic wspólnego z rzeczywistością, dlatego że...

M.M.: A Lidię Staroń pozostawić w klubie i w partii.

G.D.: Panie redaktorze, jeszcze raz zaznaczam – na tym etapie tego nie przesądziliśmy. Został powołany zespół czteroosobowy z moją osobą na czele, który w przeciągu dwóch tygodni ma wyjaśnić wszelkie wątpliwości w tej sprawie i wtedy po przedstawieniu sprawozdania prezydium klubu podejmie stosowną decyzję.

M.M.: No i wtedy będziemy próbowali rozmawiać z panem. Dzisiaj dziękuję serdecznie. Grzegorz Dolniak, Wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, był naszym gościem.

G.D.: Dziękuję.

(J.M.)