Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 14.10.2008

Nieograniczone ambicje prezydenta i słabość Donalda Tuska

Tutaj mamy do czynienia z rywalizacją. Jeszcze w tle z ambicjami reelekcji lub w przypadku Donalda Tuska chęci zostania prezydentem.

Grzegorz Ślubowski: Naszym gościem jest Jerzy Szmajdziński, Wicemarszałek Sejmu, Sojusz Lewicy Demokratycznej.

Jerzy Szmajdziński: Kłaniam się, dzień dobry.

G.Ś.: Dzień dobry. Panie marszałku, wczoraj tak naprawdę pierwszy raz po wielu dniach spadków giełdy zanotowały wzrosty. Koniec kryzysu ekonomicznego?

J.S.: Czy koniec kryzysu instytucji finansowych? No, chyba jeszcze nie, ale zawsze lepiej, jak coś wzrasta niż spada.

G.Ś.: Czy pana zdaniem wobec tego zwołanie Rady Gabinetowej przez prezydenta, to, co proponował prezydent, to jest dobry pomysł – zawiązanie tego paktu antykryzysowego? Wczoraj mówił o tym w Sygnałach Dnia pan Janusz Śniadek, szef Solidarności, i że powinny w tym uczestniczyć i partie polityczne, i związki zawodowe.

J.S.: Rada Gabinetowa prerogatywa prezydenta, prezydent powinien w tej sytuacji takie posiedzenie zwołać, oczywiście uzgadniając termin i problematykę z premierem. To dobra okazja dla prezydenta wysłuchanie opinii głównych ministrów, nie tylko ministra finansów, który mówi, że wszystko jest w porządku. A później jest tak w porządku, że trzeba jednak te gwarancje podnieść. Nie słuchał Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ale kiedy Komisja Europejska podjęła w tej sprawie decyzję, no to się chwali, że właśnie podjął taką decyzję. Więc nie tylko ministra finansów, ale ministra gospodarki, ministra skarbu, dlatego że konsekwencje tego kryzysu instytucji finansowych, funduszy muszą się odbić na innych elementach gospodarki, na eksporcie, na zdolności, na kreatywności kredytowej.

G.Ś.: Czyli pan sugeruje, że to wszystko nas jeszcze czeka.

J.S.: Tak, to nie była tylko taka wydmuszka spekulacyjna, tylko to był poważniejszy kryzys i on jest poważniejszy w Stanach Zjednoczonych i dotyczy już niektórych dziedzin życia gospodarczego. I to samo będzie w Europie. To jest oczywiste, nieuchronne, ponieważ klęskę poniosła liberalna koncepcja ekonomiczna. Trzeba słuchać socjaldemokratów, trzeba budować społeczną gospodarkę rynkową, trzeba kreować uwzględniając reguły i mechanizmy rynkowe, no, jednak zachować interwencyjną działalność państwa, nie zostawiać tego tak zwanej niewidzialnej ręce rynku, bo ona przynosi takie efekty, jakie widzimy od kilku tygodni.

G.Ś.: Jakie powinny być skutki tego wszystkiego dla naszych polityków? Czy pana zdaniem na przykład rozważanie szybkiego przystąpienia do strefy euro to jest w tej chwili bardziej zasadne, czy mniej, czy powinniśmy się wstrzymać, czy powinniśmy właśnie proponować większą rolę państwa w regulacji rynku?

J.S.: Większe bezpieczeństwo, większe gwarancje, ale przy realizowaniu takiej właśnie społecznej gospodarki rynkowej jest wtedy, kiedy jest większy, silniejszy organizm. Lepiej się będzie broniło euro niż waluta w Islandii krajowa czy polski złoty. Więc to nie ulega wątpliwości, że dobrze być w strefie euro. Wtedy również możliwości interwencyjne są dużo większe, bo w coraz większym stopniu mamy do czynienia z globalnym rynkiem, z zależnościami daleko wykraczającymi poza europejski kontynent.

G.Ś.: Światowe media piszą w większości o kryzysie, polskie koncentrują się na sporze prezydenta z premierem. Już od wczoraj wiemy, że do Brukseli na szczyt Unii Europejskiej poleci i prezydent, i premier. Kto pana zdaniem z tego sporu wyszedł zwycięsko? Czy wyjdzie zwycięsko?

J.S.: Rządzenie w Polsce jest trudne, pewnie w innych krajach też. Dlaczego trudne? Dlatego że nikt nie ma władzy absolutnej. Władzą wykonawczą w Polsce dzieli się prezydent z rządem. Trzeba współdziałać, trzeba współpracować, taka jest istota polskiego ustroju, taka jest istota polskiej Konstytucji. Mamy do czynienia z chęcią zmiany tego ustroju gabinetowo–parlamentarnego na ustrój prezydencki.

Prezydent Kaczyński ze swoimi ambicjami nieograniczonymi chcę zwiększyć swoje prerogatywy i kompetencje przy każdej nadarzającej się okazji, chociażby traktat lizboński – chciałby specjalnej ustawy, która dałaby mu takie uprawnienia, których nie daje Konstytucja. Tutaj mamy do czynienia z rywalizacją. Jeszcze w tle z ambicjami reelekcji lub w przypadku Donalda Tuska chęci zostania prezydentem. I to wszystko powoduje, że ci politycy prawicy nie są w stanie z sobą współpracować, nie rozumieją zasad koabitacji. Nieograniczone ambicje prezydenta i słabość Donalda Tuska.

Kiedy miesiąc temu ustąpił prezydentowi, mówiłem, że na kolejnych szczytach będzie doradcą prezydenta do spraw rządowych, bo Lech Kaczyński raz zdobytego przyczółka, raz zdobytej władzy nie oddaje. No i tak się dzieje, co, oczywiście, Polskę kompromituje.

Prezydent ma większe kompetencje w zakresie polityki bezpieczeństwa, nie ulega to wątpliwości. W zakresie polityki zagranicznej też nie ulega wątpliwości, że intencją tych, którzy Konstytucję przyjmowali, tworzyli było to, że politykę zagraniczną kreuje rząd, prowadzi rząd, a prezydent współdziała z rządem i z właściwym ministrem w tym zakresie. To oznacza wiodącą rolę rządu, a prezydent ma opisane swoje kompetencje polegające na ratyfikowaniu umów międzynarodowych, które rząd wytworzy, do których rząd doprowadzi. To oznacza, że...

G.Ś.: No dobrze, a jeżeli prezydent chce polecieć na szczyt Unii Europejskiej, to premier może mu zabronić, argumentując na przykład że, nie wiem, nie ma samolotu czy nie przysyłając...

J.S.: Konstytucja to także praktyka. Otóż oprócz tego okresu, w którym Jarosław Kaczyński był premierem, nie ulegało żadnych wątpliwości, że Unia Europejska to kwestie społeczno–gospodarcze i że to jest domena rządu. Ta praktyka, którą wytworzył Aleksander Kwaśniewski jest też uzusem konstytucyjnym polegającym na tym, że prezydent jest główną osobą szczytów natowskich, a premier kieruje sprawami na forum Unii Europejskiej, która gospodarką się w pierwszej kolejności zajmuje. I to nie powinno ulegać... tego nie należało burzyć i niszczyć. Niestety, prezydent Kaczyński to zniszczył, tę konstytucyjną... ten konstytucyjny sposób prowadzenia w Polsce polityki z wszystkimi tego konsekwencjami, no bo premier nie może ustąpić, ponieważ nie jest w stanie porozumieć się z prezydentem w kwestiach dotyczących szczegółowych spraw ważnych dla Polski, a ponosi odpowiedzialność, bo prezydent nie ponosi odpowiedzialności.

G.Ś.: Czyli premier nie powinien ustąpić?

J.S.: Absolutnie nie, absolutnie nie. Ten spór konstytucyjny, bo jesteśmy w fazie kryzysu konstytucyjnego, to w tej sprawie absolutnie uważam, że racja jest po stronie Donalda Tuska. On sam tylko powinien powstrzymać swoich ministrów od komentarzy, wypowiedzi, które po prostu utrudniają Lechowi Kaczyńskiemu, nawet gdyby chciał zrezygnować ze swoich ambicji, to mu utrudniają, no bo jak słyszy o Shrecku, jak słyszy o innych... o swojej niekompetencji ze strony urzędników Donalda Tuska, to pewnie się krew w nim gotuje i mówi: a, to nie, a, to w życiu.

G.Ś.: Pana kolega partyjny i klubowy, pan Ryszard Kalisz powiedział, że jeśli premier nie informował prezydenta o agendzie szczytu w Brukseli, to powinien stanąć przed Trybunałem Stanu.

J.S.: No to ja się nie dopiszę do takiej... do takiego podgrzewania atmosfery, no ale takie rzeczy... Ryszard Kalisz ma rację, takie rzeczy zdarzać się nie powinny, bo one grożą w konsekwencji właśnie takimi działaniami.

G.Ś.: Jakie jest wyjście z tej sytuacji? Czy wyjściem jest skierowanie tego sporu do Trybunału Konstytucyjnego, określenie kompetencji prezydenta i premiera, czy może zmiana Konstytucji?

J.S.: Tak, sądzę, że wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego. Nie sporu, kto ma lecieć do Brukseli i stać na czele delegacji, bo tak chcą jakby osłabić ten wniosek politycy PiS-u. Nie o to chodzi, to jest spór kompetencyjny, w jakim zakresie reprezentuje Polskę i przedstawia polskie stanowisko premier i za to odpowiada, a w jakim zakresie prezydent. No, dla Trybunału to jest nowa sytuacja, bardzo trudna, ale liczę na to, że Trybunał nie zrezygnuje z zajęcia w tej sprawie stanowiska pod jakimś błahym pozorem formalnym.

G.Ś.: Dziękuję bardzo. Jerzy Szmajdziński był moim gościem.

J.S.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)