Logo Polskiego Radia
Jedynka
Marlena Borawska 18.06.2010

Polska żeruje na Warszawie

Warszawa oraz całe Mazowsze buntują się przeciwko płaceniu tzw. "janosikowego", czyli subwencji wyrównawczych. - Trzeba zapłacić około 2 mld zł na potrzeby innych samorządów, kiedy w Warszawie i na Mazowszu nie ma szkół, nie ma przedszkoli, nie ma remontowanych dróg, a ostatnio nawiedziła miasto powódź - powiedział w "Sygnałach Dnia" Rafał Szczepański ze Związku Stowarzyszeń Praskich.

Warszawa oprócz tego ma wiele innych wydatków. W mieście mieszka około 500 tys. ludzi z całego kraju, którzy są niezameldowani i nie płacą podatków. Kolejne kilkaset tysięcy dojeżdża do miasta codziennie, ponieważ tutaj pracuje - miasto musi płacić chociażby na komunikację miejską.

- Dobrobyt jest formalny – jest zżerany przez ukryte wydatki – komentuje Szczepański.

Ustawa, o której mowa, obowiązuje od 2003 roku, ale trwają już prace nad nowelizacją. – Rzeczywiście wtedy występowały dysproporcje, ale dzisiaj są one wyrównywane przez pomoc unijną – mówi Szczepański. Warszawa dostaje pomoc unijną głównie na metro.

Według nowego projektu Mazowsza limit roczny wpłat na „janosikowe” ma wynosić 10 proc. z dochodu (w tej chwili wynosi on około 50 proc.). – To jest dobra propozycja – ocenia przedstawiciel Związku Stowarzyszeń Praskich i apeluje do władz Warszawy o niepłacenie, albo co najmniej ograniczenie wpłat.

Jednak pomijając „janosikowe”, Warszawa i tak pozostaje najbogatszym miastem w Polsce. Średnie zarobki są tu najwyższe, a standard życia najlepszy. Z drugiej strony rozwój miasta spowodował ogromne zanieczyszczenie środowiska, a ludzie żyją w pośpiechu i stresie.

- Nie może być tak, że czy się stoi, czy się leży, nasze pieniądze się należą. Takie podejście powoduje patologie – mówi Szczepański.

(łk)

*

  • Henryk Szrubarz: A w naszym studiu Rafał Szczepański ze Związku Stowarzyszeń Praskich. Dzień dobry.

    Rafał Szczepański: Dzień dobry państwu.

    H.S.: Podobno Warszawa i Mazowsze buntują się przeciwko płaceniu tzw. „janosikowego”, czyli...

    R.S.: Tak, to jest ogromna kontrybucja, prawie 2 miliardy złotych, które trzeba zapłacić...

    H.S.: Subwencję wyrównawczą.

    R.S.: Tak, to są subwencje wyrównawcze, ale wolimy to nazywać kontrybucją, dlatego bo trzeba zapłacić około 2 miliardów złotych na inne potrzeby innych samorządów, kiedy w Warszawie i na Mazowszu brakuje pieniędzy na podstawowe potrzeby mieszkańców, nie ma szkół, nie ma przedszkoli, nie ma dróg właściwie remontowanych, powódź przyszła, trzeba remontować. Nie ma pieniędzy.

    H.S.: No ale skoro jest obowiązująca ustawa, skoro Warszawa jest najbogatszym miastem w Polsce, to dlaczego nie ma się dzielić tym bogactwem z innymi?

    R.S.: To jest nominalnie najbogatsze miasto. Mamy ogromne funkcje stołeczne, na które nie dostajemy ani złotówki z budżetu państwa, w Warszawie mieszka 500 tysięcy ludzi niezameldowanych z całego kraju, którzy nie płacą tutaj podatków, mamy kilkaset tysięcy ludzi, dla których są to miejsca pracy, którzy dojeżdżają do Warszawy codziennie, my musimy łożyć na komunikację miejską, na realizowanie potrzeb mieszkańców, którzy są spoza Warszawy i nie płacą tutaj podatków, tak że nasz dobrobyt jest tylko formalny i nominalny. On jest, można powiedzieć, zżerany przez te takie ukryte wydatki. Tak że wcale nie mamy się tak naprawdę czym dzielić, mamy braki.

    H.S.: Trybunał Konstytucyjny miał zająć się tym problemem.

    R.S.: No tak, Trybunał powinien się tym zająć. Mazowsze złożyło wniosek do Trybunału, nie ma jeszcze terminu, Mazowsze apeluje, pokazuje dramatyzm sytuacji, cięcia w budżecie Mazowsza są ogromne, cięcia są w szpitalach, w drogach, wszędzie, w kulturze. Warszawa jako miasto także za chwileczkę zacznie robić można powiedzieć bokami. 300 milionów złotych mniej wpływu z podatków w I kwartale. Przemnóżmy sobie to przez cały rok, w zasadzie tych pieniędzy na pewno zabraknie.

    H.S.: Ta ustawa, o której mowa, obowiązuje od 2003 roku.

    R.S.: Tak.

    H.S.: Podobno trwają prace nad nowelizacją tej ustawy.

    R.S.: Tak, ta data 2003 jest bardzo ważna, dlatego bo nie było wtedy pomocy unijnej. Wtedy rzeczywiście były pewne dysproporcje. Dzisiaj te dysproporcje są wyrównywane przez pomoc unijną i czas to zmienić, bo zmienił się świat, zmienił się kraj, zmieniły się warunki. Dzisiaj biedniejsze samorządy dostają naprawdę dużą pomoc ze środków unijnych. Chcemy...

    H.S.: A Warszawa?

    R.S.: A Warszawa nie dostaje, ona dostaje tylko w części oczywiście na infrastrukturę, między innymi na metro, bo gdyby nie pomoc unijna, to byśmy nie mieli metra w Warszawie, nie mielibyśmy infrastruktury, która służy także całemu krajowi, funkcjom centralnym można powiedzieć.

    H.S.: A Warszawa nie dostaje tej pomocy unijnej w takiej wysokości jak inne miasta czy inne miejscowości, dlatego bo jest bogata?

    R.S.: Tak, nie dostaje, bo jest formalnie bogata, tak.

    H.S.: I kółko się zamyka.

    R.S.: Tak, czyli kółko się zamyka. Czyli w Warszawie są mieszkańcy, którzy są niezameldowani, nie płacą podatków, za nimi można powiedzieć idą podatki do ich miejscowości, w których nie przebywają, natomiast ich dzieci... oni korzystają z transferów społecznych w Warszawie do przedszkoli, do szkół, z komunikacji miejskiej, czyli my za nich można powiedzieć w Warszawie płacimy, nie korzystamy z dużej części pomocy unijnej. Jak zsumujemy te debety, to naprawdę nie jesteśmy wcale bogatsi, tylko jesteśmy można powiedzieć tak praktycznie... zubożeliśmy strasznie w Warszawie. Nie mamy na infrastrukturę, nie mamy na rozwój. To jest właśnie skutek „janosikowego”. To jest zła ustawa, od początku nazywana „janosikowym”. No, coś w tym jest, jednak ta mądrość ludowa mówi: „janosikowe”, czyli taki podatek zbójecki.

    Wiesław Molak: Dlatego mazowieccy starostowie opracowali propozycje mające na celu zmianę tego stanu rzeczy. Przewidują m.in. limit rocznych wpłat na „janosikowe” właśnie na poziomie 10% dochodów oraz połączenie trzech funduszy wyrównawczych dla gmin, dla powiatów i dla województw w jeden fundusz. Czy to jest dobra propozycja?

    R.S.: Tak, to jest bardzo dobra propozycja. I jeszcze mój komentarz do tego: uważam, że „janosikowe” nie powinno iść na potrzeby bieżące samorządów, na pensje, dopłaty, jakieś tego typu rzeczy. To powinny być tworzone specjalne fundusze, na przykład wspieranie funduszy klęskowych. Przychodzi sytuacja dramatyczna, tak jak powódź obecnie, to w takich sytuacjach powinny być uruchamiane środki ze skarbonki nowego podatku wyrównawczego. Nie powinniśmy tych środków przejadać. W końcu to jest zła metoda ciągłe przejadanie środków, które zabieramy jednym i dajemy drugim. Powinniśmy gromadzić środki i wspierać w sytuacjach, kiedy są sytuacje krytyczne i kiedy trzeba pomóc. I wtedy ten podatek byłby dobry, to wtedy warto go uruchamiać.

    H.S.: Ograniczony powinien być do 10%, takie w każdym razie są propozycje, a w tej chwili jest to ile procent?

    R.S.: Na Mazowszu to chyba jest ponad 50% się płaci, Mazowsze musi zaciągać kredyt, żeby zapłacić podatek. To jest przykład absurdu. Ale wracając także do Warszawy, bo to też jest bardzo istotne, tutaj też mamy duże luki z powodu „janosikowego”. I to, co jest istotne – na Mazowszu rodzi się bunt wobec „janosikowego”.

    H.S.: Marszałek województwa mazowieckiego już się zbuntował i zamierza ograniczyć.

    R.S.: No bo nie ma z czego płacić. Jak można płacić, kiedy... jak można płacić jakoby będąc bogatym, kiedy trzeba zamykać... ograniczać pracę szpitali, ośrodków kultury, bibliotek, szkół. To są rzeczy niemoralne. I uważam, że trzeba popierać marszałka w tych działaniach, żeby jednak wywrzeć presję na rząd, na parlament, żeby jednak to doprowadzić do jakiegoś rozsądnego poziomu. I uważam, że za marszałkiem powinna podążyć także Warszawa. I chciałbym można powiedzieć z pozycji Pragi, dzielnicy, części Warszawy, która jest biedna, zaapelować do władz Warszawy: także rozważcie niepłacenie tego podatku! To jest apel do prezydenta Warszawy, do Rady Warszawy. Ograniczmy wpłaty do budżetu w związku z „janosikowym”, bo na koniec roku możemy mieć bardzo duże problemy jako miasto.

    W.M.: A nie lubi się Warszawy i Mazowsza w parlamencie?

    R.S.: Jak widać po „janosikowym”, nie lubi się, nie lubi się Legii Warszawa, ale to w końcu życie społeczne to nie tylko piłka nożna i nie można tego traktować jak mecz, prawda? Nie dostajemy pieniędzy z budżetu państwa na metro, nie dostajemy pieniędzy na funkcje centralne. Przecież u nas są ambasady, jest cała obsługa konsularna, do Warszawy przychodzą delegacje różnych grup społecznych, które protestują nie przeciwko władzom Warszawy, tylko przeciwko funkcjom, działaniom rządu. A my to musimy wszystko organizować, zabezpieczać i sprzątać potem. I za to płacimy.

    H.S.: Ale z drugiej strony Warszawa i tak jest najbogatszym miastem w Polsce, tutaj standard życia jest najwyższy. Tutaj średnia zarobków też właściwie można powiedzieć jest najwyższa w kraju. A z drugiej strony przecież też mamy obszary biedy w pozostałej części Polski. Słowo „solidarność” nasuwa się samo przez się.

    R.S.: Tak, solidarność, ale mądra solidarność, to, co w Unii Europejskiej się obecnie kreuje, to nie chodzi o to, że my mamy pomagać wszystkim, dlatego że są. Musimy pomagać tym, którzy nie mogą sobie sami pomóc, a chcą działać. I tym trzeba pomagać. Na tym polega mądra solidarność. Nie może być tak: czy się stoi, czy się leży, nasze pieniądze się należą. To demoralizuje, to powoduje patologie, to powoduje popadanie w trwały taki proces biedy. Ludzie muszą się starać i trzeba im wtedy pomagać. Jak chcą, to trzeba pomagać, to musi być mądra solidarność. Słowo solidarność musi być kojarzone ze słowem mądrość i wtedy trzeba pomagać.

    A czy bogactwo Warszawy... Tutaj jest w Warszawie najwięcej tworzonych miejsc pracy dla ludzi także spoza Warszawy. Pamiętajmy o tym, że te miejsca pracy, te kilkaset tysięcy miejsc pracy to jest utrzymanie dla setek tysięcy rodzin spoza Warszawy. Czy mamy największy komfort życia? Mamy największe zabieganie, nasze warunki życia są jednak trudne, ogromne zanieczyszczenie środowiska, pośpiech, stres. Coś za coś, prawda? My nie odpoczywamy, nie mamy świeżego powietrza, my płacimy i nasze rodziny płacą za nasze starania, za naszą pracowitość. Ale także uważam, że dając te miejsca pracy, stwarzając te warunki, powinniśmy być traktowani jako lokomotywa rozwoju naszego kraju. Nie można tej lokomotywy zatrzymywać takimi głupimi podatkami.

    W.M.: Ostatni wpis na naszej skrzynce esemesowej: „Kiedyś przecież cała Polska odbudowywała stolicę”.

    H.S.: Swoją stolicę.

    R.S.: Tak, to jest dobre słowo „swoją” stolicę. Warszawa jest stolicą Polski, to jest zapis w Konstytucji. Nie tylko orzeł, nie tylko nasze godło, ale także nasza stolica. Powinniśmy być dumni z naszego miasta i być dumni z naszej stolicy. To jest ogromna historia, to jest danina setek tysięcy ludzi, którzy położyli tutaj głowę, dali krew w Powstaniu Warszawskim. I musimy pamiętać, że Warszawa także walczyła za cały kraj. Tak że nie traktujmy Warszawy tylko w kategoriach, że tutaj jest blichtr, tutaj jest najwięcej pieniędzy, tutaj jest, można powiedzieć, taka centralność. Warszawa to jest historia naszego kraju, jesteśmy jednym narodem, nie powinniśmy stosować takich antagonizmów.

    H.S.: I twardo trzeba rozmawiać o pieniądzach.

    R.S.: Tak jest. I szanować się, i nie robić głupich posunięć.

    H.S.: Rafał Szczepański ze Związku Stowarzyszeń Praskich gościem Sygnałów Dnia. Dziękuję bardzo.

    R.S.: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)