Logo Polskiego Radia
Jedynka
Petar Petrovic 19.11.2010

Nie ma budżetu, jest prowizorium

- Kilka państw cieszyło się z tego, że Unii nie udało się zapiąć budżetu na przyszły rok – uważa Janusz Lewandowski.
Janusz LewandowskiJanusz Lewandowskifot: A. Żak/PR

Zdaniem Janusza Lewandowskiego, unijnego komisarza ds budżetu to, że nie ma jeszcze budżetu unijnego nie jest "końcem świata". Podkreślił on, że Traktat Lizboński przewiduje i taką sytuację.

Gość "Sygnałów Dnia" powiedział, że w grudniu dojdzie do kolejnej próby uzyskania porozumienia w tej sprawie. Rezultatem obecnego stanu rzeczy są straty finansowe w każdym zakątku Europy.

- Kilka stolic, zwłaszcza Londyn, miało wyraźną satysfakcję z tego, że nie udało się osiągnąć porozumienia. W państwach tych opłaca się robić politykę wewnętrzną na krytykowaniu projektu europejskiego – podkreślił w rozmowie z Krzysztofem Grzesiowskim.

Janusz Lewandowski odniósł się też do zagrożenia zmniejszeniem dopłat dla rolników. Podkreślił, że są one wypłacane przez agencje rządowe, ale Warszawa oczekuje ich rekompensaty z Brukseli, która zwykle przychodzi w największych wartościach w styczniu i lutym.

- My im jednak w tych miesiącach tego nie skompensujemy, gdyż mamy dużą lukę w budżecie. Może zabraknąć też pieniędzy na Fundusz Solidarności dla krajów dotkniętych przez klęski żywiołowe – podkreślił gość radiowej Jedynki.

Dodał, że brak przyjęcia budżetu negatywnie odbije się też na służbie unijnej, która będzie musiała działać w ograniczonym kształcie.

(pp)

Aby wysłuchać całej rozmowy kliknij "Nie ma budżetu, jest prowizorium" w boksie "Posłuchaj" w kolumnie po prawej stronie.

"Sygnałów Dnia" można słuchać w dni powszednie od godz. 6:00.

*

Krzysztof Grzesiowski: Pozostajemy jednak w świecie pieniędzy i to ogromnych. Unijny budżet na rok 2011. Janusz Lewandowski, unijny komisarz ds. budżetu, jest naszym gościem. Dzień dobry, witamy.

Janusz Lewandowski: Dzień dobry.

K.G.: Budżet, którego nie ma.

J.L.: No ale to nie koniec świata, bo...

K.G.: Na szczęście.

J.L.: ...traktat lizboński przewiduje i taką sytuację. Więc będziemy się szykowali na prowizorium, ale też usiłując w grudniu znaleźć chętnych do porozumienia, żeby jednak radzić sobie bez prowizorium, które oznacza sporo kłopotów dla wielu krajów.

K.G.: Ale jaka jest szansa, że jednak będzie obowiązywał budżet prowizoryczny, tak go nazwijmy?

J.L.: Więc oczywiście konkretnie my, ja musi, musimy być gotowi na ten gorszy scenariusz, czyli 1/12 co miesiąc z małymi dodatkami. Właściwie w każdej (...)

K.G.: Czyli 1/12 z budżetu z roku 2010, czyli z bieżącego.

J.L.: Tak, tak. Tylko takiego jeszcze bez poprawek, czystego, co oznacza wiele, wiele miliardów mniej i oczywiście duże kłopoty właściwie w każdym zakątku Europy, chociaż ja tego nie dramatyzuję, bo jakoś będziemy musieli sobie z tym radzić, czyli się przygotować na taki scenariusz. Natomiast oczywiście pozostał nam grudzień, a grudzień to jest taki miesiąc pogodnego nastroju świątecznego, w którym może uda się pokonać blokadę kilku krajów, bo tak naprawdę chodzi o kilka krajów, które chyba nawet cieszyły się, że nie ma tego porozumienia.

K.G.: Kilka krajów, czy zwłaszcza jeden, czyli Wielka Brytania?

J.L.: Zwłaszcza jeden, bo jeżeli premier tego kraju w Izbie Gmin, żeby w ogóle już nie nazywać, nie przybliżać tego kraju ani instytucji, to tak powiedziałbym, oświadcza, że właściwie odniósł sukces, bo nie ma budżetu, to jest bardzo taki znamienny znak nowych czasów w Europie, właśnie w kilku krajach, w których z różnych przyczyn opłaca się robić politykę wewnętrzną na krytykowaniu projektu europejskiego, który jest niezmierną wartością dla tych nowych, którzy przyszli spoza żelaznej kurtyny.

K.G.: Zanim porozmawiamy o tym, dlaczego tak się stało, to może jakie mogą być tego faktu konsekwencje, bo to jest istotne, bo to już w Polsce pojawiła się wiadomość, że może na przykład zabraknąć pieniędzy na dopłaty dla rolników.

J.L.: Dopłaty są wypłacane przez rząd, przez agencje rządowe, natomiast oczywiście one wtedy czy Warszawa oczekuje tak zwanej rekompensaty w Brukseli, która zwykle przychodzi w największych wartościach w styczniu i lutym. I my takich kwot nie mamy. Tylko że Polska nie jest na liście 11 krajów, którym umożliwiliśmy z uwagi na ich trudną sytuację, a wspomniana przed chwilą w radiu Irlandia należy do tych 11 krajów, które mogły wpłacić rolnikom duże zaliczki na rok 2011, idące w miliardy euro i my im w styczniu i lutym nie skompensujemy tego, bo nie mamy na to pieniędzy, mamy lukę około 24 miliardów, jak będzie prowizorium, i oznacza to pogorszenie sytuacji budżetowej. W ten sposób jakby Londyn jeszcze bardziej uszkodził Dublin, bo oznacza to pogorszenie sytuacji budżetowej tego kraju, który i tak jest w kłopotach.

K.G.: Może podobno zabraknąć pieniędzy na unijny fundusz, istotny bardzo w związku z tym, co dzieje się w przyrodzie niestety, mam na myśli Fundusz Solidarności, czyli to są pieniądze, które są przekazywane krajom między innymi poszkodowanym przez klęski żywiołowe.

J.L.: Tak, to jest właśnie wada takiego prowizorium, że nie ma żadnej elastyczności. Żaden z tzw. instrumentów elastyczności reagowania na zewnętrzne (coraz częściej to są katastrofy naturalne) zjawiska, nie jest w naszej dyspozycji. W tym jest tzw. Fundusz Solidarności dla Polski, to jest ponad 105 milionów euro do wypłaty potencjalnie w roku 2011, ale z tych samych powodów rości sobie rekompensatę za szkody. I taki jest mechanizm po prostu europejskiej solidarności. Słowacja, Węgry, Czechy, Croatia, czyli Chorwacja, oraz Rumunia. I co właściwie jest przewidywalne w tej nieprzewidywalnej sytuacji roku 2011, że jednak nie będziemy w stanie jak Europa zareagować, gdy zdarzy się jakieś wielkie nieszczęście poza kontynentem, a one się coraz częściej w postaci...

K.G.: Na to po prostu nie mamy wpływu.

J.L.: No tak, to są... Można przewidywać nieprzewidywalne i wtedy nie mamy pieniędzy, żeby pomóc, tak jak pomogliśmy Haiti czy duże pieniądze na ofiary powodzi w Pakistanie.

K.G.: No i jeszcze jedna kwestia. Niedawno głośno było w naszym kraju w sprawie tego, ilu ambasadorów unijnych będziemy mieli i w jakich placówkach dyplomatycznych, w jakich krajach. A tymczasem czy w ogóle ta unijna służba dyplomatyczna powstanie ze względu na sytuację z budżetem na 2011 rok?

J.L.: Ona już działa...

K.G.: Ale w takim kształcie, w jakim powinna, docelowym.

J.L.: ...tylko sobie będzie w takim bardzo ograniczonym kształcie działała, co oczywiście zatrzyma też przepływ ludzi, który miał nastąpić ze służb dyplomatycznych poszczególnych krajów, bo rzeczywiście... To chciałbym akurat zobaczyć, nie wiem, ile ambasad potrzebnych jest dwudziestu siedmiu krajom w Botswanie na przykład i pewnie tu jakieś możliwości do oszczędzania są. Ale ten cały proces zostanie zatrzymany, ta służba nie rozwinie się w roku 2011 na malutkim budżeciku i szkieletowej obsadzie. Ale dlatego wyliczamy sobie powody, dla których jeszcze warto spróbować w grudniu, żeby było porozumienie i żeby te różne zakątki Europy różne projekty europejskie i różne oczekiwania nie zostały uszkodzone.

K.G.: Czy cały ten problem z budżetem na rok 2011, budżetem unijnym, powstał w związku z traktatem lizbońskim, który wzmocnił rolę Parlamentu Europejskiego w budżetowych negocjacjach?

J.L.: To raczej jest zasługa Lizbony, że ciało wybrane demokratycznie, czyli ludzie wybrani przez ludzi, ciało zwane Parlamentem Europejskim ma rosnącą rolę, bo to jest grupa ludzi, która myśli w kategoriach wspólnotowych, również w kategoriach solidarności przekładalnej na pieniądze. Ja nie chciałbym, żeby przyszłość europejskich finansów leżała głównie w gestii tych, którzy chcą ciąć, bo mają kłopoty u siebie, tylko pomimo tego wielkiego rozszerzenia w ostatnich latach budżet europejski jest mniej więcej na tym samym poziomie w odniesieniu do PKB. Nie może się zadłużać, my nie możemy robić deficytu i nie może być kozłem ofiarnym kłopotów paru krajów wynikających z nieodpowiedzialności ich polityków.

K.G.: Nowe źródła finansowania unijnego budżetu. Jest taki temat. Czy rządom krajowym w ogóle chce się na ten temat rozmawiać?

J.L.: Rządy nie bardzo chcą w wielu częściach Europy, ale...

K.G.: Bo obowiązków jest coraz więcej, zobowiązań coraz więcej, a pieniędzy tyle, ile jest.

J.L.: No więc stajemy przed takim napięciem, jakie jest wyraźnie w tych instytucjach, w tym projekcie europejskim jako całości. Rzeczywiście deleguje się coraz więcej uprawnień na poziom Brukseli, to są niekiedy bardzo poważne uprawnienia, na przykład bezpieczeństwo energetyczne, wspólna polityka imigracyjna, coraz więcej polityki zagranicznej, mówienie jednym głosem, a jednocześnie jest ta pokusa oszczędzania z uwagi na kłopoty domowe. Powtarzam bardzo wyraźnie: budżet europejski jest niezwykle oszczędny w swoich wzrostach i nawet o połowę, pomimo rozszerzenia Unii Europejskiej, nie wzrósł w stosunku do tego, jak rosły budżety narodowe, które czasami są właśnie dziełem właśnie takich dobrych wujków, dobrych Mikołajów dla własnej publiczności. No ale teraz to napięcie jest bardzo widoczne rzeczywiście i chciałbym, aby w rozmowach o przyszłości uczestniczył Parlament Europejski, który reprezentuje taki pogląd, że jak są polityki, które mają być wspólne, to one są gołosłownym sloganem, jeżeli nie są zaopatrzone w linie budżetowe.

K.G.: Optymistycznie, że grudzień. Pesymistycznie?

J.L.: No, pesymistycznie to jest początek roku, w który wchodzimy z tymi dwunastkami i rodzą się kłopoty w kilku zakątkach. Na szczęście my nie jesteśmy tym krajem najbardziej dotkniętym. I wtedy dalej pracujemy na to, żeby było porozumienie, tylko już początek roku po raz pierwszy, czego nie pamiętają najstarsi ludzie w administracji unijnej, bo to był jakiś początek lat 80., nie ma budżetu.

K.G.: Janusz Lewandowski, unijny komisarz ds. budżetu, gość Sygnałów Dnia. Dziękujemy bardzo za rozmowę.

J.L.: Dziękuję.

(J.M.)