Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
Sylwia Mróz 12.12.2012

Psycholog radzi, jak przeżyć koniec świata

Skoro świat miał swój początek, to pewnie kiedyś nastąpi jego kres. Koncepcja końca świata jednym wydaje się świetnym tematem do żartów; w innych budzi strach, grozę i zaciekawienie...
Psycholog radzi, jak przeżyć koniec światasxc.hu

Boimy się kresu wszechrzeczy, a jednocześnie z niecierpliwością wyczekujemy kolejnej daty "końca świata”, by sprawdzić co też się wtedy stanie. Potem nie będzie już nic: ani długów w banku, ani kłopotów, ani innych spraw, z którymi musimy się borykać. Koniec świata jest więc nie tylko dobrym produktem biznesowym, dzięki któremu można przyciągnąć rzesze turystów, ale również praktyczną życiową koncepcją...

O końcu świata piszemy w naszym serwisie z przymrużeniem oka, jednak dla psychologów i psychiatrów ten temat nie jest wcale lekki. Obawiają się oni, że może tego dnia dojść do fali samobójstw osób zaburzonych, które wierzą w przepowiednie Majów. Dlatego też zapytaliśmy psychologa, jak przeżyć koniec świata.

Sylwia Mróz, Polskie Radio: Wiara w koniec świata jest o tyle wygodna, że potem nie ma już nic. Ale czy poddają się jej tylko ludzie z problemami ?
Michał Lewandowski, psycholog: - Jeśli tak, to sporo ich mamy. Według badań 15 % Polaków wierzy, że koniec świata nastąpi w trakcie ich życia. Oczywiście z jednej strony to objaw pewnej trudności w radzeniu sobie z otaczającą rzeczywistością, czy zrozumieniem świata wokół. Z drugiej strony - wynik pewnej atmosfery, wzmacnianej przez środki masowego przekazu. Kryzys, wojny, katastrofy, nieszczęścia. Tymi wydarzeniami karmią się media, kreując i wzmacniając w nas obraz świata jako złego i wrogiego.

Skoro zewsząd atakują nas informacje, że wszystko zmierza w złą stronę, dla niektórych ludzi naturalny wydaje się wniosek o zbliżającym się końcu świata. Nie jest jednak tak, że wszyscy, którzy w niego wierzą, chcieliby żeby się dokonał. Jak powiedział kiedyś ktoś mądry, "nawet ci, którzy chcą iść do nieba, nie chcą umierać, aby tam się znaleźć".
W czym pomaga wiara w koniec świata?
- Zwróciłbym uwagę na trzy korzyści, choć słowo jest być może dość przewrotne w tym kontekście. Zakładając jednak, że wszystko, co robimy, stanowi jakąś próbę zaadaptowania się do świata, możemy mówić o realnych korzyściach końca świata.

Po pierwsze wiara taka jest ukierunkowaniem i emanacją naszego lęku. Obawiamy się o swoją przyszłość, o to, jak damy sobie radę, staramy się znaleźć sens w otaczającej nas rzeczywistości. To bardzo często lęki mało konkretne, rozmyte, a przez to jeszcze bardziej zagrażające. Natomiast koniec świata jest wyrazistym i konkretnym wydarzeniem, którego możemy się obawiać, na które możemy przerzucić cały nasz lęk. Wydaje się nam on wtedy zrozumiały i oczywisty. W końcu trudno nie obawiać się końca świata...
Drugą korzyścią z wiary jest to, że koniec świata uwalnia nas od odpowiedzialności. Przecież nic na to nie poradzę, nie zatrzymam go. Właściwie nic nie muszę już robić, gdyż wraz z końcem świata wszystkie moje problemy rozwiążą się same.

Trzecią korzyścią, jaką możemy mieć z tego rodzaju wiary, jest wspomniana już chęć nadania sensu rzeczywistości i osiągnięcia pewnej przewidywalności świata. Części ludzi łatwiej jest wierzyć w jakiś "inteligentny" plan, stworzony przez boga, naturę, kosmitów, czy kogokolwiek/cokolwiek innego. Mało tego, że ktoś to zaplanował, to jeszcze ktoś inny to przewidział, na przykład Majowie. Daje to ludziom pewne paradoksalne - w kontekście idei końca świata - poczucie bezpieczeństwa. Złudne, ale jednak dające ukojenie.
Niektórzy powtarzają, że wystraszoną masę ludzką jest łatwiej kontrolować. Jak koncepcje apokaliptyczne wpływają na nas jako zwykłych ludzi?
Faktem jest, że w momencie niepokoju społecznego, frustracji, kryzysu łatwiej dochodzą do głosu idee konserwatywne, autorytarne. W obliczu apokalipsy ludzie chcieliby, żeby ktoś tą całą sytuacją pokierował, zarządził twardą ręką. Wystraszona masa ludzka rzeczywiście łatwiej poddaje się kontroli, jak również łatwiej ulega manipulacji. Przykładowo: ktoś musi być winny apokalipsie, więc jeśli znajdziesz wspólnego wroga, ludzie pójdą za tobą.
To, co wydaje mi się jednak najważniejsze, to fakt, że na strachu, na wizjach apokaliptycznych trudno budować przyszłość, zarówno w perspektywie indywidualnej, jak i społecznej. W obliczu apokalipsy nie koncentrujemy się na kreowaniu dobrobytu, na długofalowych planach rozwoju. W obliczu apokalipsy możemy tylko nastawić się na przetrwanie albo stanąć bezradnie.
Jak nie dać się zwariować i dosłownie "przeżyć koniec świata"?

Mniej zajmujmy się światem, a bardziej sobą. Skoncentrujmy się na swoim życiu, na swojej rodzinie, swoich marzeniach i planach. Budujmy własne życie zamiast zajmować się "końcem świata". Skoncentrujmy się bardziej na "tu i teraz". Przyszłość jest tylko wyobrażeniem, a swoją własną kreujemy, myśląc, czując, działając dzisiaj, tutaj, teraz.
Oglądajmy mniej telewizji, czytajmy mniej gazet. Świat przedstawiany jest tam przez pryzmat sensacji, najczęściej negatywnej. Zamiast patrzeć w telewizor, rozejrzyjmy się wokół; najczęściej okaże się, że nie jest tak źle. A jeśli nawet jest, to przynajmniej możesz coś z tym zrobić (w odróżnieniu od "światowego kryzysu").
Rozwiązuj problemy miast zamiatać je pod dywan. Im więcej "brudów" pod dywanem, tym mniejsze jest Twoje poczucie bezpieczeństwa i większe poczucie zagrożenia "końcem świata".

Działaj, rozwijaj się. To ważne, abyś miał poczucie, że Twoje życie ma sens i że dokądś zmierzasz.

Wywiadu drogą mailową udzielił Michał Lewandowski, psycholog biznesu, psychoterapeuta.

Sylwia Mróz z Meksyku, polskieradio.pl

>>>Poznaj Meksyk - zobacz serwis Koniec świata według Majów>>>