Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 04.12.2008

Wszyscy mamy “Google-mózgi”

Współczesna technologia zmienia nasze umysły – to nie ulega wątpliwości.

Badacze uważają, że godziny spędzone przed Internetem wpływają na funkcjonowanie ludzkiego mózgu. Czy wychowane przy komputerze dzieci lepiej reagują na emotikony niż na zwykłe uczucia?

Wbrew pozorom, to nie są troski rodziców, ale naukowców, którzy specjalizują się w ludzkim mózgu. Jakiś czas temu przez świat przetoczyła się burza wokół brutalnych gier, ale obecne zagadnienie wykracza daleko poza czysto psychologiczne oddziaływanie brutalnych scen na młode umysły. Niektórzy naukowcy twierdzą bowiem, że wirtualny świat może zmieniać sposób, w jaki czytamy, uczymy się i wchodzimy w kontakty z innymi ludźmi.

Dokładnej odpowiedzi jeszcze nie znamy, dr Gary Small z Uniwersytetu Kalifornijskiego uważa jednak, że codzienny kontakt z technologią taką jak komputer czy komórka może zmienić sposób funkcjonowania ludzkiego mózgu. Wielogodzinne zadania związane z technologicznymi nowinkami wpływają na zmniejszenie się ilości godzin spędzonych w „tradycyjnym” ludzkim towarzystwie, a to z kolei osłabia podstawowe umiejętności np. czytania cudzego wyrazu twarzy podczas konwersacji.

Zgodnie z zasadą, że organ nieużywany zanika, te połączenia nerwowe, które odpowiadają za kontakty twarzą w twarz zaczynają się robić coraz słabsze, uważa Small. To z kolei w sposób nieunikniony doprowadzi nas do sytuacji, w której staniemy się niedopasowani społecznie, nie będziemy potrafili czytać mowy ciała, a to poskutkuje daleko idącą izolacją.

Dr Small uważa, że efekty widać najbardziej u tzw. „cyfrowych autochtonów”, czyli pokolenia urodzonego w latach 90. XX wieku i później. – Trzeba pomóc im wypracować zachowania społeczne, a starsi ludzi, tzw. cyfrowi imigranci, powinni im w tym pomóc – mówi. Zresztą podobna pomoc potrzebna jest i w drugą stronę, aby starsi członkowie społeczności nie czuli się zagubieni w nowym, cyfrowym świecie.

Podobne zastrzeżenia miał 2000 lat temu Sokrates, ostrzegając współczesnych przed erą słowa pisanego i utratą wszelkiej tradycji mówionej (dodajmy, skutki związanego z pismem zapominania tego, czego wcześniej pilnie się uczono na pamięć, są dla historyków do dzisiaj problematyczne). W XX wieku podobne obawy budziła rosnąca popularność telewizji. Dr Small, którego książka „iUmysł” („iBrain”) ukazała się niedawno w USA, przyznaje, że nie jest w stanie precyzyjnie wskazać zmian, które zachodzą w umysłach obecnego, cyfrowego pokolenia. Tracey Shors z Rutgers University uważa jednak, że, choć trudno tego dowieść, zmiany zachodzą, a teoria Smalla jest godna uwagi. Nieco bardziej sceptyczny jest psycholog Robert Kurzban z Uniwersytetu Pennsylwanii. Uważa, że nauka wciąż jeszcze wie zbyt mało na temat tego, jak aktualne zachowanie danego człowieka wpływa na funkcjonowanie mózgu w zakresie jego zachowań społecznych.

Pewne jednak jest to, że korzystanie z Google’a może wpłynąć na sposób, w jaki czytamy. Zwykle dziecko uczy się wchodzić w świat liter stopniowo, aby uzyskiwać dostęp do skomplikowanych informacji, schowanych poza dosłownym znaczeniem słów. Maryanne Wolf z Tufts University wskazuje jednak, że w dzisiejszym świecie przewagę uzyskuje szybka i powierzchowna lektura, której celem jest zdobycie najprostszych informacji. Wolf obawia się, że wczesny kontakt z tekstami publikowanymi w Internecie sprawi, że zaniknie umiejętność czytania z pełnym zrozumieniem skomplikowanego tekstu.

Pewne jest, że troski naukowców nie są pozbawione podstaw. Wkrótce może się okazać, że atomizacja społeczeństwa to nie tylko proces społeczny, ale i biologiczny. A, nie zapominajmy, im głębsze jest biologiczne podłoże danego zjawiska, tym trudniej je wykorzenić. Czy czeka nas zatem era samotności?

(fw)