Logo Polskiego Radia
Trójka
migrator migrator 23.04.2008

Grzegorz Napieralski

Zapewniam, że u nas te różnice też będzie widać. Nie będą wielkie, bo jesteśmy w jednej partii politycznej. Myślę, że przed pierwszym zjazdem wojewódzkim 1. maja każdy z nas określi swoje credo.

I doszedł! Doszedł na piechotę Grzegorz Napieralski, sekretarz generalny SLD. Dzień dobry.

Dzień dobry Panie redaktorze, dzień dobry Państwu.

Myślałem, że Pan zahaczył o Kancelarię Premiera. To niedaleko. I jakiś spóźniony prezent dla szefa rządu z okazji urodzin?

Prezent powinien być wczoraj, nie dzisiaj.

Był?

Nie, życzenia.

Złożył Pan życzenia premierowi?

Tak, miałem okazję złożyć życzenia za pośrednictwem jednej z telewizji komercyjnych, bo akurat byłem w programie. Osobiście pan premier mnie nie zaprosił.

Wszyscy wręczają premierowi prezenty, nawet reporter „Faktu” – muszę powiedzieć, że to mnie zdziwiło – wręczył premierowi prezent, koszulkę z autografem jego ulubionego piłkarza, Brazylijczyka Kaki. To ciekawy obyczaj, żeby reporterzy wręczali prezenty premierowi.

Zawsze jakaś „nowa świecka tradycja” się rodzi przy okazji różnych uroczystości. Tak samo widocznie teraz się narodziła.

Premier zażartował, że tego samego dnia urodził się on, Kaka i Stalin.

Żart jest mocny.

Myśli Pan, że premier powinien mieć dobry humor? Nie tylko z powodu urodzin, ale generalnie.

W urodziny powinien mieć dobry humor, bo to jest ważne święto każdego człowieka, każdy powinien świętować i być w tym dniu szczęśliwym. Natomiast premier powinien się już po trosze martwić.

Czym?

Tym, że jego reformy nie wychodzą. Miał być sprawnie przygotowany rząd, a widać, że rząd jest nic nie robiący. Ja to nazywam „rząd leniuszków”. Świetna propaganda, ale nic nie robi.

Propaganda też zabiera czas i energię.

Tego akurat nie rząd, tylko specjaliści od propagandy lepiej wykonują tę pracę. Jest też to prawdziwe życie – to realne, nie polityczne, nie to medialne z kolorowych gazet. Czyli rosnące ceny, czyli problemy w służbie zdrowia, czyli problemy w sferach społecznych, w edukacji. Oczywiście propaganda może to załatwić, ale na krótką chwilę. Bo ludzie za chwilę zajrzą do portfela i nic już nie będzie.

Nie przesadza Pan?

Nie, nie przesadzam. Bo premier nie ma żadnego pomysłu. Jego ekipa próbuje przez jakieś triki PR-owskie powiedzieć, że będzie wymieniał ministrów w rządzie, więc poprawi się jakość rządzenia. Ale jakoś nie wierzę panu premierowi.

Jak by nie wymieniał, to powiedziałby Pan, że nic nie robi, bo nie wymienia.

Nie. Ja bym chciał, żeby ci ministrowie, którzy działali – możemy ich krytykować – ale żeby coś robili. Dzisiaj jest tak: premier jest gdzieś za granicą albo na jakiejś konferencji prasowej, rzuca temat, rzuca jakieś hasło, ale za tym hasłem nic nie idzie. Jest wielki szum medialny, ale nie ma projektów ustaw.

Wczoraj usłyszeliśmy duży konkret. Rząd przyjął wczoraj czteroletni plan prywatyzacji. Tak konkretnych danych dawno w tym temacie nie było. Sprzedaż państwowych udziałów w siedmiuset czterdziestu spółkach ma przynieść trzydzieści miliardów złotych. Banki, energia… – to ma trafić na giełdę.

No, właśnie. To mnie trochę martwi. Dlatego, że straszna jest skala tej prywatyzacji. Bardzo krótki czas, na razie bardzo mgliste założenia, duże kwoty, szczytne cele, ale – tak jak powiedziałem wcześniej – od samego początku rządzenia premiera Tuska mieliśmy szczytne cele, piękne zapowiedzi i za tym nic nie szło.

Ale co Pan martwi w tej prywatyzacji? Że ona nie będzie zrobiona? Czy że jest za duża, za mała?

Martwi mnie po pierwsze – skala, po drugie – że tak dużo przedsiębiorstw. Nie wiem, w jaki to sposób będzie przeprowadzane. Martwi mnie na przykład to, że na majątku państwowym mogą się uwłaszczyć koledzy czy koleżanki z Platformy Obywatelskiej. To jest robione tak szybko, bo do roku 2011 czyli do końca kadencji Donalda Tuska, żeby na wszelki wypadek swoim zapewnić byt.

Ma Pan jakieś podejrzenia? Minister Grad dzisiaj w „Sygnałach Dnia” zapewniał, że wszystko będzie tak przejrzyste jak jeszcze nigdy.

Miało być też przejrzyste w powoływaniu prezesów, rad nadzorczych. Miały być konkursy, a są działacze Platformy Obywatelskiej. To jest jedna rzecz. Druga rzecz, która mnie martwi to pośpiech i szybka prywatyzacja dużych przedsiębiorstw na przykład Linii Lotniczych LOT, czy PKP CARGO, czy PKP INTER CITY.

Pan chce, żeby prywatyzacja była wolna, czy żeby jej w ogóle nie było?

Chciałbym, żebyśmy zastanowili się bardzo poważnie, czy firma, która przynosi zyski i jest strategiczną firmą dla kraju, powinna być prywatyzowana i w jaki sposób. Tak samo, jeśli chodzi o banki. Mówią, że tu będzie rozproszony akcjonariat, ale pytanie: jak to będzie wyglądało? Czy warto oddawać ostatni, bardzo duży bank, który jest pod kontrolą państwa, w ręce prywatne? Tych pytań jest bardzo dużo. Na razie rzucił Pan, Panie redaktorze, trzy tylko konkrety. My nie znamy tego pakietu. Najprawdopodobniej on trafi za chwilę do Sejmu i będzie można o nim szczegółowo porozmawiać. Jeżeli jest przedsiębiorstwo, które potrzebuje inwestora, to jeżeli przyjdzie inwestor, który ma podobne firmy gdzieś za granicą czy też w kraju, który pomoże danemu przedsiębiorstwu państwowemu, to jest jak najbardziej „za”. Bo ludzie mają pracę, a firma się rozwija. Tylko nie chciałbym tego, co było do tej pory – że przychodzi inwestor niby strategiczny, a potem jest upadłość, ludzie mają wielką krzywdę.

Weźmy konkret: PKO BP – taki, jak niektórzy mówią, narodowy bank. W tej chwili państwo ma w nim ponad 50% akcji i 20-30% ma być sprzedane. Kontrola ma być utrzymana mniejszościowym pakietem, ale skumulowanym, więc silnym. Dobry pomysł?

Te mniejszościowe pakiety różnie później wyglądają. Potem są różnego rodzaju przepychanki…

Ma Pan problem z odpowiedzią na pytanie, bo Państwo sami – jako formacja polityczna – prywatyzowali. Ale jest teraz jakaś oś podziału politycznego, jest projekt rządowy. PiS twardo mówi – „nam się to nie podoba”. A lewica mówi znowu: „zastanowimy się”.

O, nie, nie. Po pierwsze – nie mam z tym problemu, nie znam szczegółów. Po drugie – chciałbym, żeby jeden bank był narodowym bankiem.

A energetyka też powinna być w jakimś koncernie narodowym?

Absolutnie. To jest bezpieczeństwo narodowe.

Także ta tradycyjna węglowa?

Także ta tradycyjna.

Czyli jest Pan przeciw prywatyzacji?

Nie wszystkiego. Nie odrzucam tego wszystkiego absolutnie. Natomiast, mówię, poznajmy założenia tej prywatyzacji.

Dobrze. Poznajmy zatem założenia Pana kandydatury na szefa SLD. Pan to ogłosił. Były jakieś oklaski? Jakieś gratulacje z terenu? Bo podobno w terenie jest Pan najsilniejszy…

Było bardzo dużo życzeń. Bardzo dużo gratulacji. Bardzo dużo ciepłych słów z terenu.

A mogę zacytować jedną gratulację z terenu?

Proszę bardzo.

Krzysztof Martens, były podkarpacki baron SLD mówi dla „Gazety Wyborczej” tak: „ O obu kandydatach [czyli o Panu i Wojciechu Olejniczaku] myślę jak najgorzej. Ci młodzi ludzie najpierw wypchali z partii starych działaczy, takich jak Miller czy Dyduch, a potem zaczęli walkę między sobą – walkę o masę upadłościową, jaką staje się SLD.”

Jest to opinia Krzysztofa Martensa i biorę ja pod uwagę.

Jak można wziąć pod uwagę opinię, że myśli o Panu jak najgorzej?

Ja nie boję się krytyki. Jeżeli ktoś chce mnie skrytykować, bardzo chętnie się z nim spotkam. I koledze Krzysztofowi będę próbował wyjaśnić, że ma o mnie błędne mniemanie.

Wczoraj Joanna Senyszyn mówiła, że Pan się jako sekretarz generalny nie sprawdził, że zaniedbał Pan pewne sprawy organizacyjne, nie współpracował z powiatami, pieniędzy nie przekazywał…

Każdy ma prawo do opinii. Nawet Joanna Senyszyn. Jest wiceprzewodniczącą Sojuszu Lewicy Demokratycznej, barwna postacią. Bardzo lubię Joannę Senyszyn.

Bez wzajemności?

Nie, no, ma prawo do opinii. Trochę jestem zaskoczony dlatego, że jeszcze jakiś miesiąc temu Joanna Senyszyn, będąc w różnych miejscach w kraju, mówiła o mnie jak najlepiej. Być może też myśli o kandydowaniu i próbuje obniżyć moja wartość.

Prawda, były takie pogłoski.

Każdy ma prawo do dyskusji. Dobrze, że Joanna Senyszyn taką dyskusję wzbudza. Chętnie z nią na ten temat podyskutuję. Uważam, że swoją pracę wykonywałem w miarę dobrze. Oczywiście popełniałem błędy jak każdy, bo nie popełnia błędów tylko ten, co nic nie robi. Natomiast posądzanie mnie o brak kontaktu z powiatami jest chyba za daleko idące. Dlatego, że ja bardzo często jestem w terenie, często współpracuję z sekretarzami, szefami rad powiatowych. Przypominam, że budżet SLD jest o wiele mniejszy niż PiS-u czy Platformy i jest takie przysłowie – na tyle krawiec kraje, na ile mu materiału staje. Daję tyle, ile mogę dać. Ale myślę, że i tak w niezły sposób utrzymujemy bardzo dużą strukturę. Mamy w każdym powiecie siedzibę. Jesteśmy cały czas największą i najlepiej zorganizowaną partią polityczną.

A słowa Wojciecha Olejniczaka o tym, że jeśli on wygra, to Pan już nie będzie sekretarzem generalnym, to było przykre zaskoczenie?

To jest opinia Wojciecha Olejniczaka. Ja mam opinię odmienną. Bo jeżeli mnie udałoby się wygrać, to chciałbym współpracować z Wojciechem Olejniczakiem. I mam pomysł na to.

Jaki?

Pozwoli Pan, że nie na antenie Pańskiego radia, ale w rozmowie z Wojciechem Olejniczakiem…

Czyli to nie jest wojna na śmierć i życie?

Nie. Zdecydowałem się na ogłoszenie swojego startu tak wcześnie dlatego, że za chwilę zaczynają się wszystkie zjazdy wojewódzkie. Oprócz łódzkiego, bo ten się już odbył.

Nie tak wcześnie. Jak w czerwcu jest kongres, to Pan chyba tak akurat zgłosił?

Ja też twierdzę, że akurat, ale… Są te zjazdy, za chwilę będą wybierani delegaci. Warto, żeby delegaci wiedzieli, jaka jest oferta, jaka jest alternatywa, jaki jest program, jacy są kandydaci, co chcą zrobić, co chcą zaprezentować. Żeby mogli zapoznać się z tym, co może zaoferować poszczególny kandydat. To jest namiastka prawyborów. Myśmy o tym często mówili w partii.

Pan jest Obamą czy Clinton?

Ja bym chciał być Obamą, jeżeli już miałbym wybierać między tą dwójką. To oczywiście nie jest z takim rozmachem, ale to chociaż namiastka takiej demokracji.

A Olejniczak jest McCainem? Takim starym działaczem?

Nie wiem. Może też by chciał być Obamą?

A Joanna Senyszyn to Clinton?

O, na przykład. Byłoby miło i sympatycznie.

Pięknie się to układa. Ale tam wyraźnie widać, czym się Obama od Clinton. A czym się różni Olejniczak od Napieralskiego?

Zapewniam, że u nas te różnice też będzie widać. Nie będą wielkie, bo jesteśmy w jednej partii politycznej. Myślę, że przed pierwszym zjazdem wojewódzkim 1. maja każdy z nas określi swoje credo.

A ma Pan dzisiaj jakieś jego zarysy? Możemy je usłyszeć?

Mam, ale musielibyśmy mieć osobną audycję.

Jedno hasło. Wojciech… Grzegorz Napieralski „równa się”?

O, jakie ładne przejęzyczenie. To znaczy, że współpraca jest możliwa i w SLD wszystko jest dobre.

„Równa się”?

Grzegorz Napieralski „równa się” wytrwałość, skuteczność, walka o dobre imię Sojuszu Lewicy Demokratycznej i pomysł na przyszłość.

Podobno Wojciech Olejniczak ma nakreślić w najbliższym czasie swój program radykalnych zmian na lewicy.

To dobrze.

A coś Pan wie o tym?

Jeżeli chce startować, to musi to zrobić.

Były informacje, ze jeśli Wojciech Olejniczak wygra, to sekretarzem generalnym SLD zostanie Krzysztof Janik, czyli wróci na tę pozycję. To dobra propozycja?

Krzysztof Janik jest dobrym politykiem – politykiem, który sporo przeszedł. Ale myślę, że powracanie do standardów sprzed lat, z innych czasów, z innej koniunktury politycznej, innego spojrzenia na partię polityczną, nie jest chyba najlepszym pomysłem. Chociaż Krzysztof Janik jest osobą, która odgrywała i odgrywa dużą rolę w partii i jest to skuteczny polityk.

A Aleksander Kwaśniewski będzie dobrym ekologiem? Będzie nowym Alem Gore’em ?

Byłoby dobrze, gdybyśmy mieli taka postać. Zresztą Aleksander Kwaśniewski jest postacią wielką. Mąż stanu. Osoba znana bardzo dobrze za granicą i w Polsce. Jego zaangażowanie się w różne przedsięwzięcia, również te ekologiczne, jest bardzo dobre. My w SLD dużo rozmawiamy ostatnio o ekologii. Jest kilka dobrych projektów przygotowanych przez młodych ludzi, żeby się SLD w takie kampanie zaangażowało. Bardzo się cieszę, że Aleksander Kwaśniewski też widzi taką działalność. Będziemy na pewno współpracować.

Wczoraj był Dzień Ziemi i nic nie robił w tej sprawie. Nie sprzątał. Wykładał za pieniądze na uniwersytecie.

Nie wiem, co robił wczoraj Aleksander Kwaśniewski. Nie patrzę w jego kalendarz. Nie trzeba zawsze sprzątać chodników, ale można zrobić wiele innych cennych rzeczy, które ratują ekologię.

Klub Lewicy bardzo mały teraz. Zmienił nazwę i tylko czterdziestu dwóch posłów.

To jest ta gorsza informacja, niestety. Są lepsze i gorsze dni.

A Borowski może jeszcze wrócić?

Ja już nie wyobrażam sobie współpracy z Markiem Borowskim w jednej partii czy koalicji.

Rozdział zamknięty?

Ale tylko z Markiem Borowskim.

Dziękuję bardzo. Grzegorz Napieralski był gościem Salonu.