Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 06.04.2009

Wszyscy tracimy w tej niezdrowej rywalizacji

Nie chodzi o dobro państwa, tylko o to, kto jest w Polsce dzisiaj ważniejszych kandydatem na prezydenta. I może to trzeba odczarować.
  • Tomasz Majka: Nasz gość w Szczecinie w naszym studiu, lider SLD Grzegorz Napieralski. Witamy.

    Grzegorz Napieralski: Witam serdecznie, dzień dobry.

    T.M.: Słyszał pan poseł komentarze niektórych naszych słuchaczy? Czego zabrakło w niedzielę podczas szczytu NATO, podczas tego finału? Dobrej współpracy? Kolejnej notatki? Sugestii? Instrukcji? Czy dobrej woli?

    G.N.: Słyszałem te opinie i to dzisiaj nie pierwsze i nie ostatnie w takim samym tonie wypowiadane opinie Polaków. I powiem szczerze, że wysłuchuję, czytam te opinie z dużym przerażeniem, ponieważ Polacy są już naprawdę zniesmaczeni tym, co się dzieje na linii premier–prezydent i postawa, że nie pójdę zagłosować czy nie wezmę udziału w kolejnych wyborach, no, jest postawą bardzo niebezpieczną, choć wypływa z przesłanki kłótni między premierem i prezydentem. A na pytanie, cóż się wydarzyło? No, wydarzyło się to, że jesteśmy chyba największym przegranym tego szczytu. Tam rozgrywały się bardzo ważne rzeczy, nie tylko wybór sekretarza, szefa NATO, ale również rozmawiano o sprawach funkcjonowania NATO, o kryzysie, o funkcjonowaniu poszczególnych państw w Sojuszu Północnoatlantyckim, a my nie ugraliśmy ani swojej kandydatury, a do tego jeszcze nie ugraliśmy nic, tak jak na przykład Turcja.

    T.M.: Ale, panie pośle, czy na dwa tygodnie, na tydzień przed szczytem spodziewał się pan takiego scenariusza? Bo wydawało się, że jest jednak element współpracy, premier zapowiadał, że nie jedzie na szczyt NATO, ale ma sugestie dla prezydenta, prezydent powtarzał, że oczywiście popiera Radka Sikorskiego. I co?

    G.N.: Właśnie, to jest dobre pytanie, co się stało, że ta niby dobra atmosfera, która była jeszcze przez chwilę przed szczytem, nagle się zepsuła. Otóż myślę, że problem jest o wiele głębszy, bo przecież wiemy dokładnie, że kandydatura ministra Sikorskiego była oficjalnie dyskutowana już od wielu miesięcy. Być może polski rząd i nasza dyplomacja, a przede wszystkim szef naszej dyplomacji nie odczytywał tych sygnałów, że ta sytuacja jest przegrana dla niego jako kandydata, i dziwię się, że albo nie wymieniliśmy kandydata i na przykład nie zaproponowaliśmy oficjalnie innej kandydatury, np. Aleksandra Kwaśniewskiego, który miał większe szanse, to wiemy, albo też nie szukaliśmy innych rozwiązań, rozwiązań, które mogłyby podnieść nasz prestiż, na przykład szukać poparcia dla innych naszych osób w innych strukturach. Tak się nie stało. Okazało się, że nie dość, że nie udało się powalczyć o naszego kandydata, to do tego doszedł jeszcze spór premier–prezydent i staliśmy się dzisiaj otóż zakładnikami takiej sytuacji, że jesteśmy przez wszystkie państwa NATO, ale nie tylko NATO, postrzegani jako kraj po prostu niepoważny.

    T.M.: Przekonał pana dzisiaj prezydent, mówiąc, że nie było co ugrać na szczycie?

    G.N.: Wysłuchałem dzisiaj z dużym zainteresowaniem pana prezydenta i po pierwsze nie zgadzam się, że nie było co ugrać. Tak jak powiedziałem wcześniej, tych spraw, które były poruszane na szczycie NATO, było wiele, tych spraw znaczących dla każdego kraju, myślę, było dużo i zawsze jadąc na taki szczyt, szuka się sojuszników, szuka się spraw, które dla danego kraju są najważniejsze i trzeba je po prostu załatwić. Natomiast więcej znaków zapytania po tej konferencji mam ja dzisiaj jako szef opozycji, bo otóż pytanie, kto tak naprawdę zawinił, gdzie jest błąd w relacjach, kto do kogo się nie dodzwonił, chociaż to, myślę, że dzisiaj nikogo już nie interesuje, czy premier dodzwonił się do prezydenta, czy prezydent do premiera, naprawdę to jest nieistotne. Wcześniej kłóciliśmy się, myślę, jako Polska o krzesło, o samolot, premier z prezydentem spierał się, kto ma gdzie lecieć. To jeszcze można było przeżyć i wtedy to już nam się wydawało, że to jest straszny błąd, a teraz po prostu popełniliśmy kardynalny błąd, bo staliśmy się pośmiewiskiem na arenie międzynarodowej.

    T.M.: Pan dzisiaj powołał specjalne posiedzenie sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Wydaje się panu, że to jest konieczne rozwiązanie? Bo co na takiej komisji można ustalić? Chronologię wydarzeń?

    G.N.: No, panie redaktorze, już sytuacji nie odkręcimy czy nie wrócimy do historii, to się już wydarzyło, mleko się rozlało, natomiast są poważne tematy na przyszłość do rozstrzygnięcia. I pytanie jest dzisiaj takie: czy Polska (myślę tu o premierze i o prezydencie) wyciągają wnioski z tego, co się stało. Bo za chwilę rozstrzygnięcie, jeżeli chodzi o Włodzimierza Cimoszewicza, słyszymy znowu, że Platforma Obywatelska już zapowiada, że przewodniczącym Parlamentu będzie Jerzy Buzek. No więc pytanie, czy w ogóle mamy szansę na to stanowisko...

    T.M.: Może teraz te szanse są większe, panie pośle? Bo wielu politologów i ekspertów mówiło, że możemy liczyć tak naprawdę na jedno stanowisko w Europie. Jeżeli Radek Sikorski odpadł z tego wyścigu, to może szanse Włodzimierza Cimoszewicza i Jerzego Buzka są teraz większe? Może to chociaż jest plus po tym szczycie?

    G.N.: Trzymam kciuki za Włodzimierza Cimoszewicza i naprawdę to byłaby znakomita postać w strukturach międzynarodowych, ale obawiam się...

    T.M.: A za Jerzego Buzka?

    G.N.: Za każdego Polaka, który ma szansę objąć ważne stanowiska międzynarodowe. Tym my jako lewicy tym różnimy się od polskiej prawicy, że nie mamy takich problemów z desygnowaniem osób nie ze swojego obozu na ważne funkcje. Widać, że jednak premier i prezydent takie obawy ma, bo gdyby – jeszcze raz przypomnę – w walce o NATO wystawić Aleksandra Kwaśniewskiego i poparłby go premier i prezydent, to były prezydent dwóch kadencji wprowadzający Polskę do Unii Europejskiej, wprowadzający Polskę do NATO, miałby naprawdę duże szanse.

    Ale wróćmy do tego, czy tak faktycznie będzie, jak pan mówił, czy jest szansa, że tutaj przegraliśmy, ale wygramy w innymi miejscu. No, obawiam się, że po tym spektaklu, który mieliśmy wczoraj i mamy dzisiaj, to nie jest taktyka polskiego rządu, tylko to jest po prostu niedogadanie się i nasza klęska. Więc nie widzę tutaj jakichś rozgrywek, które mogłyby spowodować, że za chwilę będzie sukces.

    T.M.: Panie pośle, to może zamiast zwoływać specjalną Komisję Spraw Zagranicznych, sejmową Komisję, może lepiej zastanowić się nad zmianą Konstytucji? Bo znów powraca to hasło, by po takich wydarzeniach dokładnie w Konstytucji opisać, kto zajmuje się polityką zagraniczną – prezydent czy premier.

    G.N.: Panie redaktorze, szanowni państwo, jeżeli przez pana Lecha Kaczyńskiego, pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego i przez pana premiera Donalda Tuska mamy zmieniać Konstytucję, która przez wiele lat świetnie funkcjonowała (...) partie polityczne ze sobą prowadzą bój i dwóch polityków nie potrafi się dogadać w najważniejszych dla Polski sprawach, to jest bardzo niebezpieczne zjawisko, bo ja powiem panu tak – otóż nie wierzę, że zmiana Konstytucji cokolwiek by zmieniła. Nie wierzę.

    T.M.: To może chociaż przyspieszenie nastąpi w Trybunale Konstytucyjnym, gdzie sędziowie mają zdecydować, kto ma rację i kto może jeździć na szczyty unijne? Może po tym weekendzie sędziowie Trybunału Konstytucyjnego szybciej się zbiorą?

    G.N.: Może i tak, w tej sprawie nie mamy jakby żadnych wątpliwości, wiemy dokładnie, jak to powinno wyglądać, natomiast to jest tak, otóż tu nie chodzi o dobro państwa, tylko o to, kto jest w Polsce dzisiaj ważniejszych kandydatem na prezydenta. I może to trzeba odczarować. Polacy powinni chyba zdać sobie sprawę, że tutaj nie chodzi o to, kto komu nie pokazał notatki, tylko tu jest po prostu rywalizacja, bardzo niezdrowa rywalizacja. I przecież w tej rywalizacji tracimy my, a nie traci premier czy prezydent. I to jest rzecz najsmutniejsza i najgorsza. I moim zdaniem do czasu wyborów i zmiany prezydenta i premiera nic tutaj się po prostu nie zmieni i cały czas będzie tak samo, ten spór, te same kłótnie, te same swary, kto ważniejszy, kto co zawalił, czy to rząd próbuje dzisiaj atakując prezydenta, ukryć swój brak kompetencji, niezaradność w polityce międzynarodowej czy braku w ogóle polityki międzynarodowej, czy premier coś za dużo powiedział i teraz się broni. Naprawdę tego nie rozstrzygniemy nawet po pokazaniu dziesiątek różnych notatek, tylko będziemy jeszcze bardziej się kompromitować.

    T.M.: To, panie pośle, na koniec pytanie o przyszłość. Za dwa miesiące wybory do Parlamentu Europejskiego. Obawia się pan o wynik Lewicy w tych wyborach? Bo ta rywalizacja to jest z pewnością wyborcza i dwa miesiące ostatnie.

    G.N.: Nie boję się, wierzę, że będzie dobry wynik, natomiast zrobimy wszystko, żeby pokazać wszystkich Polakom, że jest alternatywa właśnie dla takich kłócących się dwóch partii politycznych, dwóch przywódców tych partii. (...)

    T.M.: Co to znaczy dobry wynik dla Grzegorza Napieralskiego? Piętnaście procent, pięć, dziesięć?

    G.N.: Nie chcę tutaj podawać żadnych cyfr, bo potem będę z tego bardzo solidnie rozliczany i wypytywany. Ja bym chciał mieć dobry wynik. Powiem, jaki to jest, jak wygramy te wybory. Ale chciałbym przede wszystkim w tej kampanii się skupić na jednej rzeczy – że jest alternatywa dla prawicowych rządów, że SLD i zjednoczona wokół SLD lewica dwukrotnie z Unią Pracy, z Krajową Partią Emerytów i Rencistów, ze związkami zawodowymi rządziła i dwa razy wyprowadziła Polskę z kryzysu, niszczyła i walczyła skutecznie z bezrobociem, a jedno, co na pewno możemy zagwarantować – nie było takich kłótni, takich sporów i naprawdę byliśmy zwarci na arenie międzynarodowej, przez co znaleźliśmy się w NATO, w Unii Europejskiej, w wielu strukturach międzynarodowych i to właśnie była zasługa Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

    T.M.: Czy będzie dobry wynik, to się okaże już 7 czerwca, wtedy wybory, a potem wyniki. Dziękuję bardzo.

    G.N.: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)