Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 07.01.2009

Moskwa gra gazem

Kreml eskaluje konflikt wokół dostaw gazu. Unia chce wysłać obserwatorów na granicę ukraińsko-rosyjską.
Moskwa gra gazemfot. East News

Spór o niezapłacone rachunki za gaz między Ukrainą a Rosją bezpośrednio uderzył w Europę. Czechy, Słowacja, Rumunia i Mołdawia od kilkudziesięciu godzin nie otrzymują już gazu z Rosji.

Czechy poinformowały o całkowitym wstrzymaniu w nocy z wtorku na środę dostaw gazu z Rosji na terytorium czeskie i dalej do Europy Zachodniej - podała Reuter. Agencja cytuje rzecznika czeskiego importera gazu RWE Transgas. - Główny gazociąg ze wschodu pozostaje zamknięty od północy - powiedział rzecznik. We wtorek RWE-Transgas podał, iż według informacji, otrzymanych od Gazpromu, dostawy gazu rosyjskiego do Republiki Czeskiej miały spaść o ponad 70 procent.

Zdaniem redaktora naczelnego „Wprost”, Stanisława Janeckiego, obecna polityczna zawierucha, może być przykrywką dla Gazpromu, który nie ma już wystarczających ilości gazu, a ogromne długi nie pozwalają mu finansować kolejnych inwestycji. – To może być problem polityczny a nie gospodarczy i próba wymuszenia na Unii Europejskiej większego zaangażowania w budowę Gazociągu Północnego, bo sami Rosjanie nie mają na to pieniędzy. Pojawia się również inny aspekt. Moskwa chce znów wciągnąć Ukrainę w strefę swoich wpływów – powiedział Janecki w programie III Polskiego Radia.

Moskwa rozpoczyna wojnę

- Taktyka Rosji jest samobójcza. Obecne działanie podważa lata prowadzonej przez Moskwę polityki. Zmusi także Unię Europejską do poważnego zajęcia się sprawę wspólnego bezpieczeństwa energetycznego –powiedział w poranku "Trójki” Marek Zając, publicysta dziennika „Polska”.

Publicyści podkreślają, że sytuacja w tym roku jest inna od podobnych działań Moskwy, które miały miejsce trzy i dwa lata temu. W Rosję znacząco uderzył kryzys gospodarczy. Dla Gazpromu załamania na giełdach światowych oznaczały spadek o 200 oczek na liście najbogatszych firm świata. Zdaniem Stanisława Janeckiego, jeżeli faktycznie Rosja nie ma pieniędzy, Kreml będzie starał się wytwarzać konflikty, aby wytłumaczyć społeczeństwu dlaczego koniunktura w kraju tak nagle spadła.

Paweł Zalewski: Gra idzie o to, żeby zdyskredytować Ukrainę i pokazać opinii publicznej, że jedynym rozwiązaniem problemu dostarczania gazu do Europy jest zbudowanie innych niż kontynentalne dróg tranzytu tego surowca. Chodzi więc o budowę Gazociągu Północnego i tak zwanego „potoku południowego”.

Ukraińska firma Naftohaz poinformowała w środę rano o całkowitym wstrzymaniu dostaw rosyjskiego gazu, przeznaczonego dla państw europejskich a przesyłanego tranzytem przez Ukrainę. - Jeszcze o godz. 6.00 tłoczono przez Ukrainę 40 mln metrów sześciennych gazu. O 7.44 dostawy spadły do zera - powiedział PAP rzecznik Naftohazu, Wałentyn Zemlanski. Jego zdaniem winę za zatrzymanie dostaw ponosi rosyjski monopolista Gazprom. - Wszystkie punkty wtłaczania gazu do ukraińskiego systemu rurociągów znajdują się w Rosji. My fizycznie nie możemy ograniczyć dostaw z tego kraju - oświadczył Zemlanski.

- Mimo że wiele krajów stara się tego nie widzieć, to Europa staje się zakładnikiem sporu o gaz, który rzekomo trwa tylko między Kijowem a Moskwą – powiedział w Salonie Politycznym „Trójki” Paweł Zalewski, były przewodniczący Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Zdaniem polityka nie jest pewne czy Ukraina podkradała gaz, o co oskarża ją Rosja. – Gra idzie o to, żeby zdyskredytować Ukrainę i pokazać opinii publicznej, że jedynym rozwiązaniem problemu dostarczania gazu do Europy jest zbudowanie innych niż kontynentalne dróg tranzytu tego surowca. Chodzi więc o budowę Gazociągu Północnego i tak zwanego „potoku południowego” – zaznaczył Zalewski.

Zdaniem posła Zalewskiego, Rosja próbuje zdestabilizować sytuację na Ukrainie. Reakcją Unii Europejskiej powinno być uznanie Ukrainy jako państwa kluczowego z punktu widzenia bezpieczeństwa UE. – W tym kontekście Unia powinna wystąpić z propozycją współpracy wobec Ukrainy – zaznacza poseł. Dodaje, że Rosja wstrzymując kolejne dostawy gazu do państwa Unii Europejskiej chce pokazać swoją siłę i przede wszystkim eskaluje konflikt.

Unia wchodzi do gry

W środę rano Komisja Europejska poinformowała, że jest gotowa wysłać obserwatorów na granicę ukraińsko-rosyjską, by sprawdzić, ile rosyjskiego gazu rzeczywiście trafia z Rosji na Ukrainę - powiedział PAP rzecznik KE ds. energii Ferran Tarradellas.

Najpierw muszą się jednak zgodzić na to obie strony konfliktu, który spowodował przerwanie dostaw rosyjskiego gazu przez Ukrainę do Unii Europejskiej. - KE jest gotowa zrobić wszystko co możliwe, by doprowadzić do wznowienia całkowitych dostaw do Unii Europejskiej. Dlatego jesteśmy gotowi rozważyć wysłanie obserwatorów - powiedział Tarradellas.

Zaznaczył jednak, że na razie żadna ze stron o to nie wystąpiła. Ukraiński Naftohaz i rosyjski Gazprom wzajemnie obciążają się odpowiedzialnością za wstrzymanie dostaw gazu do krajów członkowskich UE.

Tarradellas podtrzymał stanowisko KE, że spór gazowy między Rosją a Ukrainą ma charakter "dwustronny i handlowy", wykluczając możliwość unijnej mediacji. KE uważa, że obie stron powinny natychmiast wrócić do negocjacji, by rozwiązać konflikt i wznowić pełne dostawy rosyjskiego gazu do UE.

(rk)

PRZECZYTAJ WIĘCEJ:

Wywiad z europosłem Marcinem Libickim.

Niebezpieczny Gazociąg - rozmowa Michała Wiśniewskiego

"Szwecja powinna zablokować gazociąg"