Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 05.08.2008

Staruszkowie, media i polityka

Czy polską polityką zawładnęli "wrzeszczący staruszkowie"? O nowej książce Rafała Ziemkiewicza.

„Wrzeszczący staruszkowie” to z jednej strony ogarnięci polityczną paranoją wrogowie „reżimu kaczystowskiego”, którzy w rządach PiS upatrywali zamachu na demokrację i bez mała początków rządów faszystowskich. Z drugiej jednak strony, do ich grona należy również główny aktor na politycznej scenie w tym okresie – Jarosław Kaczyński.

Książka Rafała Ziemkiewicza jest ważna z dwóch powodów. Po pierwsze, jest to pierwsza poważna publikacja podsumowująca dwa lata rządów PiS. Publikacja nie skażona chęcią politycznego odegrania się, rzucenia na medialna taśmę kolejnych kompromatów na ekipę Kaczyńskiego, jak było w przypadku książek Janusza Kaczmarka czy Kazimierza Marcinkiewicza. Po drugie, Ziemkiewicz stara się rzucić polityczne spory ostatnich dwóch lat na szersze tło, przedstawiając je jako kontynuację politycznej wojny z początku lat 90. Ziemkiewicz argumentuje przy tym, że projekt IV RP nie mógł sie udać właśnie dlatego, że politycy, którzy nim kierowali powodowani byli emocjami i przekonaniami, które nie pasowały do nowych czasów.

Ziemkiewiczowscy „wrzeszczący staruszkowie” to z jednej strony ogarnięci polityczną paranoją wrogowie „reżimu kaczystowskiego”, którzy w rządach PiS upatrywali zamachu na demokrację i bez mała początków rządów faszystowskich. Z drugiej jednak strony, do ich grona należy również główny aktor na politycznej scenie w tym okresie – Jarosław Kaczyński. Konflikt „michnikowszczyzny” z Kaczyńskim przedstawia Ziemkiewicz jako walkę dwóch jeleni sczepionych porożami. O ile obóz polityczny określany przez Ziemkiewicza zbiorczym mianem „michnikowszczyzny” oparł swój modernizacyjny projekt na przekonaniu, że polska droga rozwoju winna obywać się bez tradycji narodowej kojarzonej z antysemityzmem i nietolerancyjnym katolicyzmem – Jarosław Kaczyński, główny antagonista Michnika, oparł swą politykę na zmitologizowanym wyobrażeniu o źródłach niepowodzeń polskich ugrupowań prawicowych i pokrzywdzonych w toku transformacji grup społecznych.

Ziemkiewicz jest publicystą niezwykle konsekwentnym w poglądach. Konsekwentnie też ujął całość omawianych zagadnień przez pryzmat niedokończonej czy wręcz zaniechanej modernizacji Polski. Zdaniem Ziemkiewicza, przegrana PiSu w wyborach była wynikiem nie spisku mediów, lecz nieudolności rządzącej ekipy. Jak to w demokracji, źle odczytane oczekiwania społeczne doprowadziły do klęski w wyborach. Choć PiS zebrał więcej głosów niż w 2005 roku, poparcie to – uzyskane w gruncie rzeczy dzięki przekorze wyborców (skoro mu tak dowalają, to musi być „nasz”) – szybko roztrwonił.

Wywód Ziemkiewicza jest potoczysty i zasługuje na uznanie dzięki potężnej sile perswazji, płynącej z literackiego kunsztu autora. A jednak można się z wieloma tu postawionymi tezami nie zgadzać (autor na szczęście do tego „nie zgadzania się” zachęca). Ziemkiewicz odrzuca tezę o wpływie mediów na przegraną PiS, przyznając jednocześnie, że w większości były one fanatycznie wręcz stronnicze. Jego teza, że głosująca na PO młodzież chciała przede wszystkim nowoczesnego na miarę zachodni kraju, ignoruje fakt, ze przekonanie młodzieży o „zacofaniu’ PiS było lansowane przede wszystkim przez media – rzadko mając coś wspólnego z rzeczywistością. Podobnie jest z przyjętym dość bezkrytycznie założeniu o „antyrynkowości” PiS. Podczas kampanii 2005 roku nawet tak mało tej partii życzliwa telewizja jak TVN potrafiła w jednym z programów Romana Młodkowskiego ukazać księżycowość programu PO (przypomnijmy słynne 3 razy 15) i korzystnie oceniając program obniżki podatków PiS. Mało kto dziś pamięta, że to właśnie PiSowski projekt reformy (dwie stawki PiT – 18 i 32 proc.) spróbuje wprowadzić w życie rząd Tuska. Niestety, tu diagnozy Ziemkiewicza się potwierdzą – jak donosi prasa, kierujący się partyjnymi rachubami PiS może dziś ów własny projekt dezawuować.

Ziemkiewicz niechętnie odnosi się do tezy o istnieniu jakiegoś zcentralizowanego „układu”, który miałby pociągać w Polsce za sznurki. Tu autor polemizuje nie z PiS, ale z rozpowszechnioną w mediach karykaturą poglądów Kaczyńskiego i Dorna. Prawdą jest, że na użytek politycznej propagandy wiele tez było nieraz upraszczanych, jednak warto jest zwrócić uwagę na fakt, że PiS miał za sobą zaplecze intelektualne (bardzo wprawdzie liczebnie niewielkie, ale warto tu spytać – dlaczego?) choćby prof. Andrzeja Zybertowicza – doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa – człowieka, który pomagał lepiej rozumieć funkcjonowanie służb w systemie postkomunistycznym. Ziemkiewicz, człowiek wykształcony, woli słuchać i posługiwać się językiem racjonalnym, zaś większość wyborców - wprost przeciwnie.

Analizowanie propagandy zamiast realnego kompleksu problemów prowadzi do błędnych wniosków – takich jak wpływ osobistych cech charakteru Michnika czy Kaczyńskiego na rozwój wydarzeń w Polsce. Z pewnością jakiś był, ale z pewnością należy też zachować odpowiednie proporcje, które Ziemkiewicz chyba jednak trochę zniekształcił. Co nie znaczy, że uznał „agenturalny” temat za nieistotny. Świadczą o tym rozważania na temat sprzeciwu wobec lustracji europosła prof. Bronisława Geremka. Ziemkiewicz demistyfikuje argumentację, która stała za tym i podobnymi wystąpieniami (za Geremkiem staną w owym czasie murem niemal cały Parlament Europejski). nie chodziło tu o upokarzającą procedurę powtórnego składnia oświadczenia o współpracy ze służbami. Ówczesna ustawa lustracyjna definiowała współpracę w ten sposób, że profesor musiałby wytłumaczyć się z ewentualnych kontaktów z peerelowskim wywiadem w latach 60., kiedy był sekretarzem organizacji partyjnej stacji naukowej PAN w Paryżu.

Głośny sprzeciw Bronisława Geremka wobec obowiązku lustracyjnego przyczynił się w ogromnej mierze do wizerunkowej klęski PiS w lustracyjnej wojnie z wpływowymi ośrodkami opinii. Trzeba jednak zgodzić się z autorem „Czasu wrzeszczących staruszków”, że PiSowska władza ideę lustracji całkowicie zaprzepaściła. I tak fatalnej ustawie zęby wybił Trybunał Konstytucyjny. Warto zauważyć, że młodzi posłowie PiSu byli w swym podejściu do problemu lustracji bardziej radykalni niż ich partyjni przywódcy. Interes własny starszych polityków zwyciężył tu po prostu nad interesem państwa.

Do najcelniejszych krytyk polskich partii prawicowych dokonanych przez Ziemkiewicza zaliczyć należy niezdolność do intelektualnego rozwoju i słabiutki przepływ kadr. Dziś wszystkie partie w Polsce są wodzowskie a ich finansowanie z budżetu państwa nie doprowadziło do wykorzystania tych pieniędzy w celach innych niż propagandowe. Nie upatrywałbym tu jednak przyczyn w kompleksach i psychicznych niedoskonałościach konkretnych polityków, fakt, ze dotyczy to wszystkich świadczy o słabej kondycji polskich polityków, którzy nie nauczyli się zarządzać partiami w nowoczesny sposób. Czy rząd Marcinkiewicza był rzeczywiście taka próbą – jak ocenia Ziemkiewicz – a Kaczyński przez brak zaufania nie potrafił tego docenić? Teza ciekawa, acz w książce tej nieudowodniona. Późniejsze zachowania Marcinkiewicza świadczą jednak o tym, że rzeczywiście nie był on gotowy do objęcia funkcji szefa rządu. Ziemkiewicz przypomina, że rząd ten powstał w wyniku niezdolności polityków PO do odgrywania roli mniejszego partnera koalicji PO-PiS. Nie przemilcza też faktu, że rozmowy o koalicji rozbiły się ostatecznie o kontrolę nad służbami (a nie o to, „kto będzie miał prawo pukać o czwartej nad ranem” do czyichś drzwi).

To sprawy służb i działań wokół służb powodowały największe konflikty i trzęsienia ziemi w poprzednim rządzie a nie spory o gospodarkę, reformę podatków czy deregulację. I główną rolę w tych konfliktach odgrywała partia, która deklarowała dystans do spraw związanych ze służbami, tajnymi dokumentami, etc. twierdząc, że interesuje ją gospodarka i rozwój społeczny. Autor nie szczędzi ostrych słów partii Donalda Tuska, wątpi w to, że spełni ona marzenie o nowoczesnym kraju. Zapewne słusznie. Nie zalicza jednak premiera do wrzeszczących staruszków, kojarzy go z typem polityka-karierowicza, zarządzającego swym osobistym sukcesem. Co lepsze? – chciałoby się zapytać. Miejmy nadzieję, że próba odpowiedzi padnie w następnej książce autora „Polactwa”

Radosław Różycki

Rafał A. Ziemkiewicz, Czas wrzeszczących staruszków, wyd. Drewniany rower, Lublin 2008