Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Radosław Różycki 11.02.2011

Egipt: wojsko ma pomóc zorganizować wybory. Nie przejmie władzy

W specjalnym oświadczeniu armia zapewniła, że będzie gwarantem czwartkowych obietnic prezydenta Hosni Mubaraka.
Egipt: wojsko ma pomóc zorganizować wybory. Nie przejmie władzyfot. PAP/EPA/FELIPE TRUEBA

Przedstawiciele armii zapowiedzieli, że będą zmierzać do zniesienia stanu wyjątkowego w kraju. Jednak ich zdaniem nastąpi to dopiero po uspokojeniu się sytuacji w Egipcie. Obiecali również przeprowadzenie wolnych i uczciwych wyborów, jednak nie podali terminu, w którym miałoby się odbyć głosowanie. Armia zapewniła również, że będzie pracować nad pokojowym przekazaniem władzy.

Prezydent Egiptu Hosni Mubarak ogłosił w czwartek w wieczornym orędziu do narodu, że przekaże część swoich kompetencji na ręce wiceprezydenta Omara Sulejmana. Jednocześnie zapowiedział, że nie ma zamiaru ustępować ze swego stanowiska do wrześniowych wyborów. U demonstrantów, zgromadzonych w Kairze, wystąpienie wzbudziło rozczarowanie i wściekłość. Opozycja zapowiada na piątek wielomilionowe manifestacje.

Analitycy mówili wcześniej, że stanowisko egipskiej armii będzie miało kluczowe znaczenie dla dalszego rozwoju wypadków w kraju. W piątek jeden z oficerów Ahmed Ali Shouman poinformował, że na stronę protestujących przeszło 15 oficerów średniej rangi. Major Ahmed Ali Shouman sam dołączył do demonstrantów, domagających się ustąpienia prezydenta Mubaraka. - Armia i ludzie mają ten sam cel - powiedział, zwracając się do tłumów, zgromadzonych na Placu Tahriir w centrum Kairu.

Waszyngton niezadowolony z decyzji Mubaraka

Zniecierpliwienie działaniami egipskich władz wyraził prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama. Amerykanie byli przekonani, że czwartek będzie ostatnim dniem prezydentury Hosniego Mubaraka. - Jest duże prawdopodobieństwo, że Mubarak ustąpi dziś wieczorem co będzie znaczące - mówił w Kongresie szef CIA Leon Panetta.

Prezydent Egiptu nie podał się jednak do dymisji co wywołało irytację nie tylko protestujących w Kairze, ale również prezydenta Baracka Obamy. - Egipcjanom obiecano, że nastąpi przekazanie władzy, ale nie jest jasne czy transformacja ta jest natychmiastowa, znacząca i wystarczająca - stwierdził prezydent USA w specjalnym oświadczeniu. Wcześniej wyraził zdecydowane poparcie dla protestujących. - Chcemy aby młodzi ludzie oraz wszyscy Egipcjanie wiedzieli, że Ameryka wspiera uporządkowaną transformację Egiptu w kierunku demokracji.

Prezydent USA wezwał władze Egiptu, aby przedstawiły wiarygodny, konkretny i jednoznaczny plan dojścia do prawdziwej demokracji.

"Karta starego reżimu musi być przewrócona"

Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek ponowił presję na egipskie władze, by doprowadziły do przemian w kraju, ale nie odniósł się wprost do wystąpienia prezydenta Hosniego Mubaraka i nie zaapelował o ustąpienie. Podobne w treści oświadczenie wydała szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton.

- Karta starego reżimu musi być przewrócona. Nowy rząd, w skład którego wejdą wszystkie demokratyczne siły, jest niezbędny do przeprowadzenia zmian - napisał w oświadczeniu przewodniczący Europarlamentu. Dodał, że egipska armia powinna odegrać konstruktywną rolę w demokratycznym procesie.

Szefowa unijnej dyplomacji też ponownie zaapelowała o zmiany, ale jej oświadczenie nie wymusza na prezydencie Mubaraka decyzji o odejściu.

- Żądania i oczekiwania narodu egipskiego muszą być spełnione. I tylko do obywateli Egiptu należy ocena, czy ogłoszone decyzje prezydenta spełniają te oczekiwania i aspiracje - napisała Catherine Ashton, ale wytknęła też brak zdecydowanych przemian w Egipcie. - Prezydent Mubarak nie umożliwił jeszcze przeprowadzenia szybkich i głębokich reform - dodała szefowa unijnej dyplomacji.

"Może pojawić się nowa dyktatura"

Nicolas Sarkozy określił decyzję Hosniego Mubaraka o oddaniu władzy wiceprezydentowi jako "nieuniknioną". Prezydent Francji przestrzegł jednak przed grożącym Egiptowi niebezpieczeństwem "dyktatury religijnej".

Zbieg okoliczności sprawił, że Nicolas Sarkozy musiał skomentować decyzję Hosniego Mubaraka niemal w chwili jej ogłoszenia. Prezydent Francji spędził bowiem czwartkowy wieczór w studiu telewizji TF1, gdzie odpowiadał na żywo na pytania grupy wybranych Francuzów. W tym samym czasie Hosni Mubarak wygłosił w telewizji egipskiej przemówienie, na które czekał cały świat.

- To było nieuniknione - powiedział Sarkozy, gdy w trakcie programu poproszono go o reakcję na decyzję Mubaraka. Prezydent Francji wyraził też natychmiast pragnienie, by "rodząca się demokracja egipska poświęciła wystarczający czas na stworzenie partii politycznych, struktur i zasad".

- Bez tych podstawowych elementów, zamiast demokracji w Egipcie może pojawić się nowa dyktatura, dyktatura religijna - przestrzegł Sarkozy. Prezydent przypomniał, że to właśnie zdarzyło się w Iranie po upadku szacha.

rr