Logo Polskiego Radia
PAP
Michał Chodurski 04.08.2011

"Nie było sporu między premierem a szefem MSWiA"

MSWiA zaprzecza, by między premierem Donaldem Tuskiem a szefem MSWiA, przewodniczącym komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej Jerzym Millerem była spór w sprawie zamieszczenia w raporcie nazwisk osób odpowiedzialnych
Premier Donald Tusk (L) i minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller (P) przed posiedzeniem rząduPremier Donald Tusk (L) i minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller (P) przed posiedzeniem rządufot. PAP/Leszek Szymański

Jak podkreśla rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak, zadaniem komisji nie było wskazywanie winnych. - Komisja ustala okoliczności i przyczyny wypadku lotniczego, a nie orzeka o winie czy odpowiedzialności poszczególnych osób - zaznaczyła Woźniak.

Według czwartkowego "Faktu" szef MSWiA chciał, by w raporcie końcowym polskiej komisji wyjaśniającej przyczyny katastrofy Tu-154M pojawiły się nazwiska osób odpowiedzialnych za zaniedbania. Według gazety było to przedmiotem sporu z premierem i powodem opóźnień w publikacji dokumentu.

Upubliczniony w miniony piątek raport końcowy z prac polskich ekspertów wskazuje m.in., że załoga Tu-154M, który 10 kwietnia ubiegłego roku rozbił się pod Smoleńskiem, chciała wykonać jedynie próbne podejście do lądowania, nie wykonała jednak automatycznego odejścia m.in. z powodu braków w wyszkoleniu w 36. specpułku. Komisja stwierdziła m.in., że piloci przewożący najważniejsze osoby w państwie nie ćwiczyli na symulatorach lądowania w skrajnie trudnych warunkach, przy wykorzystaniu systemu TAWS.

Eksperci podkreślili też w dokumencie, że były braki w szkoleniu dotyczącym współpracy załogi pomiędzy sobą - efektem było to, że dowódca załogi był "nadmiernie obciążony". Wskazali również na nieprawidłowości w wyposażeniu lotniska i pracy rosyjskich kontrolerów - m.in. polska załoga mylnie była informowana, że jest na właściwej ścieżce i kursie.

Polska komisja pracował ponad 14 miesięcy. Swój raport przekazała premierowi 27 czerwca, wtedy też trafił on do tłumaczenia na język angielski i rosyjski.

PAP/mch