Logo Polskiego Radia
IAR
Artur Jaryczewski 19.01.2013

Dramat w Algierii. ONZ: nienawistny atak

Rada Bezpieczeństwa narodów Zjednoczonych potępiła akty terroru w Algierii, gdzie wciąż przetrzymywanych jest co najmniej kilku zakładników.
Rafineria w AmenasRafineria w AmenasPAP/EPA

Wieczorem potwierdzono śmierć jednego z przetrzymywanych - Amerykanina. Tymczasem los pozostałych jest nieznany, nie jest też znana dokładna liczba tych, którzy są w rękach porywaczy. Przedstawiciel zbrojnej grupy, cytowany przez mauretańską agencję informacyjną ANI podaje, że w rękach porywaczy jest wciąż siedmiu obcokrajowców, trzymanych na terenach pustynnych przy granicy z Libią. Twierdzi on, że jest to troje Belgów, dwóch Amerykanów, Japończyk i Brytyjczyk. Jednak Belgia nie potwierdza zaginięcia żadnego ze swych obywateli. Z kolei agencje donoszą, że Japonia poszukuje wciąż dziesięciu osób , a Norwegia ośmiu. Przedstawiciele algierskich władz podają, że zakładników jest dziesięciu.

Minister spraw zagranicznych Francji Laurent Fabius poinformował, że otrzymał od władz algierskich wiadomość o śmierci obywatela francuskiego. Także amerykański Departament Stanu potwierdził śmierć Amerykanina. Oznaczałoby to, że po tym jak pola gazowe w algierskim In Amenas zajęli islamiści, życie straciło co najmniej 14 osób, a około 670 udało się uwolnić.

Olbrzymie pola i instalacje gazowe przy granicy z Libią od środy są w rękach islamskich bojowników. Prócz Francuzów, w In Amenas pracowali także Amerykanie, Brytyjczycy, Japończycy i Norwegowie. Nieoficjalnie wiadomo, że napastnicy to grupa dowodzona przez byłego przywódcę Al-Kaidy Magrebu Mokhtara Belmokhtara. Mieli oni zaatakować pola gazowe w odwecie za francuską interwencję w Mali, choć informacja ta jest różnie oceniana, bo według świadków, szturm na algierski kompleks musiał być planowany od wielu dni.

W Paryżu podkreśla się, że terroryści byli znakomicie zorganizowani i mieli doskonałe rozpoznanie terenu. Napad przygotowywali na długo przed rozpoczęciem przez Francję interwencji w Mali, stąd żądanie wstrzymania operacji wojsk francuskich było warunkiem dodanym w ostatniej chwili.

Tymczasem koncern BP ewakuował z Algierii setki swoich pracowników. Na miejscu pozostali jedynie ci, którzy są niezbędni do funkcjonowania zakładów.

''IAR/aj