Izabela Meyza i Witold Szabłowski zamieszkali w M-3 w bloku z wielkiej płyty, jeździli maluchem, gotowali potrawy z produktów dostępnych 30 lat temu, ubierali się jak wtedy. Skąd ten szatański pomysł?
- Kapitalizm nas wkurzył - wyjaśnia Witold Szabłowski. Wydawało im się, że mają za mały samochód i za małe mieszkanie, które jest zresztą własnością banku. - Pomyśleliśmy sobie więc: skoro nas to wkurza, to zobaczmy jak, by było, gdybyśmy mieli perspektywę naszych rodziców - mówi gość magazynu "Moje książki" w radiowej Jedynce. Izabela Meyza i Witold Szabłowski nawet bieliznę osobistą mieli z pierwszej połowy lat 80-tych ubiegłego wieku.
Przedmioty z czasów PRL-u zdobyli od rodziny, która nie wyrzucała zbędnych rzeczy, kierując się zasadą "przyda się". - I teraz się przydało - dodaje Izabela Meyza. Zastrzega jednak, że nie chcieli się skupiać na sentymentalnych gadżetach.
Rodzina w komplecie
Pierwsze półtora miesiąca to była wspominanie dziecięcych lat. Ale zabawa skończyła się, kiedy np. zorientowali się, że będą mieli potomka.
Dziś przyznają, że nie udało im się idealnie odtworzyć czasów PRL-u. Choćby kolejek, bo, kiedy Witold próbował stać przez godzinę przed sklepem, wzbudził ciekawość ochroniarza, który go przegonił.
Posłuchaj całej rozmowy, w której autorzy książki opowiadają o swoich przeżyciach, choćby ze sklepu mięsnego, w którym ekspedientka chyba najtrafniej podsumowała 20 lat polskich przemian.
Rozmawiała Magda Mikołajczuk.
(ag)