Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Czwórka
Paulina Jakubowska 21.09.2013

Marek Krajewski: w mojej powieści zło musi zostać ukarane

Pisarz w swych powieściach pokazał nam już przedwojenny Wrocław, następnie Lwów. Teraz, w książce "W otchłani mroku", wraz z Edwardem Popielskim zabiera nas do swego ukochanego rodzinnego miasta, w 1946 rok.
Polski pisarz Marek Krajewski na spokanie ze czytelnikami podczas 18-go Forum Wydawców we Lwówie.Polski pisarz Marek Krajewski na spokanie ze czytelnikami podczas 18-go Forum Wydawców we Lwówie. PAP/LUFA/Marian Striltsiv
Posłuchaj
  • Marek Krajewski opowiada o swojej najnowszej książce "W otchłani mroku" i planach na kolejne części trylogii (Czwórka/Kontrkultura)
Czytaj także

W 2010 roku Marek Krajewski porzucił pierwszego głównego bohatera swoich powieści. Eberhard Mock został zastąpiony przez Edwarda Popielskiego, a pojawienie się tego rozpoczęło też cykl lwowski w twórczości pisarza.

Powieść "W otchłani mroku" rozpoczyna kolejną trylogię. Jest ona też czwartą książką o Popielskim, ale pierwszą z nowego cyklu, tym razem wrocławskiego. - Bohaterem moich książek, jak słusznie zauważają recenzenci i czytelnicy, jest miasto - mówi w Czwórce Marek Krajewski. - Tomem "W otchłani mroku" rozpoczynam trylogię w polskim Wrocławiu tuż po wojnie. To już nie jest Breslau.
Wrocław 1946 roku, opisany w książce Krajewskiego, to miasto niezwykle ciekawe, choć leżące w gruzach. Jak mówi autor, z jednej strony Wrocław był straszny - spod ruin wydobywa się trupi smród, hordy szczurów przemierzają miasto, szwendają się watahy bezpańskich psów, są zdegenerowani młodzi ludzie, sieroty wojenne napadające bezbronnych przechodniów, maruderzy sowieccy i żołnierze radzieccy hańbiący kobiety, grabiący co jest możliwe, szabrownicy i ich ubeccy mocodawcy. Ale była też ta radosna strona miasta - lokale, dancingi, knajpy, wzrastał przyrost naturalny, ludzie się kochali, mnożyli. W takiej scenerii Edward Popielski rozpoczyna śledztwo, które ma zdemaskować agenta UB, a które prowadzi go w ciemne rejony.

- Pokazany jest obraz czerwonoarmistów, obraz epoki. W moim kryminale znamy winnego zbrodni, jednak interesujące jest to, jak detektyw dochodzi do jego odnalezienia i ukarania - mówi Marek Krajewski. - Nie wyobrażam sobie pisania powieści, w których zło nie zostaje ukarane.

Książka "W otchłani mroku" zaczyna się w XXI wieku i przez retrospekcje cofa się do czasów powojennego Wrocławia. - Ja lubię kompozycję klamrową, to chwyt literacki, który mi bardzo odpowiada. Często się do niego uciekam. Tak było w każdej mojej powieści - prolog i epilog rozgrywają się w innym czasie niż główny nurt opowieści - zdradza gość "Kontrkultury". - Tak samo jest i tu tylko prolog jest potrojony i są też trzy małe epilogi - dodaje.

Marek Krajewski urodził się we Wrocławiu, tam się wychował i tam mieszka. Jak twierdzi, zna każde podwórko swego ukochanego miasta, co sprawia, że nie musi szukać zbyt wielu materiałów źródłowych. Przy pracy nad "W otchłani mroku" korzystał z księgi adresowej Wrocławia i "Kalendarium historii Wrocławia z lat 1945-50", gdzie autor Jakub Tyszkiewicz śledzi dzień po dniu historię miasta odzwierciedloną w doniesieniach prasowych. Bezcenne okazały się też wspomnienia i opowieści ludzi, którzy pamiętają tamten czas.

(pj)