Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Anna Wiśniewska 18.10.2016

CETA bardziej bezpieczna niż TTIP?

Umowa CETA jest dobra dla konsumentów i dla firm, które są konkurencyjne. Mogą na niej stracić te firmy, które nie są w stanie sprostać konkurencji i nie chcą się zmieniać, mówi na antenie radiowej Jedynki Tomasz Wróblewski, wiceprezes Warsaw Enteprise Institute, fundacji ekspertów wspierających Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.
Posłuchaj
  • O umowie CETA mówił w "Ekpressie gospodarczym" radiowej Jedynki: Tomasz Wróblewski, wiceprezes Warsaw Enteprise Institute, fundacji ekspertów wspierających Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (Robert Lidke, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

We wtorek ministrom do spraw handlu unijnych krajów, na spotkaniu w Luksemburgu, nie udało się dojść do porozumienia w sprawie stanowiska dotyczącego umowy handlowej CETA.

Do tego tematu unijni przywódcy mają wrócić na rozpoczynającym się w czwartek dwudniowym szczycie w Brukseli. Głównym powodem przełożenia decyzji w tej sprawie jest sprzeciw wobec podpisania umowy Walonii, jednego z regionów Belgii.

Umowa nie od dziś budzi sprzeciw i wiąże się z licznymi obawami organizacji pozarządowych, firm działających na terenie Unii Europejskiej, ale i samych konsumentów.


Tomasz Wróblewski Tomasz Wróblewski

- Umowy handlowe, międzynarodowe są tworzone, aby pobudzać konkurencję, czyli także po to, żeby konsumentom było lepiej, żeby ceny były niższe, żeby firmy musiały pomiędzy sobą walczyć o klienta i poprawiać jakość produktów. Jak zawsze przy dużej konkurencji są jakieś firmy, które tracą. Słabsi tracą i ci będą się bali. Pytanie, czy można interesy całego społeczeństwa i gospodarki podporządkować wybranym firmom, czy nawet jednej branży – stawia pytanie Tomasz Wróblewski, wiceprezes Warsaw Enteprise Institute.

Małe firmy stracą, czy paradoksalnie zyskają?

Najwięcej obaw w związku z nową umową handlową pomiędzy UE a Kanadą mają małe i średnie przedsiębiorstwa, a to właśnie wbrew pozorom dla nich CETA może stanowić szansę na rozwój, przekonuje rozmówca Jedynki.

- Handel zagraniczny porusza się coraz dziwniejszymi drogami. Takie wielkie portale jak Amazon, który jest obecny w Kanadzie, tworzą dla małych i średnich firm możliwości sprzedaży produktów bez wielkiej promocji, dużych nakładów na marketing w Kanadzie. To jest jakaś szansa dla MSP, ale oczywiście zawsze więksi mają większe możliwości – zaznacza Tomasz Wróblewski. – To jest szansa, o czym mówił wicepremier Mateusz Morawiecki, żeby małe firmy rosły w średnie, a średnie w duże – dodaje.

Bezpieczeństwo żywności pod kontrolą

Nie jest również prawdą, że do rynku unijnego i rynku polskiego będą miały dostęp produkty żywnościowe, które nie spełniają naszych norm sanitarnych.

Tomasz Wróblewski W umowie CETA są bardzo jasne i wyraźne zapisy, co do przestrzegania norm unijnych.

- Jeżeli przyjrzymy się umowie CETA, temu, jak została ona skonstruowana, to tam są bardzo jasne i wyraźne zapisy, co do przestrzegania norm unijnych. Tak samo jak Holendrzy czy Francuzi nie mogą sprzedawać w Polsce np. kurczaków mytych chlorem, tak samo nie będą mogli ich sprzedawać Kanadyjczycy – przekonuje ekspert. – Wszystkie normy, zarówno dotyczące np. żywności genetycznie modyfikowanej, plonów, które były wyhodowane w nienaturalnych warunkach, podlegają sprawdzeniu, kontroli i zasadom Unii Europejskiej. Takie są wyniki analizy umowy CETA – podkreśla.

Firmom z USA nie uda się obejść unijnych przepisów?

Umowa CETA z Kanadą, w odróżnieniu od umowy TTIP ze Stanami Zjednoczonymi, przewiduje, że spory między firmami unijnymi a kanadyjskimi będą rozstrzygane w Unii, albo w Kanadzie - albo jeżeli któraś ze stron tego sobie zażyczy przed specjalnym sądem, którego połowa składu będzie powoływana przez Kanadę, a połowa przez UE.

Tomasz Wróblewski Umowa TTIP jest fatalna, zła i trzba z niej zrezygnować.

- To jest podstawowa różnica pomiędzy umową CETA a TTIP, z której uważamy, że trzeba zrezygnować. W umowie CETA na pierwszym miejscu zostało określone, że spór mają rozstrzygać sądy lokalne, w kraju powstania tego sporu. Możemy sobie jednak wyobrazić, że firma kanadyjska nie chce uznać polskiego sądu, wówczas na te potrzeby zostanie stworzony specjalny inwestycyjny sąd CETA, składający się z dwóch instancji, tak jak normalny sąd, podstawowej i sądu apelacyjnego, składający się z 15 sędziów z różnych państw. Tutaj Polska powinna zabiegać, i zabiega, o to, żeby jeden z tych 15 sędziów był z Polski, albo przynajmniej żeby się rotował. W każdym razie mają to być zawodowi sędziowie, nie eksperci korporacji, tylko ludzie, którzy na co dzień zajmują się prawem gospodarczym – tłumaczy Tomasz Wróblewski.

Umowa nie otwiera tylnych drzwi amerykańskim przedsiębiorstwom

To uniemożliwi firmom amerykańskim, które mają swoje filie w Kanadzie, obejście przepisów i norm unijnych, w przypadku gdyby były zainteresowane naszym rynkiem.

- Wcześniej podpisaliśmy umowę z Koreą Południową, która z kolei ma już podpisaną umowę z USA, więc teoretycznie ona również mogłaby być obejściem dla amerykańskich firm, a nie jest. Najważniejsza kwestia jednak, to ta konstrukcja przepisów dotycząca sądów, o których mówiliśmy. USA nie uznają żadnych innych sądów. Uznają arbitrów, ekspertów, ale nie uznają innych sądów i w żadnym wypadku USA nie zgodzą się, aby sąd inwestycyjny rozstrzygał w sprawach amerykańskich firm, więc nie ma jak tego obejść – tłumaczy Tomasz Wróblewski.

Zaś wagę i znaczenie umowy CETA zobrazować w przybliżeniu mogą liczby: Kanada ma 33, 5 mln mieszkańców, Unia Europejska ponad 500 mln mieszkańców, a dochód narodowy Kanady jest porównywalny z dochodem narodowym Włoch.

Robert Lidke, awi