Teatr pozamuzycznych dźwięków
Jak większość płyt Pink Floyd stanowi pewną całość w warstwie przekazu słownego i muzycznego. Taki rodzaj płyt określany jest mianem koncepcyjnych, na których przekazem nie jest jeden utwór, czy każdy z osobna – te płyty mają znaczenie jako całość. W karierze tej brytyjskiej grupy ich największe osiągnięcia studyjne są właśnie takimi albumami. O ile wcześniejszy "Atom Heart Mother" z 1970 roku, nagrany z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej, okazał się zbyt trudny w odbiorze, o tyle "Ciemna strona Księżyca" z miejsca pochłonęła słuchaczy, a poszczególne utwory były muzycznymi tematami miesięcy w wielu stacjach radiowych.
Albumy te łączy jednak bardzo ważny element stylistyczny, który pierwszy raz, w tak dużym stopniu pojawił się w "Atomowym Sercu Matki" - były nim, tworzące swoisty teatr, dźwięki pozamuzyczne, będące kolażem dźwięków codziennego życia połączonych z mową ludzką oraz różnego rodzaju trzaskami i szumami. W niektórych partiach utworów brzmiały one pierwszoplanowo, a w innych stanowiły tło dla właściwego brzmienia instrumentów. W "Atomowym Sercu Matki" rozwiązanie to było zapisem dźwięków przygotowywanego przez mężczyznę śniadania i jak na tamte czasy stanowiło dość duże zaskoczenie.
Ciemna strona każdego z nas
W przypadku "Ciemnej Strony Księżyca" tego zaskoczenia już nie było, ale i stopień włączenia tych "dziwnych" dźwięków był mniejszy i o wiele bardziej przemyślany. Razem z muzyką i śpiewanym tekstem tworzył jedną całość, zarówno w formie, jak i w treści. "The Dark Side of the Moon" pokazuje nam Księżyc jakiego nie znamy, bo właśnie ta jego strona nigdy nie zdradza nam swojego oblicza. Pink Floyd pyta jednak, czy aby na pewno nie znamy... Sugestią płyty jest to, że każdy z nas, że nasz cały świat, nosi takie oblicze, które jest tym, co chcemy ukryć, czego się wstydzimy. W tej warstwie płyta jest dość pesymistyczna, nihilistyczna wręcz, pokazując nam naszą "ciemną stronę".
Podobne znaczenie przypisuje się okładce albumu – pryzmat, który rozszczepia wiązkę światła na jej składowe. Przekaz płynący z płyty jest właśnie takim pryzmatem, który pokazuje nam z czego składa się "światło naszej codzienności". Słuchacz kupujący ten album, spoglądając na jego okładkę, choćby podświadomie przygotowywał się na ujrzenie poszczególnych składowych swojego życia – czasu, pieniędzy, bicia serca, oddechu, degradującego się rozumu – jednym słowem przemijania. Każdemu też Księżyc kojarzy się z ciałem niebieskim, którego wygląd zależny jest od odbitego światła słonecznego – i choć cyklicznie jego widok zanika, to on cały czas istnieje. Choć często chcemy coś ukryć, to cały czas te wszystkie elementy codzienności istnieją. "Tym jest piękno tej płyty – to nie tylko piękna muzyka, to też istota naszego istnienia" - jak opisywano album Pink Floyd w jednym z tygodników muzycznych na Wyspach.
Kolejne utwory tworzą swoistą opowieść o nas samych. Ważna jest uwertura – wprowadzenie do tego wszystkiego, co usłyszymy na płycie. Taki właśnie jest pierwszy utwór "Speak To Me", w którym słychać bicie serca, tykanie zegarów, śmiech szaleńca, otwieraną kasę sklepową czy w końcu śmigło helikoptera i krzyki ludzi.
Kolejnym słynnym utworem jest "Time", w którym wręcz natrętnie tykają zegary – jakby twórcy chcieli nas uświadomić, że czas mija nieubłaganie i nierozerwalnie związany jest także z naszym przemijaniem. Najsłynniejszym utworem z tej płyty jest oczywiście "Money" - choćby przez użyty w nim dźwięk z połączenia otwieranej kasy sklepowej i dartego papieru. Utwór odwołuje się do ludzkiej zachłanności, do cywilizacji wszechobecnego pieniądza. Pesymizm płynący z ukazania naszej ciemnej strony, tej skrywanej na co dzień, podkreśla dodatkowo zdanie wypowiadane na końcu albumu, w chwili kiedy kończy się muzyka i ponownie słychać bicie serca - "Nie ma ciemnej strony księżyca, w rzeczywistości jest cały ciemny".
Jak pisano w słynnym magazynie muzycznym: "Można napisać tysiąc słów i nawet najpiękniejszym językiem, lecz jeśli nie posłuchasz tego albumu, nie będziesz wiedział o czym mowa".
PP