Według prof. Kamińskiego, eksperta prawa międzynarodowego, zgodnie z regułami, m.in. Konwencji Wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych, państwo przyjmujące dyplomatów - czyli w tym przypadku Polska - jest zobowiązane do zapewnienia im bezpieczeństwa i sprawnego funkcjonowania. - Polska powinna w ten sposób chronić każdą placówkę dyplomatyczną na terenie naszego kraju; w sposób oczywisty w przypadku poniedziałkowych burd tego obowiązku nie dopełniła" - powiedział Kamiński.
W tym przypadku - zaznaczył - jak najbardziej zrozumiałym i przyjętym zachowaniem jest żądanie przeprosin. I takie przeprosiny, czy też wyrazy ubolewania, powinny ze strony Polski zostać wystosowane - dodał.
>>>Rosja oczekuje przeprosin
Prof. Krzemiński podkreślił, że choć rzecznik polskiego MSZ niezwłocznie wyraził w imieniu Polski wyrazy ubolewania, to nie była to ranga właściwa do wymiaru sprawy. - Aby to wybrzmiało odpowiednio mocno, powinien zrobić to urzędnik bardziej odpowiedni rangą, bardziej identyfikowalny z rządem polskim, czyli w tym przypadku szef MSZ, minister Radosław Sikorski - ocenił.
W przypadku strat materialnych - dodał Kamiński - Rosja może też zażądać naprawy szkód lub odszkodowania finansowego, wystarczającego do jej usatysfakcjonowania jako strony poszkodowanej.
- W ogóle mamy do czynienia z daleko posuniętym, nie tylko w stosunku do Polski, konsekwentnym postępowaniem Rosji w przypadku naruszenia jej interesów, co pokazuje choćby tzw. incydent holenderski - zauważył Kamiński.
6 października w Hadze zatrzymany został radca rosyjskiej ambasady w Holandii Dmitrij Borodin. Strona rosyjska utrzymywała wówczas, że holenderska policja wtargnęła do domu dyplomaty, pobiła go i przez wiele godzin przetrzymywała na posterunku, po czym wypuściła bez wyjaśnień i przeprosin.
Wtedy - mówił Kamiński - Rosja najpierw zażądała przeprosin, a gdy je otrzymała, eskalowała żądania; zażądała dodatkowo ścigania i ukarania policjantów odpowiedzialnych za to wydarzenie. - Ten mechanizm eskalacji żądań może zostać też zastosowany w Polsce - powiedział Kamiński.
Dodał, że tego rodzaju postulaty nie mogą być w żadnym przypadku spełnione. - To jest już kwestia polskiego prawa. Żaden urzędnik nie może choćby próbować wpłynąć na działanie niezawisłego sądu. To przeczy zarówno prawu krajowemu jak i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka - podkreślił Kamiński.
Rosyjskie MSZ poinformowało, że ambasadorowi Polski w Rosji Wojciechowi Zajączkowskiemu przekazany został stanowczy protest z powodu burd, do jakich w poniedziałek doszło przed ambasadą Rosji w Warszawie. Rosyjski resort spraw zagranicznych zakomunikował, że Rosja żąda od polskich władz oficjalnych przeprosin w związku z tymi wydarzeniami. Ambasador Rosji w Polsce Aleksander Aleksiejew nazwał we wtorek "sytuacją absolutnie nie do przyjęcia" poniedziałkowe zdarzenia.
>>>Polski ambasador w Moskwie składał wyjaśnienia
Zarówno w poniedziałek jak i wtorek polskie MSZ, słowami rzecznika resortu Marcina Wojciechowskiego, wyraziło głębokie ubolewanie w związku z agresywnym zachowaniem oraz incydentami ze strony uczestników "Marszu Niepodległości" z udziałem Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego.
Ambasada Rosji w Warszawie w czasie Marszu Niepodległości
Gdy "Marsz Niepodległości" przechodził ulicą Spacerową, na tyłach ambasady Rosji stanęła w ogniu budka policji ochraniającej budynek. Na teren ambasady rzucano petardy i race. Kilku uczestników marszu próbowało wspiąć się na ogrodzenie ambasady. Podpalono też stertę śmieci na podwórku kamienicy obok. Niektóre media w Rosji - m.in. agencja ITAR-TASS i telewizja NTV - oceniły już wydarzenia w Warszawie jako "atak na rosyjską placówkę dyplomatyczną".
PAP, iz