Polskie Radio

Rozmowa z Romanem Kuźniarem

Ostatnia aktualizacja: 17.12.2011 07:15

Mariusz Syta: W naszym studiu prof. Roman Kuźniar, doradca prezydenta ds. międzynarodowych. Witamy, panie profesorze.

Prof. Roman Kuźniar: Dzień dobry, kłaniam się państwu.

M.S.: Obserwował pan wczoraj posiedzenie sejmowej komisji ds. Unii Europejskiej? Jakie wrażenia? Temperatura była wysoka bardzo.

R.K.:  Wczoraj przede wszystkim zajmowaliśmy się przygotowaniami do wizyty w Chinach, ale wieczorem oczywiście obejrzałem w skrótach to, co się działo, dlatego że to rzeczywiście było emocjonujące...

M.S.: A jeszcze później było głosowanie w sprawie wniosku Prawa i Sprawiedliwości o odwołanie ministra spraw zagranicznych.

R.K.: Tak, później było głosowanie, tak, tak. No, ten wniosek pojawił się, zapowiedź tego wniosku pojawiła się dzień po wystąpieniu ministra Sikorskiego w Berlinie, tak więc trzeba było dojechać do końca z tą procedurą. Ale jakichś nowych elementów nie ma właściwie, ten rozkład poglądów, stanowisk, sympatii na scenie politycznej jest znany, można się było ewentualnie jedynie zastanawiać nad tym temperaturą, egzotyką argumentów, które pojawiały się w tej dyskusji.

M.S.: Egzotyka? A może jednak polska polityka międzynarodowa rozgrywa się pod dyktando Berlina, jak powtarza Prawo i Sprawiedliwość?

R.K.: Nie, to nonsens, to kompletny nonsens. Ja nie chcę oczywiście sięgać aż po tak daleko idące argumenty czy powiedzmy sobie stanowiska, opinie, jak pan poseł Niesiołowski, któremu tutaj muszę przyznać dużo racji, ale to kompletnie, że tak powiem, rozmija się z realną oceną sytuacji. Polska rzeczywiście pozostaje w bliskich związkach z Berlinem, jeżeli chodzi o podejście do ratowania strefy euro, ale dlatego, że Polska jest żywotnie zainteresowana w zdrowiu strefy euro. Przypomnijmy, że trzy czwarte polskich obrotów handlowych rozgrywa się czy odbywa się z krajami strefy euro i w związku z tym zarówno sytuacja gospodarcza w krajach strefy euro, jak i pozycja samego pieniądza, jego stabilność ma podstawowe znaczenie dla polskiej gospodarki, dla przyszłości także polskich finansów, kondycji budżetów rodzinnych. Tak więc nic dziwnego, że rząd polski po prostu realizuje najlepiej pojęte interesy narodowe, interesy Polaków i dlatego stara się wspierać Berlin, który w sposób taki najbardziej, powiedziałbym, stanowczy i dalekosiężny próbuje ustabilizować zarówno strefę euro, jak też nadać pewien sens czy utrzymać spójność projektu integracyjnego, który kryje się pod Unią Europejską. Przypomnijmy, że to właśnie kanclerz Angela Merkel była tym wybitnym politykiem Unii Europejskiej, który grał na spójność całej Unii Europejskiej, na tym powinno nam zależeć, nie na wiele prędkości i nie na takie, powiedziałbym, klajstrowanie właściwie strefy euro, jakiejś prowizorki, tylko na to, żeby te działania, które są podjęte, żeby osiągnęły zamierzony skutek.

M.S.: Jeszcze dwa tygodnie tylko zostały do końca roku, w związku z czym także do końca polskiego przewodnictwa w Unii Europejskiej, w naturalny sposób od razu przychodzą próby podsumowania właśnie tego przewodnictwa. Jeżeli mówimy o sukcesach, tak wszyscy przynajmniej powtarzają, że sukcesem jest to, że udało się dopiąć tak zwany sześciopak, zestaw ustaw sześciu, mamy także około stu aktów prawnych. A czego się nie udało zrobić w czasie tego półrocza?

R.K.: No, ja myślę, że od tego, czego się ewentualnie nie udało, można się zastanawiać, są eksperci nieprzychylni rządowi czy polskiej polityce, ta, która stała za tą prezydencją. Ja myślę, że biorąc pod uwagę bardzo trudną sytuację, z jaką zetknęła się polska prezydencja, to właściwie udało się niemal wszystko czy bardzo dużo. Owszem, jeżeli chodzi o polityczną doniosłość polskiej prezydencji, to ona istotnie została nieco przyćmiona przez ten taki buldożer, można powiedzieć, niemiecko–francuski, który dążył do... znaczy zmagał się z kryzysem euro, to była rzeczywiście rzecz spektakularna i na tym koncentrowała się uwaga mediów.

Natomiast niezależnie od tego prezydencja miała swoje rzeczy, które miała i realizowała, które były, jak to w Unii Europejskiej, to są procesy, to nie jest tak, że dzieje się wszystko w kadrach półrocznych, tylko coś się przejmuje po poprzednikach, próbuje się doprowadzić do końca, coś się rozpoczyna, następcy realizują. I polskie przewodnictwo, w którym wyliczane są także z całą pewnością, także domyślam się w tym studio, wiele spraw, które udało się dopiąć, zakończyć. Rzeczywiście pewnym problemem czy znakiem zapytania pozostaje spięcie tych porozumień z Ukrainą, które zostały praktycznie wynegocjowane, natomiast nie wiadomo, czy dojdzie do ich podpisania.

Natomiast ja muszę powiedzieć, że biorąc pod uwagę zarówno kryzys euro, jak i sygnalizowane wcześniej priorytety Unii Europejskiej w odniesieniu do tzw. arabskiej wiosny, to Polska miała, od razu, na starcie miała, powiedziałbym, trudność w takim jednoznacznym przeprowadzeniu tego, co sygnalizowała jako swoje priorytety, aczkolwiek w sferze gospodarczej, w sferze polityki wschodniej, mam na myśli także Partnerstwo Wschodnie, stosunki z Ukrainą, jak również działanie na rzecz dokończenia i podpisania, to miało miejsce, traktatu akcesyjnego z Chorwacją, Polska, jak wiadomo, jest rzecznikiem rozszerzania Unii Europejskiej w tę stronę czy wobec tych krajów, które chcą, które są przygotowane, to się udało.

Tak więc niezależnie od tego, jeżeli chodzi o sprawy gospodarcze, to jest dopięcie przejęte po poprzednikach, ale przyduszenie, przypilnowanie, żeby doszło do tego, przyjęcie tych sześciu rozporządzeń i jednej dyrektywy, które rzeczywiście zwiększają dyscyplinę finansów publicznych fiskalną w krajach całej Unii, nie tylko strefy euro, tak zwany sześciopak.

A więc z tych spraw wreszcie przyjęcie tego europejskiego standardu patentowego, jednolitego dla wszystkich krajów strefy euro, to są bardzo wartościowe osiągnięcia. Tak jak powiedziałem, może troszkę przyćmione politycznie przez to wszystko, co się działo w strefie euro, natomiast te osiągnięcia budzą szacunek, także budzi szacunek taka nadzwyczajna sprawność, kompetencja polskiej prezydencji, co wszyscy podkreślali, duża sprawność dyplomatyczna, taka techniczna, koordynacyjna i niesłychany taki eurooptymizm wbrew takim depresyjnym nastrojom w wielu ważnych stolicach europejskich. To były wszystko bardzo ważne elementy. Ta prezydencja uważa się była najlepsza w ciągu ostatnich kilku lat. Tak więc miejmy... nie odbierajmy sobie powodów do zasłużonej, że tak powiem, dumy.

M.S.: Wspomniał pan o Ukrainie, to prawda, nie wiadomo, co z umową stowarzyszeniową. W poniedziałek jest szczyt Unia Europejska – Ukraina w Kijowie. Wiemy, że podczas tego szczytu ta umowa nie zostanie parafowana. To jest jeden z polskich priorytetów. No i tutaj przyznam, że mam pewien dylemat, bo z jednej strony minister Dowgielewicz mówi, że na pewno do końca roku ta umowa zostanie podpisana, z drugiej strony główny negocjator Komisji Europejskiej mówi, że nie ma takich szans. No to komu mamy wierzyć? Będzie, nie będzie?

R.K.: Ja myślę, że nie rzecz w tym, komu mamy wierzyć, bo być może rzeczywiście jest tak, że tak do końca nikt nie wie. W takiej sytuacji, jaką mamy w tej chwili, jeśli chodzi o stosunki Unii Europejskiej z Ukrainą, wszystko może się zdarzyć, mogą się zdarzyć jakieś ustępstwa ukraińskie czy zapewnienia Ukrainy tego rodzaju, że Unia Europejska w całości opowie się za parafowaniem tych trzech ważnych porozumień. To, co jest ważne, to już one zostały wynegocjowane, natomiast pozostają przeszkody polityczne, które niektórym krajom Unii Europejskiej nie pozwalają wyrazić zgody na parafowanie, na związanie się, wstępne związanie się z tymi porozumieniami. Natomiast to, że one zostały wynegocjowane, to było wielkie przedsięwzięcie, bo trzeba było działać właściwie, i to polska dyplomacja robiła, w obie strony, pracować na kierunku kijowskim, ukraińskim i na kierunku brukselskim po to, żeby usuwać, przymuszać, żeby pokazywać możliwości osiągnięcia kompromisu w odniesieniu do wielu kwestii.

Przypomnijmy, że to są trzy duże obszary, a więc umowa stowarzyszeniowa, umowa o takim kompleksowym porozumieniu handlowym, znaczy to są handlowe takie porozumienie, kompleksowe, i wreszcie o liberalizacji reżimu wizowego. Tak że to są trzy istotne umowy. O ja wierzę, że do ich nie tylko parafowania, ale podpisania i wejścia w życie, znaczy że do tego dojdzie, natomiast rzeczywiście przykro jest, że Ukraińcy nam poprzez to, w jaki sposób zachowują się w końcówce tych negocjacji, odbierają nam satysfakcję do tego prawdopodobnie, czy mogą nam odebrać satysfakcję z tego, że ta umowa, że te umowy nie zostaną podpisane w czasie polskiego przewodnictwa.

M.S.: Panie profesorze,  przed nami pierwsza od bodaj 14 lat wizyta polskiego prezydenta w Chinach. To będzie wizyta przede wszystkim biznesowa?

R.K.: To będzie wizyta i polityczna, i biznesowa, dlatego że w Chinach w dalszym ciągu biznes łączy się z polityką i bez, powiedziałbym, tego tarana, jakim jest polityka, bez dokonania pewnych przełomów politycznych, ocieplenia klimatu politycznego trudno robi się zwyczajnie interesy w Chinach. To jest w dalszym ciągu taki system, musimy to rozumieć. Myśmy do tej pory Chiny jako właśnie w tym aspekcie biznesowym trochę zaniedbywali poprzez to, że nie przykładaliśmy się politycznie specjalnie do stosunków z Chinami. Oczywiście, że Chiny i Polska miały różne priorytety, ale tak dłużej nie można. Dobrze, że do tej wizyty dochodzi, zadaniem prezydenta Komorowskiego i tej wizyty jest nie tyle może przełamanie pewnych lodów, ile nieznajomości partnerów na tym szczeblu politycznym. Chodzi o to, żeby polityka umożliwiła pokazanie Polski w lepszym świetle niż w Chinach w dalszym ciągu Polska jest prezentowana. A więc chcemy pokazać Polskę jako kraj sukcesu gospodarczego, kraj...

M.S.: Szukamy studentów tam przy okazji.

R.K.: Tak, tak, ten rynek jest właściwie niezmierzony i polskie uczelnie, które przyjmują... Jeżeli polskie uczelnie mogą przyjmować po... niektóre z nich przynajmniej, te, które znam, po kilkuset studentów hinduskich w ciągu roku, to nie ma żadnych powodów... czyli prowadząc zajęcia po angielsku...

M.S.: Sposób na niż demograficzny, tak?

R.K.: Również na niż demograficzny, także na zarabianie pieniędzy, dlatego że szkolnictwo wyższe także podlega procesowi komercjalizacji. Ale przede wszystkim chodzi jednak o przełamanie barier, jeżeli chodzi o dostęp do rynku chińskiego. Przypomnijmy, mamy gigantyczny bilans, negatywny bilans, asymetrię, saldo obrotów mniej więcej jak 1:10 w ciągu ostatnich kilkunastu lat, to jest dłużej nie do tolerowania. Ponadto chcemy, także, żeby Chińczycy nie traktowali Polski wyłącznie jako rynek zbytu dla swych towarów, ale także jako miejsce, gdzie można korzystnie inwestować czy gdzie Polska może być jedną z kilku bram dla chińskiej aktywności różnego rodzaju,  łącznie z możliwością dokonania zakupów portfelowych w obligacjach nie tylko polskich, ale europejskich. Tak więc jedziemy jako przewodniczący Unii Europejskiej, co oczywiście daje większą szansę na dostrzeżenie Polski jako wartościowego partnera niezależnie od wartości własnej naszego kraju, która bardzo się podniosła w ciągu ostatnich kilkunastu lat.

M.S.: Bardzo dziękuję za wizytę. Prof. Roman Kuźniar, doradca prezydenta ds. międzynarodowych.

R.K.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)