Święta Wielkanocne, jako pamiątka śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, to najważniejszy moment w cyklu liturgicznym Kościoła, a także w życiu każdego chrześcijanina.
Tradycja uroczystego obchodzenia Świąt Wielkanocnych w Kościele Powszechnym jest bardzo dawna i sięga początków II wieku. Przepisy regulujące formalnie datę i sposób świętowania Niedzieli Zmartwychwstania ustalono jednak dopiero na Soborze w Nicei w 325 roku. To tam zgromadzeni Ojcowie Kościoła potwierdzili ruchomy charakter świąt – uroczystości miały wypadać w pierwszą niedzielę po wiosennej pełni księżyca (22 marca-25 kwietnia). Samą pamiątkę zmartwychwstania odtąd poprzedzać miał 40 dniowy post i 6 niedziel, w których nie obowiązywała zasada powstrzymywania się od jedzenia i picia (w pierwotnym Kościele czas poświęcony na przygotowanie się do Wielkiej Nocy ograniczał się jedynie do 40 godzin, a św. Ireneusz pisał, że na terenach Galii około 190 roku obowiązywał tygodniowy post). Na przestrzeni kolejnych wieków chrześcijaństwa wykształciły się bogate tradycje i zwyczaje związane z całym okresem wielkanocnym, łączące ze sobą zarówno potrzeby liturgii oraz samej nauki Kościoła, jak i pozostałości pogańskiej obrzędowości, odpowiednio zaadaptowanej.
40 dni postu
Wielki Post był czasem szczególnym – wyciszenia i refleksji, mającym skłonić duszę ku przemianie na lepsze. Liczba dni poświęconych na przygotowanie do zrozumienia tajemnicy zmartwychwstania odnosiła się do symboliki biblijnej – 40 dni trwał potop, pobyt Mojżesza na Synaju czy Chrystusa na pustyni, w końcu 40 lat trwała wędrówka narodu wybranego do ziemi obiecanej. Zwyczaj powstrzymywania się od jedzenia i picia przed Wielkanocą w Polsce pojawił się z chwilą jej chrztu, a z zachowanej kroniki Thietmara (975-1019) wiemy, iż stosowano surowe kary za łamanie tego kościelnego prawa (np. wybijanie zębów). Postne jedzenie składało się z żuru, czyli zalewajki z żytniego kwasu, kapusty, polewki z serwatki, ziemniaków, pamuły (zupy śliwkowej) i śledzi, w niektórych regionach oprócz mięsa nie wolno było jeść również mleka, masła i sera. Wielki Post rozpoczynano w nocy z wtorku na Środę Popielcową.
Zwyczaj sypania głów popiołem znany był już w starożytności w Egipcie, krajach arabskich i Grecji, natomiast w liturgii Kościoła pojawił się dopiero w VII wieku, a do X wieku stosowano go tylko w przypadkach publicznej pokuty. W 1091 roku papież Urban II uznał gest sypania głów popiołem za obowiązkowy element nabożeństwa rozpoczynającego Wielki Post. I choć w samym Kościele obrzęd ten był traktowany z należytą powagą, ponieważ wyrażał żal i skruchę człowieka a także chęć naprawy swoich win, stawał się również, już poza murami świątyni, okazją do figli i psot. Jeszcze w XVIII wieku, jak opisuje to ks. Jędrzej Kitowicz, polska młodzież uwielbiała na własną rękę wymierzać ilość popiołu na głowach swych kolegów, okładając się workami wypełnionymi tym szarym proszkiem.
Z Wielkim Postem wiązała się również tradycja drogi krzyżowej, upowszechniana przez zakony franciszkanów i dominikanów. W Polsce pojawiła się w XVI wieku, lecz kolejność i liczba stacji w trakcie procesji (14) ostatecznie ustalona została dopiero w XVIII stuleciu. Najdawniejszym tekstem drogi krzyżowej wydanym w naszej ojczyźnie był “Sposób nabożeństwa drogą krzyżową nazywanego” z 1731 roku.
Typowo polskim zwyczajem, powstałym w XVIII wieku w Kościele św. Krzyża w Warszawie, o którym również warto wspomnieć, są Gorzkie Żale. Autorem pierwszego tekstu tego specyficznego nabożeństwa, skonstruowanego na wzór jutrzni, a ukształtowanego pod wpływem średniowiecznych misteriów pasyjnych, pieśni o Męce Pańskiej i modlitw brewiarzowych, był ks. Wawrzyniec Stanisław Benik ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo.
Kolejne dni Wielkiego Postu prowadziły wiernych ku ostatecznym przygotowaniom - w końcu rozpoczynał się jego ostatni tydzień zwany Wielkim, a nadejście tego szczególnego okresu zwiastowała Niedziela Palmowa, o której mówiono także „kwietna” bądź „móżdżkowa”. Był to dzień wspomnienia triumfalnego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy, podczas którego ludność w wielkiej radości witała Go z palemkami w dłoniach. W Palestynie święcony już w IV wieku, do liturgii Kościoła wszedł w wieku XI. W Polsce świąteczne palmy robiono z witek wierzby, leszczyny, cisu i jałowca, a przystrajano je wstążkami bibuły i krepiny. W niektórych rejonach kraju tak przygotowane dochodziły nawet do 4 metrów! Pod żadnym pozorem nie wolno było dodawać do nich gałązek topoli – legenda głosiła, że po śmierci Chrystusa drzewo to było jedynym, jakie nie chciało nosić żałoby, za co zostało skazane na wieczne drżenie. Poświęcone palemki przynosiły gospodarzom szczęście, a połknięte bazie chroniły od chorób gardła.
W Niedzielę Palmową organizowano również procesję z drewnianą figurką Zbawiciela na osiołku, a także topienie marzanny lub tzw. maik lub gaik, czyli zabawę polegająca na noszeniu słomianej kukły poza granicami osad ludzkich. Znany był również podobny obyczaj, lecz raczej związany już z Wielką Środą, polegający na topieniu bądź zrzucaniu z wieży, po uprzednim obiciu kijami, Judasza – także ręcznie wykonanej lalki.
Król umywa nogi
Triduum Paschalne (przed 1929 obowiązywała nazwa Triduum Sacrum) to Wielki Czwartek – wspomnienie pożegnalnej uczty, Wielki Piątek – pamiątka śmierci Chrystusa na krzyżu, i Wielka Sobota, będąca oczekiwaniem na zmartwychwstanie Bożego Syna.
Wielki “Cierniowy” Czwartek rozpoczynał się od mszy krzyżma, podczas której święcono oleje używane do udzielania sakramentów. W poszczególnych kościołach odprawiano tego dnia tylko jedno nabożeństwo, w którym uczestniczyli wszyscy kapłani. Najświętszy Sakrament przenoszono do kaplicy adoracji zwanej ciemnicą (od XII wieku). Milkły kościelne dzwony i dzwoneczki, które zastępowano drewnianymi kołatkami. Z ołtarza znikał biały obrus, co miało symbolizować obdarcie Chrystusa z szat. Szczególnym elementem liturgii było obmycie nóg 12 starcom, dokonywanym przez biskupów i królów. W Polsce pierwszym władcą, który naśladował w ten sposób Chrystusa, był Zygmunt III Waza. Od czasów stanisławowskich w miastach popularne były oratoria oraz kwesta na biednych i potrzebujących. Postna kolacja tego dnia zwana była „tajnią” – po niej nie myto naczyń, gdyż wierzono, że pozostawionymi resztkami żywią się dusze zmarłych.
Wielki Piątek w Polsce wiązał się przede wszystkim z tradycją budowy Grobu Pańskiego, powstałą w XIII wieku. Zwyczaj ten można spotkać poza naszą ojczyzną jedynie w Czechach, Niemczech i Austrii. W kościołach nie odprawiano mszy, lecz wieczorne nabożeństwa połączone z tradycją ucałowania krzyża. Najświętszy Sakrament przenoszono do grobu, gdzie odtąd czuwała warta złożona z ministrantów, harcerzy czy umundurowanych strażaków. Typowo ludowym zwyczajem wielkopiątkowym był “pogrzeb żuru i śledzia” - zupę w garnkach zakopywano (czasem wylewano ją na drzwi domów pięknych panien), a śledzie wieszano na wierzbach, karząc je za 40 dniowe panowanie nad mięsem. Na znak żalu w domach zasłaniano wszystkie krzyże i lustra. Prace wykonywano do południa (ostatnia chwila na malowania pisanek), lecz nie wolno było prząść ani kręcić powrozów, tak aby Panu Jezusowi nie nawrzucać paździerzy do ran. Lokalnie istniał nawet zakaz czesania włosów. Popularne były natomiast obmycia w rzekach i strumieniach. Wielki Piątek to także procesje kapników czyli biczowników (zakazane przez Kościół) i misteria pasyjne związane z kalwariami.
Kraszanki, woda, rezurekcja
Wielka Sobota miała być dniem wyciszenia i refleksji poświęconym na adorację Grobu Pańskiego. Zamiast odprawiania mszy kapłani święcili pokarmy (pierwotnie u każdego w domu, później w kościele). Zwyczaj ten pojawił się już w VIII wieku, jednak nie wszędzie się rozpowszechnił – popularnej święconki na Warmii, Pomorzu i Mazurach nie znano aż do 1945 roku!
W przynoszonych do świątyń koszykach znajdowały się różnorodne pokarmy. Według tłumaczenia Protazego Newerami, franciszkanina żyjącego w XVIII wieku, był tam baranek cukrowy bądź maślany jako symbol zmartwychwstania, radości i słodyczy, jajka, bo w Piśmie Św. Chrystus przyrównał się do kokoszy, co rodzi kurczęta, najpierw dając owoc, później go wysiadując (tak człowiek dwa razy jest odrodzony – najpierw przez chrzest, później dzięki zbawieniu). Były tam też wędliny, kiełbasa i inne rodzaje mięsa (bo Jezus uwolnił chrześcijan z jarzma Starego Zakonu), wreszcie chrzan – ze względu na gorzką mękę. Oczywiście, nie brakło w nim chleba, kołaczy, ciast i soli.
Skąd jednak zwyczaj malowania pisanek? W Polsce znana była legenda, mówiąca, że gdy Maria Magdalena płakała przy Grobie Pańskim, przyszedł pocieszyć ją anioł, głosząc, że Chrystus zmartwychwstał. Uradowana choć niedowierzająca niewiasta pobiegła do domu, gdzie na stole zastała pomalowane na czerwono jajka. Kiedy te malowanki wręczyła apostołom w ich dłoniach zamieniły się w gołębie. Jeśli chodzi o zdobienie jaj, trzeba pamiętać, że w zależności od techniki różnie się je nazywa: pisanki, kraszanki, wyklejanki, skrobanki, nalepianki, malowanki. W Polsce najdawniejsze pochodzą z X wieku i zostały wykopane podczas prac archeologicznych w Opolu. Z kolei pierwszą pisaną wzmianką o takim zdobnictwie jest glossa marginalna anonimowego autora na kartach Kroniki Wincentego Kadłubka (XII-XIII wiek). Z jajkami wiążą się również liczne zabawy wielkanocne, polegające na toczeniu jajka bądź stukaniu się nim z bliskimi (ten, którego skorupka pękła, przegrywał). Istnieją też zwyczaje np. obdarowywanie się pisankami, popularne zwłaszcza wśród zakochanych.
Niedziela Wielkanocna rozpoczynała się od rezurekcji. Początkowo nabożeństwo to odprawiane było o północy, jednak od króla Stanisława Augusta przeniesiono je na poranek, chcąc ludności zaoszczędzić niebezpiecznych powrotów do domu. Po mszy połączonej z procesją wszyscy rozchodzili się do domów, by spędzić świąteczny dzień w rodzinnym gronie i przy suto zastawionych stołach. Do kościołów wracano wieczorem na tzw. liturgię światła, aby odnowić przyrzeczenia chrzcielne.
W dawnej Polsce Święta Wielkanocne trwały jeszcze przez dwa dni. Do naszych czasów ostał się jedynie zwyczaj obchodzenia Lanego Poniedziałku – czyli Śmigusa-Dyngusa (pierwotne znaczenie słowa dyngus to „obrzędowy dar”). Tego dnia młodzież i nie tylko ochoczo polewała się wodą mającą dać zdrowie i pomyślność. Istniały nawet poradniki, jak polewać miłe sercu damy, a jak dziewki niczym nie wyróżniające się. Prawdopodobnie jest to pamiątka po chrystianizacji Polski, kiedy to całe rzesze ludzi masowo wpędzano do rzek i potoków, aby ich ochrzcić.
Mimo że w obecnych czasach niewiele z ludowych zwyczajów jest wciąż praktykowanych, a te co się zachowały, mają ścisłe powiązanie z liturgią Kościoła, wciąż pamiętamy o dawnych praktykach. Święta Wielkanocne nie dały się skomercjalizować, a wierni wciąż duchowo przeżywają pamiątkę zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Wiara żyje dzięki tradycji.
Katarzyna Kakiet
POSŁUCHAJ AUDYCJI - mp3 (10,41 MB)