Zmiany klimatyczne mogą w przyszłości doprowadzić do braku wody na Ziemi. Zdaniem ekologów przyczynia się do tego globalne ocieplenie, przekształcenia dolin rzecznych oraz zanieczyszczenie środowiska. Ocieplenie klimatu powoduje topnienie lodowców i powolne ich zanikanie, to z kolei zmniejsza ilość wody w rzekach świata, ograniczając dostęp do wody szczególnie mieszkańcom delt rzecznych.
Z raportu przeprowadzonego przez Międzynarodowa Organizację Ekologiczną WWF wynika, że problem umierających rzek dotyczy wszystkich kontynentów, a zwłaszcza najbardziej zaludnionych obszarów Azji. Zagrożona jest m.in. rzeka Jangcy, stanowiąca podstawę życia dla ponad trzystu sześćdziesięciu milionów ludzi, mieszkających nad jej brzegami. Podobnie jest z Nilem. Przyszłość mieszkańców jego doliny stoi pod dużym znakiem zapytania. Przewiduje się, że jego zasobność w wodę, malejąca wraz z globalnym ociepleniem, zagrozi uprawom rolnym, szczególnie w jej dolnym i środkowym biegu. Uprawy te, ze względu na swoje położenie wśród piasków pustyni, zależą od istnienia rzeki. W samym tylko Egipcie może ucierpieć blisko 78 milionów mieszkańców.
Nie zawsze z dobrym skutkiem
Zdaniem ekologów, człowiek wpływa na pogarszanie się stanu rzek, degradując ich doliny, zmieniając je i dostosowując do swoich potrzeb. Budowa Tamy Trzech Przełomów na rzece Jangcy spowodowała wzrost zanieczyszczenia tej rzeki o 73 procent w porównaniu z wynikami badań sprzed 50 lat. Testy włosów ludzi mieszkających nad tą najdłuższą rzeką Azji wykazały, że poziom kadmu (pierwiastka toksycznego) w organizmie pięciokrotnie przekracza dopuszczalne normy. O 50 procent wzrosła też liczba zachorowań na żółtaczkę typu A i dezynterię. Są to, jak przyznaje Paweł Śledziński z WWF Polska, zaledwie niektóre z wymienionych w raporcie, skutków ujarzmiania Jangcy przez człowieka. Rzeka ta, zdaniem ekologów, powinna być przestrogą dla innych krajów.
Podobny los może spotkać rzekę Salween. Rządy państw, przez które rzeka ta płynie, zamierzają zrealizować na niej szereg inwestycji, w tym kolejne zapory. Zagrożą one środowisku i ludziom, reprezentującym 13 różnych grup etnicznych, którzy od wieków zamieszkują brzegi tej rzeki. Równie ważną rzeką ze względu na mieszkańców jej okolic jest Mekong. Dostarcza ona podstawę żywienia w postaci ryb dla 55 milionów osób. Przełowienie jej wód sprawia, że rybacy wyławiają coraz mniej ryb. Z raportu WWF wynika też, że coraz więcej wody traci Ganges. Grozi mu wyschnięcie. Jest to rezultat polityki władz Indii, które chcą nawodnić jak największy obszar tego kraju.
Jangcy. Fot. J. Gao. Źródło: Wikipedia; zdjęcie na licencji GNU.
Obce gatunki
Problem „umierających” rzek dotyczy w równym stopniu innych rejonów świata, także krajów wysoko rozwiniętych. Rio Grande w Stanach Zjednoczonych znika w rezultacie rosnącego popytu na wodę w rolnictwie i w gospodarstwach domowych. Sytuację pogarsza budowa zapór, spowalniających bieg rzeki i zwiększających poziom parowania, oraz pojawienie się gatunków inwazyjnych, które nigdy wcześniej nie występowały w tej rzece.
Podobna sytuacja ma miejsce w Australii. Rzeki Murray i Darling roją się od obcych gatunków ryb, które wypierają rodzime. Wpuszczenie do wód obcych gatunków, np. karpia, doprowadziło do wyniszczenia roślin rosnących w tych rzekach. W ten sposób gatunki rodzime utraciły pokarm. „W samej Australii pojawiły się 34 nowe gatunki, które powstały w bardzo różny sposób, gdyż zostały wypuszczone przez akwarystów lub uciekły z różnych gospodarstw rybnych”, powiedział Paweł Śledziński. Wprowadzanie nowego gatunku ryb do rzeki grozi bardzo poważnymi konsekwencjami. Łączenie systemów rzecznych kanałami, może doprowadzić do poważnych zmian, na skutek przemieszczania się gatunków i występowania ich w miejscach innych niż te, do których przywykły od setek milionów lat”.
W przypadku Europy jako zagrożony raport WWF wymienia Dunaj. Ujarzmianie jego doliny - budowa tam i kanałów, prace irygacyjne, pogłębianie rzeki na potrzeby żeglugi śródlądowej i niszczenie obszarów zalewowych - przyczyniło się i przyczyni jeszcze bardziej do degradacji środowiska. Niepokój budzą też plany wykorzystania Dunaju jako korytarza transportowego pomiędzy Morzem Północnym a Morzem Czarnym, ponieważ oznacza to zwiększenie liczby statków pływających po jego wodach, co z kolei może doprowadzić do wyginięcia wielu gatunków roślin i zwierząt.
Ekolodzy twierdzą, że człowiek już dawno powinien zmienić podejście do rzek i wód w nich płynących. „Kiedy zmieniamy rzeki, powodujemy jednocześnie zmianę naszego życia” - powiedział Ireneusz Chojnacki. Brak wody w krajach znajdujących się w dolnym nurcie rzeki spowodowany będzie przez nadmierne pobieranie wody przesz kraje znajdujące się w jej górnym nurcie. To może doprowadzić do konfliktów o wodę pomiędzy poszczególnymi krajami.
Amazonka widziana z kosmosu. Źródło: NASA.
Kontrowersyjne zapory
Budowanie zapór doprowadza, w opinii ekologów, do zwiększenia występowania powodzi. Do takiego wniosku doszli także biolodzy z WWF w Niemczech, gdzie nad rzeką Ren, najbardziej uregulowaną rzeką w Europie, wybudowano serię zapór. W skutek tych budowli, występujące tam raz na kilkadziesiąt lat “powodzie stulecia” zwiększyły swoją częstotliwość i obecnie pojawiają się regularnie każdego roku. Obecnie Niemcy nie budują już zapór, przeznaczając ogromne fundusze w inwestycje ratując tereny zalewowe.
Wylewanie wielkich rzek wpływa destrukcyjnie na istniejące w nich życie. Zniszczenie podziemnych rurociągów, przemieszczenie zbiorników retencyjnych, zalania miejsc, gdzie gromadzone są odpady toksyczne, może zanieczyszczać rzeki i formacje wodonośne. Aby zminimalizowanie ryzyko powodziowe, należy, zdaniem ekologów, chronić istniejące tereny zalewowe, nie dopuszczając do powstawania na nich budowli. Kolejnym krokiem, jest tworzenie większej przestrzeni dla rzek poprzez odsuwanie wałów powodziowych nawet o kilkaset metrów. Dzięki temu, woda może rozlewać się w sposób uregulowany. Dodatkowo, jeśli zostanie zbudowany polder zalewowy, czyli drugi wał wraz z wlotem pozwalającym wodzie na przemieszczanie się, ułatwi to „zbijanie” fali powodziowej.
Rzeka prowadzi żwir i piach od gór aż do jej ujścia. Wraz z nim przemieszczają się organizmy żywe. Budowa zapory powoduje zablokowanie tej wędrówki. „Życie rzeki zostaje przerwane” - mówi Ireneusz Chojnacki. Jeśli zostanie źle zbudowana przepławka na zaporze, ryby wędrowne nie mogą przedostać się w górę rzeki. To odcina je od miejsc, w których zakładają swoje tarliska. Np. łosoś nie może przedostać się do rzeki, co blokuje możliwość rozmnażania. „Rzeka niosąc piasek i żwir oczyszcza wodę. Prostowanie rzek powoduje zwiększenie odpływu wody, co przyczynia się do utraty zdolności samooczyszczania. Rzeki zanieczyszczone azotem pochodzącym z nawozów sztucznych oraz fosforem pochodzącym z wielkich miast, wpływają do Bałtyku powodując powolną jego śmierć.
Co ważniejsze?
„Zagrożenia rzek dotyczą także Polski” – mówi Przemysław Nawrocki, Kierownik Projektu WWF Rzeki dla życia. – „Wciąż dominuje u nas przestarzałe podejście do sprawy ochrony rzek, co prowadzi do ich regulacji i budowy sztucznych zbiorników. Wbrew powszechnemu przekonaniu, ujarzmianie rzek zwiększa ryzyko powodzi i pogarsza jakość wody. Takim przykładem jest zapora na Dunajcu w Czorsztynie”. Z badań przeprowadzonych na zlecenie WWF wynika, że zapora w Czorsztynie obniżyła fale powodziową o 5 centymetrów.
Z opinią tą nie zgadza się jednak Mariusz Gajda – hydrolog, Prezes Krajowego Zarządu Gospodarką Wodną w Warszawie, twierdząc, że redukcja fali powodziowej przez zbiorniki wchodzące w skład zapory w Czorsztynie wyniosła prawie półtora metra. Zdaniem Mariusza Gajdy, budowanie zapór jest konieczne, przede wszystkim do retencjonowania wody i ochrony przeciwpowodziowej, To dzięki nim największe miasta w Polsce, takie jak Kraków, Poznań czy Łódź, korzystają ze zbiorników wodnych wybudowanych przy zaporach. Gdyby zapór nie było, miastom tym zabrakłoby wody.
Nie ulega wątpliwości, że plany, dotyczące ewentualnej regulacji rzek, powinny być uwarunkowane zmianami klimatu, powodującymi ekstremalne zjawiska pogodowe. Dzisiejsza wiedza o pojawieniu się w przyszłości długotrwałych susz czy wielkich powodzi powinna wpływać na politykę zarządzania wodami. Musimy nauczyć się ochraniać rzeki – jednak przede wszystkim po to, by lepiej i dłużej służyły człowiekowi.
Joanna Paszkowska