Na ostatniej w tym roku sesji Parlamentu Europejskiego posłowie przyjęli wszystkie wypracowane na szczycie unijnych przywódców zapisy dotyczące pakietu klimatyczno-energetycznego.
Dyskusja w Parlamencie Europejskim nad pakietem klimatyczno-energetycznym była zażarta, ale krótka. Unijny przywódcy nie zgłosili bowiem do niego żadnych poprawek. Pakiet ustaw został przyjęty już w pierwszym czytaniu. Wszystko dlatego, że jak głosi oficjalny komunikat PE, "eurodeputowani i przedstawiciele francuskiego przewodnictwa w UE doszli do nieformalnego porozumienia co do ostatnich szczegółów pakietu klimatyczno-energetycznego". Fundamentem unijnej jedności stały się nieoficjalne obietnice i zobowiązania, których przestrzeganie będzie zależało od dobrej woli polityków, a nie zapisanego prawa.
Nikt nie traci
Po piątkowym szczycie Unii Europejskiej politycy wracali do domów w szampańskich nastojach. Spotkanie udało się zakończyć w kilka godzin. Nie było weta, którym Polska chciała powstrzymać Unię przed przyjęciem niekorzystnych dla Warszawy rozwiązań. Również głos Włoch tak jakby ucichł.
Polskiego sprzeciwu najbardziej obawiała się Francja. Nicolas Sarkozy, dla którego przyjęcie pakietu klimatyczno-energetycznego jeszcze w tym roku stało się punktem honoru, na tydzień przed szczytem spotkał się z Donaldem Tuskiem. Polski premier przekazał mu stanowisko wypracowane przez Grupę Wyszehradzką, państwa bałtyckie, Bułgarię i Rumunię. Postulaty zadowoliły prezydenta Francji. Piątkowe spotkanie miało więc być tylko formalnością.
Tym razem plan wypalił w stu procentach. Europejscy politycy pokazali się na szczycie, jako prekursorzy działań na rzecz ratowania środowiska. Błyszczeli w światłach fleszy. Dyplomatyczne zabiegi przed szczytem opłaciły się. Unijny przywódcy jednym głosem ogłosili swoje stanowisko. Jerzy Haszczyński, publicysta „Rzeczpospolitej”, w Programie I Polskiego Radia, komentując szczyt, powiedział, że jest to sukces Unii Europejskiej, ponieważ znacznie lepsze są porozumienia wokół klimatu niż „smalenie cholewek do Rosji”.
Grudniowe spotkanie miało na celu poprawienie wizerunku Unii w oczach społeczeństwa. Od pół roku trwa na szczytach Wspólnoty wojna dotycząca polityki wobec Rosji czy Traktatu Lizbońskiego. Politycy chcieli pokazać, że Unia nadal jest „cała”. - To, co się wydarzyło, jest historyczne. Nie ma innego kontynentu, który zobowiązałby się do przestrzegania tak wiążących zasad jak my. I to jednomyślnie! - powiedział Sarkozy na konferencji prasowej tuż po spotkaniu przywódców.
Plan 12-letni
Szczegóły zawarte w pakiecie klimatycznym to nie tylko wytyczne, które mają wskazywać drogę rozwoju danego kraju czy regionu UE. To precyzyjnie określone procenty, liczby i terminy, których niedotrzymanie ma skutokować nałożeniem odpowiednich kar. Komisja Europejska obliguje każdy kraj członkowski do opracowania precyzyjnego planu inwestycji w odnawialne źródła energii. KE zaznacza, że jeśli jakieś państwo nie będzie przestrzegać reguł wyznaczonych w unijnych pryncypiach, może zostać postawione przed Trybunałem UE w Luksemburgu.
Komisja Europejska narzuciła Polsce zwiększenie zużycia energii ze źródeł odnawialnych z 7 do 15 procent. KE swoją decyzję tłumaczy tym, że „Polska ma duży potencjał w rozwoju elektrowni wiatrowych oraz spalania biomasy na przykład w ciepłownictwie”. Zdaniem Janusza Rolickiego z „Faktu”, Polska obecnie nie jest w żaden sposób przygotowana na budowę elektrowni wiatrowych. – Niemcy odnieśli ogromny sukces budując przydomowe elektrownie wiatrowe i słoneczne. Jednak tam otrzymuje się zachętę w postaci zwolnień z podatków. W Polsce podobnych rozwiązań nie ma. Jesteśmy po prostu w lesie – mówił w Programie I Polskiego Radia publicysta.
Obecnie obowiązujące w Polsce przepisy dotyczące przydomowych elektrowni wiatrowych czy słonecznych nie dają w pełni możliwości korzystania z ich dobrodziejstw. Wyprodukowaną w domu energię trzeba najpierw sprzedać państwu, a potem odkupić po cenie rynkowej.
Drożej, bo oszczędniej
Podstawowym celem Wspólnoty jest redukcja emisji dwutlenku węgla o 20 procent (w stosunku do 1990 roku) w ciągu najbliższych dwunastu lat. Narzędziem do ograniczenia CO2 ma być unijny system handlu emisjami (ETS). Obecnie funkcjonuje on jako program pilotażowy. Z powodu wielu mankamentów do 2013 roku ETS będzie zmodernizowany.
Handel emisjami kontroluje Unia. Komisja Europejska będzie decydowała o tym jak dużo CO2 może emitować dana elektrownia w Europie. Narzucone limity mają stymulować technologiczny rozwój zakładów. Za każdą nadwyżkę trzeba będzie bowiem płacić. Komu? Temu, kto zredukuje emisję. Beneficjentem takiego rozwiązania staną się więc kraje, które już posiadają nowoczesne elektrownie bazujące przede wszystkim na gazie ziemnym.
Dzięki inwestycjom w biopaliwa, a także w produkcję samochodów na prąd, o 10 procent ma wzrosnąć ilość ekologicznej energii używanej w transporcie.
Polska i inne uboższe kraje, dzięki systemowi bezpłatnych uprawnień, do 2020 roku będą płacić jedynie za 30 procent swojej emisji CO2. Warszawa w ramach tak zwanego „mechanizmu solidarności” otrzyma na rozwój elektrowni 60 miliardów euro od Unii.
Na szczycie przywódcy UE zadecydowali także o zmniejszeniu o 10 procent emisji dwutlenku węgla m.in. w transporcie, rolnictwie i gospodarce odpadami. W najgorszej sytuacji znajdzie się transport powietrzny. Właściciele linii lotniczych od 2012 roku będą musieli partycypować w handlu emisjami. KE chce, aby płacili za 15 procent emitowanego przez siebie CO2. Wiąże się to z podniesieniem cen biletów.
Innym sposobem na uratowanie środowiska przed globalnym ociepleniem będzie pozbycie się z europejskiego rynku tradycyjnych, tanich żarówek. Dodatkowo Unia ma stosować rozwiązania energooszczędne w budownictwie, a także promować urządzenia RTV i AGD przyjazne środowisku. Zdaniem KE, na wdrażaniu energooszczędnych technologii Europa zaoszczędzi rocznie 50 miliardów euro. Koszty modernizacji poniesie społeczeństwo. Podnoszenie standardów w budownictwie uderzy przede wszystkim w kraje, które dopiero wchodzą na drogę gospodarczego rozwoju, takie jak Polska czy Rumunia.
Unijne dyrektywy dotyczą również wzrostu zużycia energii odnawialnej. Unijny przywódcy zapowiedzieli, że do 2020 roku Europa zwiększy ilość pozyskiwanej w czysty sposób energii z 8 do 20 procent. Dzięki inwestycjom w biopaliwa, a także w produkcję samochodów na prąd, o 10 procent ma wzrosnąć ilość ekologicznej energii używanej w transporcie.
- Wydaje się, że przyjęte na szczycie rozwiązania są korzystne dla Polski. Jednak trudno teraz o tym mówić, ponieważ nie znamy szczegółów i nie wiemy jak deklaracje będą realizowane w praktyce – powiedział Paweł Kowal w Programie I Polskiego Radia. – Wynegocjowane ustalenia dają szansę, abyśmy mogli bez wielkich strat zmieniać swoją gospodarkę – ocenił poseł PiS.
Unia ma być światowym liderem w ochronie środowiska. Będzie produkowała i eksportowała najnowsze technologie w pozyskiwaniu energii. To główny kierunek rozwoju podupadającej gospodarki państw „starej Europy”.
Dr Piotr Wawrzyk z Uniwersytetu Warszawskiego zauważa, że szczyt zakończył się sukcesem „z łyżką dziegciu”. – Z jednej strony wynegocjowaliśmy te elementy pakietu klimatycznego, na których nam zależało. Jednak sukces byłby większy, gdybyśmy poparli Węgrów, którzy domagali się jeszcze większego partycypowania krajów bogatych w modernizacji energetyki w ramach pakietu klimatycznego. Wtedy podwyżki cen energii, które nas czekają, byłyby mniejsze – zaznacza europeista. Ekspert dodaje, że ceny będą rosnąć stopniowo, a w 2020 roku za prąd będziemy płacić o 100 procent więcej niż obecnie.
Unia ma być światowym liderem w ochronie środowiska. Będzie produkowała i eksportowała najnowsze technologie w pozyskiwaniu energii. To główny kierunek rozwoju podupadającej gospodarki państw „starej Europy”. Legitymizacja przepisów pozwalających łatwiej prowadzić im inwestycje w państwach przyjętych do UE po 2004 roku pomoże działać przedsiębiorstwom z Holandii, Francji czy Niemiec.
Ostatni szczyt UE pokazał, że unijni politycy oprócz kłótni potrafią podejmować wspólne decyzje. Propagandowy wydźwięk spotkania był ważny, ponieważ politycy musieli pokazać, że oprócz spraw, które ich dzielą, jak stosunki z Rosją, czy Traktat Lizboński, Unia ma jeszcze wspólne cele. Niestety, cenę za jednomyślność polityków znów zapłaci społeczeństwo.
Rafał Kowalczyk