Kopuła została we wtorek powoli opuszczona na dno morskie. Jak pisze agencja Associated Press, element nie zostanie od razu umieszczony nad wyciekiem. Jak poinformował rzecznik BP Bill Salvin, inżynierowie pracujący przy tej operacji chcą się upewnić, że wszystko jest właściwie skonfigurowane, by uniknąć sytuacji jaka miała miejsce z pierwszą około 100-tonową kopułą.
Zakończona w sobotę próba opanowania wycieku przy wykorzystaniu olbrzymiej stalowej kopuły i systemu rur, którymi ropa miała być przepompowywana do zbiorników na statku, poniosła fiasko. Gdy kopułę opuszczono na głębokość 1500 metrów, okazało się, że przepompowywanie ropy nie będzie możliwe, ponieważ jej wnętrze pokrył tzw. metanowy lód (krystaliczna substancja, złożona z cząstek metanu i wody), co zdestabilizowało całą konstrukcję, a otwory, którymi miała być przepompowywana ropa zostały zatkane.
Druga kopuła również zostanie połączona ze zbiornikami na pływającym po zatoce statku przy pomocy systemu rur. Planuje się wpompowanie podgrzanej wody i metanolu, żeby nie utworzył się metanowy lód.
Rzecznik BP dodał, że specjalne roboty znajdujące się pod wodą ustawią kopułę nad szybem do czwartku.
W poniedziałek zdalnie sterowane łodzie podwodne opryskiwały szyb, z którego wydobywa się 795 litrów ropy dziennie, chemikaliami mającymi zmniejszyć jej gęstość.
Od 20 kwietnia, kiedy na platformie "Deepwater Horizon" doszło do wybuchu, w którym zginęło 11 osób i który doprowadził do jej zatonięcia, do wody przedostało się 15 mln litrów ropy. Jeśli szybu nie uda się zatkać za około miesiąc rozmiary katastrofy w Zatoce Meksykańskiej przekroczą, tę do której doszło w 1989 roku w wyniku uszkodzenia tankowca Exxon Valdez u wybrzeży Alaski.
rr, PAP