Kilka dni temu, w grudniu 2010 roku, tożsamość niezwykłego „berlińskiego pacjenta” i jego perypetie ujawnił niemiecki tygodnik „Der Stern”. To Timothy Ray Brown, 44-latek, obywatel amerykański, który leczył się w berlińskiej klinice.
Brown w 1995 roku odkrył, że jest nosicielem wirusa HIV. Latem 2006 rok dowiedział się, że zachorował także na białaczkę. Był leczony chemioterapią, jednak nowotwór powrócił i pozostała tylko jedna możliwość – przeszczep szpiku.
Jeden z lekarzy Browna, Gero Huetter, wpadł na pomysł, żeby znaleźć dawcę z genotypem odpornym na wirus HIV. Nie było to łatwe, gdyż niewielu Europejczyków, około 1 procenta, jest nosicielem takiej mutacji.
Udało się znaleźć dawcę, i po przeszczepie pacjent był uleczony z białaczki, nie miał też śladów infekcji HIV. Jednak był to dopiero początek walki, jaką jeszcze musiał stoczyć „berliński pacjent” – zauważa „Der Stern”.
Jeszcze raz zachorował na białaczkę, po raz kolejny przeszedł chemioterapię i jeszcze jeden przeszczep. Tym razem choroba zaatakowała jego mózg: nie mógł mówić i miał trudności z poruszaniem się.
Jak zapewnia „Stern”, po raz kolejny zwyciężyła jego wola życia i „berliński pacjent” po intensywnej rehabilitacji wraca do siebie.
Przypadek Amerykanina jest wyjątkowy, tego rodzaju terapia nie może być stosowana u osób, które nie chorują na białaczkę. Przeszczep szpiku jest bowiem zbyt ryzykowny.
Jednak przypadek „berlińskiego pacjenta” pozwala myśleć z optymizmem o genoterapii w leczeniu HIV - choć to na pewno bardzo odległa przyszłość.
agkm, Stern.de