Znawcy przypominają: żarty mają być nieszkodliwe, a ich autor powinien być pewien, że dowcip natychmiast zostanie zrozumiany.
W 1986 roku francuska gazeta Le Parisien ogłosiła, że Wieża Eiffle’a zostanie przeniesiona do Euro Disneylandu. Podobno wielu ludzi uwierzyło. Dziesięć lat temu roku jeden z fanów piłkarskiej drużyny Manchester United przebrał się w strój klubowy i wbiegł podczas meczu na boisko, stając się na kilka chwil 12 graczem w zespole. Niedawno jedna z globalnych sieci fast foodów wprowadziła do oferty hamburgery dla leworęcznych.
W dowcipach można posunąć się jednak za daleko. Swego czasu brytyjski dziennikarz BBC Chris Morris wpuścił hel do studia, w którym jego koledzy prowadzili program na żywo. Hel sprawił, że głosy prezenterów przybrały śmieszny, wysoki ton, a Chris stracił pracę. Fatalne w skutkach były też satyryczne protesty rosyjskiej grupy artystów „Wojna”.Ośmieszając służby bezpieczeństwa i rząd niewybrednymi graffiti, narobili sobie oni wrogów i po akcji przewracania policyjnych aut dwóch dowcipnisiów trafiło do więzienia.
Dzień Głupca w Wielkiej Brytanii
Brytyjski prima aprilis jest dokładnie taki sam jak w Polsce. April Fool's Day, czyli Dzień Kwietniowewgo Głupka ma średniowieczny rodowód, ale upowszechnił się w XVIII wieku. W XX stuleciu psikusy zaczęły się pojawiać w mediach.
W 1957 roku poważny program telewizji BBC Panorama nadał reportaż o żniwach spaghetti, zbieranego w sadach w Szwajcarii. W 1980 BBC zapowiedziała, że tarczę zegara na wieży Big Bena zastąpi elektroniczny zegar cyfrowy. W 1998 roku dziennik "Daily Mail" zamieścił wiadomość, że ówczesny premier, socjalista Tony Blair, kazał przemalować słynne czarne drzwi na Downing Street 10 na czerwono. W 2000 roku wykonali jeden z najlepszych praktycznych dowcipów, malując zebrę dla pieszych w poprzek autostrady M3 i zmuszając kierowców do hamowania z piskiem opon na jej widok - co naturalnie pokazały wszystkie wiadomości telewizyjne.
W tym roku lewicowy i republikański dziennik "The Guardian" zamieszcza długi artykuł, zachwalający uroki monarchii i przygotowań do ślubu księcia Williama Artura Filipa Ludwika Windsora z Kate Middleton. "Guardian" obiecuje blog internetowy, który będzie odnotowywać każdą godzinę przygotowań i odwołanie swoich korespondentów z mniej ważnych, nudnych części świata, jak Północna Afryka, abyich posłać na pałacowe pokoje.
Szwedzkie media płatają żarty
W Szwecji istnieje tradycja prima-aprilisowych żartów, zwanych aprilskoamt, czyli kwietniowymi. Płatają je media.
Kilka z nich utrwaliło się w pamięci Szwedów. W 1962 roku dziennik czarno-białej telewizji doniósł, że zainstalowano aparaturę umożliwiającą odbieranie obrazu w kolorze. Widzowie zaś winni pokryć ekran rozciętą nylonową pończochą. W sklepach zaroiło się od ludzi poszukujących pończoch największych rozmiarów.
W 1980 roku, gdy Szwecja miała po raz pierwszy w historii przejść na czas letni, media powiadomiły o niefortunnej i tajnej decyzji rządu. Postanowił on wprowadzić na próbę nowy czas już na sześć dni przed wyznaczonym terminem. W związku z tym, krajowi miał grozić chaos, bo nie wiadomo było, jaki czas i kogo naprawdę obowiązuje.
Zdarzały się „primaaprilisowe” wiadomości okazujące się prawdziwymi. W 2008 roku poinformowano, że UEFA, na życzenie sieci restauracji typu fast food Mc Donald's, domaga się zamknięcia konkurencyjnej restauracji firmy MAX przy stadionie piłkarskim w jednym z miast szwedzkich. Na boisku tym miały się odbywać w następnym w roku mecze Mistrzostw Europy Juniorów a Mc Donald's był ich sponsorem. Max odmówił zamknięcia lokalu i rozgrywki przeniesiono do innego miasta.
Litwini proklamują nową republikę
W Wilnie jak co roku 1 kwietnia odbywa się wiele festiwali i happeningów. Mieszkańcy dzielnicy Zarzecze od kilku lat na Prima Aprilis proklamują "Autonomiczną Republikę Zarzecza". Uchwalana jest własna awangardowa konstytucja, na mocy której: "Człowiek ma prawo mieszkać nad Wilenką , a Wilenka przepływać obok człowieka. Człowiek ma prawo do lenistwa, do kochania kota i opiekowania się nim, ale kot nie ma obowiązku kochać swego pana, choć powinien pomagac mu w trudnych chwilach".
W Prima Aprilis mieszkańcy świętują dzień Niepodległości. Organizują też uroczyste parady. W ten dzień przekraczając rzekę, na moście przez Wilenkę, trzeba pokazać paszport , a straż graniczna stawia stempel z napisem "Użupis' , czyli Zarzecze. Mieszkańcy wywieszają na swych domach szyldy i transparenty reklamujące firmy, banki czy kancelarie adwokackie. Przebierają się za lekarzy, polityków i prawników.
Dzielnica Zarzecze, to nietypowa część Wilna. Od Starego Miasta oddziela ją Wilenka. W średniowieczu mieszkali tam rzemieślnicy, przede wszystkim tkacze. Zarzecze upodobali sobie artyści. To dzięki nim ta jedna z najbardziej malowniczych dzielnic Wilna nabrała wyjątkowego uroku.
We Francji i Włoszech kwietniowa rybka
Francuzi w prima aprilis chętnie zabawiają się w „kwietniową rybkę”. To stara tradycja mająca kilkaset lat. Rzecz polega na tym, aby niepostrzeżenie przyczepić komuś na plecach rybę wyciętą z papieru. Salwami śmiechu witane jest paradowanie „ofiary” żartu z rybką dyndającą jej na plecach.
Najczęściej bawią się w to dzieci, ale także dorośli przyczepiają koleżankom i kolegom w biurze czy przyjaciołom „kwietniową rybkę”. To bardzo stary obyczaj, który według legendy miał się narodzić w 1564 roku. Według znawców tematu zbiegało się to końcem Wielkiego Postu, gdy na stołach królowała ryba i z wychodzeniem z okresu zodiakalnej Ryby, ostatniego znaku zimowego. Na początku XX wieku pojawiły się 1 kwietnia pięknie ozdobione kartki pocztowe, których ogromną kolekcję można dzisiaj obejrzeć w muzeum w zamku w Dieppe w Normandii.
Media nie pozostają w tyle - pismo poświęcone lotnictwu opublikowało zdjęcia rzekomo wojskowej wersji samolotu pasażerskiego Airbus A380, jedna z gazet zapowiadała zabarwienie rzeki w pobliżu Renes, żeby było ładniej, kanał telewizji prywatnej nadał reportaż o wyhodowaniu przez francuskiego rolnika świni ważącej pół tony, a ministerstwo obrony podało, że jednostki specjalne francuskiej piechoty morskiej będą do ważnych misji wykorzystywały gigantyczne ośmiornice.
Podobnie jest we Włoczech. Także tam dzisiejsze święto nazywa się “pesce d'aprile” a zatem "kwietniowa ryba". Według historyków i językoznawców rozmaite może być pochodzenie tego terminu. Mówi się na przykład, że ma związek z faktem, iż na początku kwietnia słońce wchodzi w znak Ryb.
Jedna z legend opowiada o grupie naiwnych górali, którzy po raz pierwszy nad morzem dali się wyprowadzić w pole rybakom, którzy kazali im wypłynąć daleko od brzegu i zarzucić sieci, a na pewno połów będzie obfity. Oczywiście tak się nie stało, bo o tej porze roku ryby schodzą na samo dno.
Podobno we Florencji był kiedyś zwyczaj wysyłania naiwnych na targ, by kupili narysowane tam ryby... Ryba w każdym razie jest symbolem włoskiego prima aprilisu. Wyciętą z papieru, z jakimś dowcipnym napisem albo nawet bez, przyczepiają ją sobie na plecach dzieci i dorośli. Kto tego nie zauważy, jest pośmiewiskiem otoczenia. Kto się oburzy, usłyszy, że to przecież “pesce d'aprile”, pierwszy kwietnia, kiedy takie żarty są na miejscu.
Holendrzy się śmieją
Także w Holandii znane są dowcipy związane z 1 kwietnia. Z okazji dnia żartów - utworzono wiele specjalnych stron internetowych z listą najzabawniejszych dowcipów, przygotowano prima aprilisowe usługi telefoniczne i sms-y. Także w prasie, radiu i telewizji nie brakuje nieprawdziwych informacji. Nieszkodliwe żarty w holenderskim wydaniu są podobne do tych wymyślanych w Polsce, podobnie jak i w innych krajach.
Pierwsze wzmianki o prima aprilis w Holandii pochodzą z XVI wieku i według historyków kultury robienie sobie nawzajem "psikusow" było powszechne, a intelektualiści widzieli w nich nawet "grę umysłu". Dopiero w XIX stuleciu dzień ten, zwany grappendag, stał się bardziej zabawą dla dzieci i młodzieży szkolnej. Tradycja zaczęła zamierać w latach 60., ale to właśnie wtedy rolę żartownisiów przejęły media.
Jako pierwsza prima-aprillisową wiadomość odważyła się podać holenderska telewizja publiczna w 1960 roku. Poinformowano wtedy, że zawaliła się krzywa wieża w Pizie. To wywołało szok, wiele osób płakało, inni pogrążyli się w żałobie.
9 lat później ten sam dziennik poinformował, że w całym kraju rozpoczyna się akcja wyszukiwania tak zwanych "telewizyjnych gapowiczów" czyli osób, którzy nie zapłaciły abonamentu radiowo-telewizyjnego. Kontrolerzy mieli jeździć ulicami miast i wsi i przy pomocy specjalnych skanerów wyszukiwać winowajców. Na pytanie dziennikarza, czy nie ma żadnego sposobu, by zakłócić pracę skanera, kontroler odpowiedział, że właściwie nie, bo nie wyobraża sobie, aby wszyscy zasłonili swoje odbiorniki telewizyjne czy radiowe folią aluminiową, bo tylko w ten sposób można skaner oszukać. Na drugi dzień w ciągu zaledwie kilku godzin w całej Holandii wykupiono ze sklepów folię aluminiową.
(ew/iar)