Eksperci: powszechnie przyjęta definicja raka jest już przestarzała
Należy zmienić definicję pojęcia rak, bo w obecnym rozumieniu jest mylące i przestarzałe – twierdzi, powołując się na ekspertów, „New York Times”. U wielu chorych niepotrzebnie wywołuje ono lęk, że jest to choroba, która jak już się zacznie, to nie można jej zatrzymać.
Takie pojmowanie raka wywodzi się z czasów Rudolfa Virchowa, niemieckiego patologa, który w połowie XIX w. ogłosił teorię komórkową i podstawowe koncepcje patologii komórkowej. Z jego ustaleń wynikało, że jest to nieuchronnie choroba postępująca. Komórka rakowa prędzej czy później zabije swego gospodarza, jeśli sama nie zostanie w porę zniszczona.
Virchow prowadził jednak badania pod mikroskopem wyłącznie na tkankach pobranych ze zwłok osób, które zmarły z powodu zawansowanego nowotworu złośliwego. Opisał w ten sposób raka piersi, jelita grubego, płuca oraz białaczkę.
Od tego czasu znacznie zmieniło się badanie histopatologiczne (tkanek pobranych od chorego). Prof. Otis Brawley z American Cancer Society twierdzi, że dziś polega ono głównie na badaniu komórek pobranych od osób żywych, uzyskanych podczas biopsji lub operacji, i służy przede wszystkim do określenia stopnia zaawansowania choroby nowotworowej.
Coraz częściej wykrywane są nieprawidłowe komórki, które wskazują jedynie, że nowotwór jest na tzw. zerowym etapie rozwoju, a zatem jest jeszcze w fazie przedinwazyjnej.
Według prof. Roberta Aronowitza z University of Pennsylvania, z tego powodu zmienia się definicja raka. Teraz częściej mówi się o tym, że dany rak jest jedynie prawdopodobnie śmiertelny. Nowy kłopot polega jedynie na tym, że dzięki postępowi w diagnostyce wykrywane są zmiany, co do których nie ma nawet pewności czy kiedykolwiek przekształcą się w komórki rakowe.
Przykładem jest rak przewodowy in situ (ductal carcinoma in situ – DCIS). Jest to nowotwór piersi, który na ogół ma łagodny przebieg. Nie wyczuwa się żadnego guzka w piersi, aż ponad 90 proc. przypadków tej choroby w chwili wykrycia nie wykazuje żadnych objawów. Jedynie w badaniu mikroskopowym występują w komórkach typowe cechy złośliwości, takie jak zaburzona cytoarchitektonika, liczne figury mitotyczne oraz nieprawidłowe jądra komórkowe.
Jeśli jednak błona podstawna ogranicza ich występowanie jedynie do światła przewodów wyprowadzających, nie ma żadnych przerzutów, lokalnych ani odległych. Niekorzystne rokowania są dopiero wtedy, gdy nowotwór przekracza błonę podstawą i wnikają do niego naczynia.
Prof. Tadeusz Pieńkowski, szef Klinika Onkologii Europejskiego Centrum Zdrowia w Otwocku, twierdzi, że do rozsiewu nowotworu może dojść wtedy, gdy powstaną ogniska mikroinwazji, których nie wykryto w pierwotnym badaniu histopatologicznym.
National Institutes of Health w USA w 2009 r. zaproponował zatem, by DCIS nie nazywać rakiem, bo to oznacza, że jest to choroba inwazyjna, a tak nie jest. Gdy choroba będzie już postępować, to przestaje być tym co nazywa się jako DCIS, i staje się rakiem.
Onkolodzy mają podobne dylematy w przypadku raka prostaty u mężczyzn. Prof. Brawley uważa, że powinno się określać go mianem gruczolistości, a nie raka.
Jak na razie zmianę nazewnictwa wprowadzono w odniesieniu do raka szyjki macicy. Poprzedzający go stan określano do niedawno mianem dysplazji szyjki macicy albo raka przedinwazyjnego. Nowa nazwa to wewnątrznabłonkowa neoplazja szyjki macicy.
Wraz z postępem w badań nad rakiem podobnych zmian w onkologii będzie coraz więcej.
U wielu chorych niepotrzebnie wywołuje ono lęk, że jest to choroba, która jak już się zacznie, to nie można jej zatrzymać.
Rak nie postępuje nieuchronnie
Takie pojmowanie raka wywodzi się z czasów Rudolfa Virchowa, niemieckiego patologa, który w połowie XIX wieku ogłosił teorię komórkową i podstawowe koncepcje patologii komórkowej. Z jego ustaleń wynikało, że jest to nieuchronnie choroba postępująca. Komórka rakowa prędzej czy później zabije swego gospodarza, jeśli sama nie zostanie w porę zniszczona.
Virchow prowadził jednak badania pod mikroskopem wyłącznie na tkankach pobranych ze zwłok osób, które zmarły z powodu zawansowanego nowotworu złośliwego. Opisał w ten sposób raka piersi, jelita grubego, płuca oraz białaczkę.
Od tego czasu znacznie zmieniło się badanie histopatologiczne (tkanek pobranych od chorego). Prof. Otis Brawley z American Cancer Society twierdzi, że dziś polega ono głównie na badaniu komórek pobranych od osób żywych, uzyskanych podczas biopsji lub operacji, i służy przede wszystkim do określenia stopnia zaawansowania choroby nowotworowej.
Potrzeba nowych nazw
Coraz częściej wykrywane są nieprawidłowe komórki, które wskazują jedynie, że nowotwór jest na tzw. zerowym etapie rozwoju, a zatem jest jeszcze w fazie przedinwazyjnej.
Według prof. Roberta Aronowitza z University of Pennsylvania, z tego powodu zmienia się definicja raka. Teraz częściej mówi się o tym, że dany rak jest jedynie prawdopodobnie śmiertelny. Nowy kłopot polega jedynie na tym, że dzięki postępowi w diagnostyce wykrywane są zmiany, co do których nie ma nawet pewności czy kiedykolwiek przekształcą się w komórki rakowe.
Przykładem jest rak przewodowy in situ (ductal carcinoma in situ – DCIS). Jest to nowotwór piersi, który na ogół ma łagodny przebieg. Nie wyczuwa się żadnego guzka w piersi, aż ponad 90 proc. przypadków tej choroby w chwili wykrycia nie wykazuje żadnych objawów. Jedynie w badaniu mikroskopowym występują w komórkach typowe cechy złośliwości, takie jak zaburzona cytoarchitektonika, liczne figury mitotyczne oraz nieprawidłowe jądra komórkowe.
Jeśli jednak błona podstawna ogranicza ich występowanie jedynie do światła przewodów wyprowadzających, nie ma żadnych przerzutów, lokalnych ani odległych. Niekorzystne rokowania są dopiero wtedy, gdy nowotwór przekracza błonę podstawą i wnikają do niego naczynia.
Prof. Tadeusz Pieńkowski, szef Klinika Onkologii Europejskiego Centrum Zdrowia w Otwocku, twierdzi, że do rozsiewu nowotworu może dojść wtedy, gdy powstaną ogniska mikroinwazji, których nie wykryto w pierwotnym badaniu histopatologicznym.
National Institutes of Health w USA w 2009 roku zaproponował zatem, by DCIS nie nazywać rakiem, bo to oznacza, że jest to choroba inwazyjna, a tak nie jest. Gdy choroba będzie już postępować, to przestaje być tym co nazywa się jako DCIS, i staje się rakiem.
Onkolodzy mają podobne dylematy w przypadku raka prostaty u mężczyzn. Prof. Brawley uważa, że powinno się określać go mianem gruczolistości, a nie raka.
Jak na razie zmianę nazewnictwa wprowadzono w odniesieniu do raka szyjki macicy. Poprzedzający go stan określano do niedawno mianem dysplazji szyjki macicy albo raka przedinwazyjnego. Nowa nazwa to wewnątrznabłonkowa neoplazja szyjki macicy.
Wraz z postępem w badań nad rakiem podobnych zmian w onkologii będzie coraz więcej.