Albumów ukazujących piękno naszej planety, najciekawsze miejsca, rośliny i zwierzęta jest dzisiaj na naszym rynku bez liku. Coraz większa łatwość docierania do odległych zakątków i coraz doskonalszy sprzęt fotograficzny sprawiły, że pewne obrazy – budzące sensację jeszcze parę lat temu – trochę się opatrzyły i spowszedniały. A jednak „Planeta Ziemia na nowo odkryta” zdecydowanie wyróżnia się spośród innych książek o podobnym charakterze, jest wyjątkowa i ze względu na zdjęcia, i ze względu na treść, stanowiącą jej wielki atut. Gabarytowo również – ale kto znajdzie czas na jej przeczytanie, lub choćby przejrzenie, nie pożałuje.
Już wstęp, napisany przez znakomitego brytyjskiego przyrodnika i popularyzatora, sir Davida Attenborough, sugeruje, że bierzemy do rąk coś niebanalnego i stanowi rekomendację dla tej publikacji. Bo rzeczywiście – rzadko się zdarza, by nad książką pracowano tak długo, tak wieloosobowo i tak starannie.
Zacznijmy od osoby autora tekstu. Alastair Fothergill jest znany każdemu, kto jest fanem przyrodniczych produkcji BBC, z najsłynniejszymi serialami, jak „Błękitna planeta” włącznie. To, o czym pisze, dobrze zna – w wielu z tych miejsc był, widział je na własne oczy, słuchał dźwięków, czuł zapachy, zmagał się z trudami podróży w skrajnie wysokich i niskich temperaturach. To wszystko owocuje wiarygodnymi relacjami, pisanymi na dodatek językiem żywym, barwnym i przemawiającym do naszej wyobraźni. Oto fragment z rozdziału o lasach tropikalnych: „Najgorsza chwila to zejście z bezpiecznej platformy lub gałęzi gdzieś wysoko w koronie i powierzenie życia cienkiej lince i paru kawałkom metalu. Lecz gdy tylko poczujecie się pewniej, potraktujecie to jak wspaniałą przygodę i zaczniecie dostrzegać różnice między kolejnymi warstwami roślinności”.
Nie są to jednak reporterskie migawki. Fothergill opisuje i tłumaczy charakterystyczne dla naszego globu zjawiska i prawa przyrody, przedstawiając je poważnie i w sposób naukowy, ale pozwalający jednocześnie zrozumieć logikę i następstwo zdarzeń w ekosystemach, uzmysłowić sobie złożoność powiązań i zależności w świecie żywym. Przykłady? Choćby strategie łowieckie, wymagające zgodnej współpracy zwierząt – i to nie tylko tych, należących do jednego gatunku. Na rafach koralowych w pobliżu Indonezji „koło łowieckie” tworzą dwa gatunki ryb i węże morskie, wspólnie wypłaszające zdobycz z zakamarków rafy. Ciekawe są też sposoby radzenia sobie z brakiem wody. O tłuszczu gromadzonym na ciężkie czasy w wielbłądzich garbach słyszał chyba każdy, ale o wielbłądach jedzących śnieg? A są takie – dwugarbne baktriany na pustyniach Chin i Mongolii żyją w tak suchym środowisku, że spadający tam śnieg nie rozpuszcza się, tylko sublimuje, czyli znika bez przejścia przez fazę ciekłą, więc zwierzęta nauczyły się go jeść i jest on dla nich ważnym źródłem wody.
Smakowitych dla czytelnika szczegółów z życia roślin i zwierząt jest w książce mnóstwo i nawet, jeśli dotyczą gatunków, o których co nieco wiemy, dowiadujemy się czegoś nowego. Czytamy też o gatunkach znanych jedynie fachowcom i to zapewne nie wszystkim. Całość fantastycznie ilustrowana, przy czym warto zwrócić uwagę na niezwykłość i artyzm ujęć. Jak wspomniałam, robić niezłe zdjęcia może wielu, ale niewielu umie jeszcze tak, jak fotografowie przyrody i operatorzy z BBC, postrzegać świat i wydobywać urodę chwili, to „coś”, co sprawia, że wrażliwy czytelnik nad niejednym zdjęciem zatrzyma się na dłuższą chwilę.
Książkę „Planeta Ziemia” tworzył – obok głównego autora tekstu - cały sztab ludzi. A był to zespół ogromny, ponieważ album powstawał jednocześnie i równolegle z serialem o tym samym tytule, pokazywanym obecnie przez TVP. Pracowano przez 4 lata, korzystając z pomocy licznych instytucji naukowych na całym globie, mieszkańców dalekich krain, tropicieli i przewodników, kręcono w 200 miejscach. W efekcie i my możemy podjąć wędrówkę – poczynając od kosmosu, skąd Ziemia widoczna jest jako błękitna kula, przez bieguny i kolejne strefy klimatyczne oraz środowiska, po głębiny oceanów.
W lekturze przeszkadza nieco błąd wydawcy, który śródtytuły wydrukował cieniutką, jasnoszarą czcionką słabo widoczną na kredowym papierze. Trzeba się dobrze wpatrywać w tekst, by je przeczytać - reszta jest jednak bez zarzutu.
Imponujące jest bogactwo ziemskiego życia, choć prawa przyrody bywają okrutne, co szczególnie uwidacznia serial. Ale – by posłużyć się cytatem z przedmowy: „Tej pięknej, niezwykłej książki nie należy traktować li tylko jako pieśni pochwalnej na cześć cudów natury, jakimi u progu XXI wieku wciąż zachwyca nasza planeta. Odbierzmy ją też jako wezwanie do wszystkich, którym leży na sercu dobro Ziemi, abyśmy zdwoili wysiłki w ochronie tych fenomenów, które jeszcze można ocalić”. Bo niektóre można oglądać już tylko na zdjęciach w albumach...
Elżbieta Strucka
Alastair Fothergill, Planeta Ziemia na nowo odkryta, przeł. J. Szczepański, Wydawnictwo Rebis, Poznań 2006