Łabędzie i inne ptaki wodne coraz częściej decydują się spędzić zimę w miejskich stawach. Rezygnują z tradycyjnej podróży do ciepłych krajów, a winę za to ponoszą ludzie, którzy je dokarmiają od wiosny do jesieni – wskazują przyrodnicy.
Według Jolanty Prażuch z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach, obecnie w wielu miastach woj. śląskiego licznie zimują ptaki wodne. - Korzystają z tzw. miejskiej wyspy cieplnej, wybierają niezamarzające zbiorniki wodne jako miejsca swojego żerowania - mówi Prażuch.
Dokarmiane, póki jest pora spacerów
Dyrektor Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska dr Jerzy Parusel wskazał, że dla wielu ludzi dokarmianie ptaków jest formą spędzania wolnego czasu. "Sam mam taki odruch, ale wiedza mówi mi „nie” i wtedy jestem obojętny wobec takiego ptaka, który wyciąga szyję po pokarm" - opowiada. Jego zdaniem ptaki niedokarmiane byłyby zmuszone do migracji za morze.
Przyzwyczajenie zwierząt do stałego źródła pożywienia i późniejsze zostawienie ich bez pomocy miewa przykre konsekwencje. "Zimą mniej osób spaceruje i zaskoczone niską temperaturą łabędzie zostają bez pokarmu. Nie zawsze udaje się je wtedy uratować i uchronić od zamarznięcia w lodzie" - podkreśla Prażuch. Jak dodała, łabędzie powinno się dokarmiać tylko, gdy to jest konieczne, czyli podczas poważnych mrozów.
Menu łabędzi bazuje na chlebie
W naturze łabędzie żywią się roślinnością podwodną. Ludzie najczęściej dokarmiają je chlebem, jednak gdy pieczywo jest zeschnięte i spleśniałe, może to doprowadzić do chorób układu pokarmowego, a nawet śmierci zwierząt.
Od kiedy łabędzie zostały objęte ochroną, ich liczebność wzrasta i często można je spotkać w dużych miastach. Ich skupiska mogą liczyć nawet do kilkuset osobników.
ag, PAP