"Mona Lisa" ("Gioconda") to obraz, który nie przestaje zaskakiwać i frapować. Liter nie można dostrzec gołym okiem, ale są widoczne dla osoby, patrzącej przez szkło powiększające - mówi Silvano Vinceti, prezes Włoskiego Narodowego Komitetu Dziedzictwa Kulturowego, którego pracownicy dokonali odkrycia.
Gdzie Leonardo umieścił litery? W prawym oku Mony Lisy widnieje napis "LV", pochodzący prawdopodobnie od inicjałów twórcy słynnego portretu. Symbole, dostrzegalne w lewym oku nie zostały jeszcze dokładnie określone. Na drugim planie obrazu - na łuku mostu - historycy dostrzegli znaczki, które mogą być odczytane jako liczba 72 lub L2.
Wstępne ekspertyzy wykazały, że symbole pochodzą sprzed 500 lat i zostały namalowane przez autora portretu. Silvano Vinceti zwraca uwagę, że Leonardo da Vinci interesował się ezoteryką i mógł w znakach na płótnie zaszyfrować jakąś informację.
Renesansowy mistrz był bardzo przywiązany do portretu Mony Lisy i w ciągu ostatnich lat swego życia wszędzie go ze sobą woził. Silvano Vinceti należy do grupy badaczy, która stara się o pozwolenie na ekshumację szczątków Leonarda da Vinci, spoczywających w Zamku w Amboise w Dolinie Loary we Francji. Chcą oni przekonać się, czy można zrekonstruować czaszkę artysty i porównać z budową twarzy Mony Lisy. Będą także próbowali porównać DNA artysty z genami pozostałymi na obrazie (malarz często rozprowadzał malaturę rękami, a nawet mieszał ją ze śliną). Według niektórych hipotez, słynny portret może przedstawiać samego artystę (przeczytaj więcej).
Mona Lisa, która miałaby być autoportretem, wisi obecnie w paryskim Luwrze, gdzie co roku oglądają ją miliony turystów. Od wieków zastanawiano się, kto jest przedstawiony na płótnie. Spekulacje podgrzewa tylko tajemniczy uśmiech przedstawionej na obrazie kobiety. Próba nałożenia na siebie cech twarzy z autoportretów artysty i twarzy Giocondy wskazała, że rysy tych dwojga rzeczywiście się pokrywają.
Nie od dzisiaj jednak wiadomo, że malarze mają charakterystyczne dla siebie sposoby na przedstawianie ludzkich twarzy, autoportret nie musi być zaś lustrzanym odbiciem, ale raczej projekcją mniemania na swój temat.
– Obraz jest podobny do lustra, ale tylko dlatego, że każdy znajduje w nim potwierdzenie hipotezy, którą chce dowieść – mówi Alessandro Vezzosi, dyrektor muzeum malarza we włoskim Vinci. Dotąd sądzono, że kobieta z obrazu może być żoną florenckiego kupca lub nawet matką Leonarda.
Większość naukowców i historyków sztuki uważa, że Mona Lisa to bądź kochanka Juliusza Medyceusza, bądź Lisa Gherardini, żona Francisca Gioconda – i to od tej ostatniej wzięły się dwa najczęściej funkcjonujące tytuły obrazu, "La Gioconda" i "Mona Lisa".
(ew/iar)