Według anonimowego pracownika CNN cytowanego w mediach, nagranie zostało znalezione podczas szturmu amerykańskich komandosów w Abbottabadzie i zabrane przez nich do Stanów Zjednoczonych celem analizy.
Pracownik amerykańskiej stacji telewizyjnej uważa, a jego opinię cytują, bez zidentyfikowania go, agencje informacyjnej, że "to zadziwiające, że terrorysta udzielił nagle, po dwóch miesiącach, poparcia ruchom ludowym".
W wystąpieniu bin Laden miał poprzeć powstania w Tunezji i Egipcie, nie wspominając nawet słowem o rozruchach, jakie trwały (i trwają nadal) w Libii, Syrii i Jemenie.
Całkowite pominięcie powstania przeciwko libijskiemu dyktatorowi Muammarowi Kadafiemu, o którym bin Laden wyrażał się z pogardą, jest "zagadką" - uważa cytowane anonimowe źródło.
Wcześniej amerykański sekretarz obrony, komentując wydarzenia w Magrebie i na Bliskim Wschodzie, mówił że rozruchy to "dotkliwy cios" zadany al-Kaidzie. Stanowisko Osamy bin Ladena ujawnione w nagraniu kompletnie temu przeczy.
- Przysięgam na Allacha, że ani Stany Zjednoczone, ani ci, którzy tam mieszkają, nie będą mieli spokojnego snu, dopóki nie będzie go miała Palestyna i dopóki wszystkie wojska niewiernych nie opuszczą ziem Mahometa- groził bin Laden w swym ostatnim wystąpieniu.
sg