W KOPERNIKU LEJE SIĘ KREW
Wypadki w Centrum Nauki to jedynie drobne urazy, które zdarzyły się zaledwie połowie promila wszystkich zwiedzających. Jest tu jednak miejsce, w którym krew tryska na wysokość półtora metra w górę. Warto je zobaczyć.
Czerwona fala strzela wysoko w górę. Trudno się dziwić, skoro ciśnienie krwi w arteriach człowieka wynosi około 120 mm Hg w fazie skurczu serca. Oznacza to, że serce pompuje krew z siłą, która byłaby w stanie podnieść słupek rtęci w przybliżeniu o 120 mm. Ta wiedza przydaje się, gdy mierzymy ciśnienie krwi za pomocą aparatu rtęciowego (elektroniczne urządzenia wykorzystują te same umowne wartości), ale jak wysoko tryskałaby nasza krew z przeciętej tętnicy? Przecięta arteria biegnąca ku górze przy każdym skurczu serca wyrzucałaby w powietrze półtorametrowy słup krwi. Krew człowieka stanowi ok. 8 proc. masy ciała. Dorosły człowiek ma więc jej średnio pięć litrów. Układ krążenia człowieka poznał i opisał w 1616 roku Wiliam Harvey, nadworny lekarz króla Anglii. Tego wszystkiego można się dowiedzieć z kopernikańskiego eksponatu "Przystanek serce". Tu także można obejrzeć czerwone krwinki niosące tlen do siatkówki naszego oka, a parę kroków dalej mamy okazję przyjrzeć się skomplikowanej sieci naczyń krwionośnych oplatających nasze ciało (mało kto wie, że sumaryczna długość naczyń w dojrzałym organizmie ludzkim dochodzi do 100 tysięcy kilometrów!).
"Krwiste" eksponaty znajdziemy w Koperniku w galerii Człowiek i środowisko. I jest to jedyne miejsce w warszawskim Centrum Nauki, w którym obficie leje się krew. Mimo bowiem zachęcania zwiedzających do dużej interaktywności, w budynku nie ma rzeczy, które sprzyjałyby urazom czy skaleczeniom. Czuwa nad tym zespół do spraw bezpieczeństwa. O tym, że swoją pracę wykonuje dobrze, mogą świadczyć prowadzone na bieżąco statystyki urazów, z których wynika, że w przeliczeniu na blisko 700 tysięcy gości, którzy odwiedzili Centrum od momentu jego otwarcia, wypadki stanowią zaledwie około pół promila.
Najbardziej urazogennymi miejscami są przy tym wcale nie eksponaty, a rzeczy tak zwykłe jak podłogi, ściany, schody i szlaban. Bywa, że zwiedzający się potykają, spadają z kilku schodów czy uderzają o ścianę - nie doznając przy tym większego uszczerbku na zdrowiu niż gdyby przydarzyło im się to w szkole, w domu czy na ulicy. Sytuacje te dotyczą zwłaszcza dzieci, dla których zwiedzanie Centrum to często czas jak jedna długa przerwa między lekcjami, podczas której można się wybiegać i wyszaleć. Do ruchu i aktywności zachęca zresztą wiele eksponatów (choćby Arena w galerii Człowiek i środowisko czy galeria Świat w ruchu).
Tryskająca krew to w Centrum Nauki Kopernik na szczęście jedynie naukowa ciekawostka.
Katarzyna Nowicka
rzecznik prasowy
Kilka razy w tygodniu musi przyjeżdżać karetka na sygnale. A pracownicy muszą wezwać ją na życzenie każdego gościa, nawet gdy kogoś... zabolą nogi. To właśnie niedawno przydarzyło się pewnej zagranicznej turystce, która zażądała wezwania ambulansu - doniosło "Życie Warszawy".
Do wypadków dochodzi, bo zwiedzający nie czytają instrukcji znajdujących się przy eksponatach. Na domiar złego nie brakuje zwiedzających, których pracownicy nazywają "gość demolka". Wypadki w Centrum Nauki to jednak jedynie drobne urazy, które zdarzyły się zaledwie połowie promila wszystkich zwiedzających.
Krew na półtora metra w górę
Ale jest w CNK miejsce, gdzi krew leje się planowo. Tam krew tryska na wysokość półtora metra w górę. Warto je zobaczyć. Czerwona fala strzela wysoko w górę.
Trudno się dziwić, skoro ciśnienie krwi w arteriach człowieka wynosi około 120 mm Hg w fazie skurczu serca. Oznacza to, że serce pompuje krew z siłą, która byłaby w stanie podnieść słupek rtęci w przybliżeniu o 120 mm. Ta wiedza przydaje się, gdy mierzymy ciśnienie krwi za pomocą aparatu rtęciowego (elektroniczne urządzenia wykorzystują te same umowne wartości), ale jak wysoko tryskałaby nasza krew z przeciętej tętnicy?
Przecięta arteria biegnąca ku górze przy każdym skurczu serca wyrzucałaby w powietrze półtorametrowy słup krwi. Krew człowieka stanowi ok. 8 proc. masy ciała. Dorosły człowiek ma więc jej średnio pięć litrów. Układ krążenia człowieka poznał i opisał w 1616 roku Wiliam Harvey, nadworny lekarz króla Anglii.
Tego wszystkiego można się dowiedzieć z kopernikańskiego eksponatu "Przystanek serce". Tu także można obejrzeć czerwone krwinki niosące tlen do siatkówki naszego oka, a parę kroków dalej mamy okazję przyjrzeć się skomplikowanej sieci naczyń krwionośnych oplatających nasze ciało (mało kto wie, że sumaryczna długość naczyń w dojrzałym organizmie ludzkim dochodzi do 100 tysięcy kilometrów!).
Eksponaty są całkowicie bezpieczne
"Krwiste" eksponaty znajdziemy w Koperniku w galerii Człowiek i środowisko. I jest to jedyne miejsce w warszawskim Centrum Nauki, w którym obficie leje się krew. Mimo bowiem zachęcania zwiedzających do dużej interaktywności, w budynku nie ma rzeczy, które sprzyjałyby urazom czy skaleczeniom. Czuwa nad tym zespół do spraw bezpieczeństwa. O tym, że swoją pracę wykonuje dobrze, mogą świadczyć prowadzone na bieżąco statystyki urazów, z których wynika, że w przeliczeniu na blisko 700 tysięcy gości, którzy odwiedzili Centrum od momentu jego otwarcia, wypadki stanowią zaledwie około pół promila.
Najbardziej urazogennymi miejscami są przy tym wcale nie eksponaty, a rzeczy tak zwykłe jak podłogi, ściany, schody i szlaban. Bywa, że zwiedzający się potykają, spadają z kilku schodów czy uderzają o ścianę - nie doznając przy tym większego uszczerbku na zdrowiu niż gdyby przydarzyło im się to w szkole, w domu czy na ulicy. Sytuacje te dotyczą zwłaszcza dzieci, dla których zwiedzanie Centrum to często czas jak jedna długa przerwa między lekcjami, podczas której można się wybiegać i wyszaleć. Do ruchu i aktywności zachęca zresztą wiele eksponatów (choćby Arena w galerii Człowiek i środowisko czy galeria Świat w ruchu).
Tryskająca krew to w Centrum Nauki Kopernik na szczęście jedynie naukowa ciekawostka.
(ew/iar/CNK)