Inżynieria pokonuje kolejne bariery techniczne. Droga na Mount Everest, półkilometrowy drapacz chmur na Tajwanie, port lotniczy Kansai na sztucznej wyspie – oto przykłady najnowszych ekstremalnych konstrukcji.
Pół kilometra w górę...
...pnie się rekordowy wieżowiec w Tajpej na Tajwanie. Ten najbardziej zaawansowany technologicznie drapacz chmur na świecie został uznany przez Discovery Channel za jeden z siedmiu inżynieryjnych cudów świata.
Tajwański drapacz chmur o nazwie Tajpej 101 przypomina kształtem pęd bambusa. Do szczytu iglicy mierzy dokładnie 509 m. Ten rekordowy budynek posiada 101 pięter i 5 podziemnych kondygnacji. W jego pomieszczeniach pracuje 12 tys. ludzi. Służą im najnowsze technologie. Między piętrami kursują najszybsze na świecie windy. Opływowe kabiny z hermetycznym wnętrzem o stałym ciśnieniu mkną z prędkością nieco ponad 60 km/h. Wewnętrzna sieć telekomunikacyjna imponuje przepustowością na poziomie gigabita na sekundę.
Twórcy budynku mieli przed sobą nie lada wyzwanie. Przez Tajwan biegnie kilka uskoków tektonicznych, przy czym najbliższy zaledwie 200 m od budynku. W tej okolicy częste są również tajfuny. Drapacz chmur pierwsze trzęsienie ziemi o sile ponad siedmiu stopni w skali Richtera przeszedł zwycięsko jeszcze w czasie trwania budowy w 2002 r. Jego konstruktorzy są przekonani, że przetrwałby także atak, taki jak ten, który położył kres WTC.
Tajpej 101 waży 700 tys. ton. Stoi na żelbetowej płycie, której grubość sięga 5 m, opartej na 380 betonowych słupach. Te filary zakotwiczone są w litej skale, leżącej 40-60 m pod poziomem gliniastego gruntu. W fundamencie jest osadzone 28 kolumn, spiętych co kilka kondygnacji kratownicami. Na nich opiera się bryła budynku. Dodatkowo dwa słupy o przekroju 3 x 2,5 m ze wzmocnionej stali o grubości 8 cm, wypełnione betonem do wysokości 62. piętra stabilizują konstrukcję z każdej strony. Z 92. piętra wypuszczono stalowe liny, na których wisi pozłacana stalowa kula o średnicy 5,6 m i masie 660 t, element tłumiący kołysanie budynku spowodowane wiatrem i drganiami podłoża.
Konstruktorzy portu lotniczego Kansas, podobnie jak twórcy wieżowca Tajpej 101, musieli wziąć pod uwagę występujące w okolicy tajfuny i trzęsienia ziemi. Stanęło jednak przed nimi znacznie trudniejsze wyzwanie. Na lądzie na lotnisko nie było już miejsca.
Sztuczna wyspa...
...połączona z lądem trzykilometrowym mostem miała być w tej sytuacji idealną lokalizacją. Jej usypanie zaplanowano na wyjątkowo „trudnym”, niestabilnym podłożu. Pod dnem zatoki morskiej w pobliżu Osaki zalegały bowiem pokłady miękkiej gliny.
Budowę rozpoczęto od ułożenia pod powierzchnią wody, na głębokości 30 m wału z kamieni i blisko 50 tys. betonowych bloków. Materiał na wyspę o powierzchni 511 ha pozyskano z trzech całkowicie zniwelowanych wzgórz w najbliższej okolicy. Aby ustabilizować podłoże, odprowadzono wodę z pokładów gliny za pomocą drenów piaskowych. Była ona stopniowo wypychana pod ciężarem sypanych warstw ziemi. Na wyspie powstał pas startowy o długości 3,5 km oraz budynek terminalu na 900 słupach o regulowanej wysokości. Ustalają ją komputery stale monitorujące konstrukcję.
Port lotnicz Kansai z lotu ptaka. Źr. NASA.
Port lotniczy Kansai przetrwał bez szwanku silne trzęsienie ziemi, które nawiedziło Osakę niedługo po jego otwarciu w 1994 r. Wytrzymał również przejście tajfunu. Problemy zaczęło jednak stwarzać osiadanie dna. Przekroczyło znacznie obliczone wartości. W ciągu 5 lat sztuczna wyspa zapadła się o ponad 2 m więcej niż zakładano przy tworzeniu projektu. Konieczne, ale zarazem ryzykowne było dosypanie dodatkowego materiału. Na szczęście 5 lat temu proces osiadania wyraźnie przystopował.
Japońscy inżynierowie na ten rok zaplanowali koniec prac w ramach drugiego etapu projektu Kansai. W 1999 r. rozpoczęto budowę drugiej, większej sztucznej wyspy o powierzchni 542 ha z pasem startowym o długości 4 km. Dno zatoki w miejscu budowy drugiej wyspy jest zlokalizowane głębiej, a miąższość pokładów gliny większa. Poprzeczka została zatem ustawiona jeszcze wyżej.
Lotnisko Kansai projektu Renzo Piano od 1994 r. uchodzi za jedną z dziesięciu największych konstrukcji inżynieryjnych ubiegłego tysiąclecia i jak dotąd najkosztowniejsze tego typu przedsięwzięcie w historii.
Droga na Mount Everest...
...ma zaimponować światu z okazji Olimpiady w Pekinie w 2008 r. Prace mają się zakończyć jeszcze w tym roku. Budowa odcinka o długości 108 km rozpoczęła się w czerwcu. Drogę budują Chińczycy, gospodarze najbliższej olimpiady. Ma ona ułatwić wniesienie olimpijskiej pochodni na najwyższą górę ziemi. Himalajski trakt ma też służyć górskim wyprawom Droga poprowadzi do bazy himalaistów na wysokości 5200 m.
Architektura i inżynieria uparcie pokonują kolejne przeszkody geologiczne i klimatyczne. Wkrótce padną kolejne rekordy. Wiadomo już, że za kilka lat zaczną się piąć w niebo kilometrowe wieżowce w Japonii i Kuwejcie.
Agnieszka Labisko