„Mieszkam na wsi i jeżdżę sporo po południowej Polsce. Wszędzie jest tak samo – zimą smród z kominów, latem smród ze śmieci palonych w ogniskach przy domach, sklepach, hurtowniach itp. Często nie można wyjść z domu do ogródka czy otworzyć okna. Protesty kierowane do gminy i na policję nie dają efektu. Podejmowane tam jednorazowe akcje w rodzaju ogłoszeń czy komunikatów nie są skuteczne i nie rozwiązują problemu”. - To fragment listu, który nadszedł do redakcji, a sprawą zainteresowała się Beata Zamlewska-Pałyga:
- Mieszkam na wsi to widzę czym palą, wdycham to powietrze, a dymy unoszą się nisko.
A pani czym pali?
- Ja palę flotem, ale żadnych odpadów nie palę w centralnym.
Flot jest taki dobry?
- Nie jest dobry, ale najtańsze co mogę kupić. Dzieci może przesiąkną tymi hasłami, ale 20- czy 30-latki nie segregują śmieci, bo ja się tym param, żeby było posegregowane.
- „Kochasz dzieci – nie pal śmieci”.
Czy państwo dostają sygnały, które świadczą o tym, że do ludzi dotarła ta informacja, że spalanie odpadów jest niebezpieczne, jest niezgodne z prawem i można coś z tym zrobić?
Wojciech Owczarz – prezes Fundacji Ekologicznej Arka: - My dostajemy dożo takich zgłoszeń i musieliśmy nawet przyjąć pewien plan działania. My nie jesteśmy w stanie ludzi wyręczać, my namawiamy do tego, żeby pisemnie taką prośbę o interwencję zgłaszali. My zajmujemy się sprawą wtedy, kiedy to wszystko nie skutkuje. Mamy np. taka sytuację, że pani nam przysyła zdjęcie. Najgorsze przypadki to te, kiedy ludzie prowadza jakąś działalność gospodarczą, taką cichą. To jest taka polska zaradność, że po co wywozić to wszystko na wysypisko, lepiej to spalić w piecu. My wtedy pomagamy takim osobom, które nam przysyłają listy, że zostało to zgłoszone do burmistrza, a burmistrz nic nie zrobił. My wtedy piszemy do odpowiednich służb, powołujemy się na dany list i wytykamy możliwości prawne, które są. U nas problem palenia śmieci to jest jeden problem, ale niestety jakość polskiego węgla jest taka, że ludziom się wydaje, że ktoś pali śmieci, a pali węgiel. Podczas kontroli okazuje się, że podczas rozpalania węglem jest tak czarny dym, że pół wsi jest zadymione.
- My są biedni emeryci.
- Wszyscy mówią o ekologii, ale ceny jakie. Niech pani założy ekologiczny piec, ile pani wyniesie.
Ale dopłacają do zakupu tych ekologicznych pieców.
- Dopłacają w ten sposób, że musi pani załatwić kominiarza – 100zł, instalatora – 100zł i to co niby mniej wyjdzie, to jest nabijanie komuś kasy.
Czy ludzie rozumieją na czym polega problem?
Wojciech Owczarz: - Myślę, że największym problemem jest to, że te osoby, które się do nas zgłaszają, są zatruwane. Chcą coś z tym zrobić i tu zaczyna się problem jak wpłynąć na władze lokalne, żeby one się tym problemem zajęły. Gdyby większość ludzi protestowało i nie zgadzało się z tym, to władze by się tym zajęły.
Furany, dioksyny i inne trujące składniki dymu zatruwają nasze organizmy i środowisko, a z zatrutej gleby jeszcze wiele dziesięcioleci trucizny te wchłaniać będziemy z pożywieniem. Efekt: już teraz w Polsce notuje się coraz więcej przypadków astmy, alergii, nowotworów.