O rezultatach badań, które eksperci prowadzili w krakowskich mieszkaniach w ciągu ostatnich 12 lat, mówił prof. Wiesław Jędrychowski z Katedry Epidemiologii i Medycyny Zapobiegawczej Collegium Medicum UJ podczas konferencji naukowej pt. "Czyste powietrze w Krakowie", którą zorganizowano w Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II.
Wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA) powstają w warunkach niezupełnego spalania węgla kamiennego, oleju napędowego, drewna oraz gazu. WWA są mutagenne, bardzo groźne dla zdrowia.
Według badań w sezonie letnim poziom węglowodorów aromatycznych – zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz budynków – jest na bardzo niskim poziomie i nie zagraża zdrowiu. Za to w okresie grzewczym przekracza 20-krotnie normy.
Z obliczeń wynika, że w ciągu roku krakowianie są narażeni na wdychanie średnio 2,5 nanogramów benzoapyrenu na metr sześcienny. - W porównaniu do innych krajów wypadamy bardzo źle – zwrócił uwagę prof. Jędrychowski. Naukowiec podkreślił, że omawiane skażenie powietrza nie powstaje wewnątrz budynku, ale dostaje się do mieszkań z zewnątrz.
Prof. Jędrychowski zaznaczył, że krakowski monitoring miejski nie bada stężenia WWA, a tylko klasycznych substancji, np. tlenków siarki, azotu i ozonu, których stężenie w mieszkaniach jest niższe. Badań nad stężeniem WWA nie prowadzi się m.in. z powodu braku finansów.
Jak wynika np. z rankingu Europejskiej Agencji Środowiska z października 2013 roku, Kraków należy do najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie. Źródła krakowskiego smogu są wielorakie - to m.in. używanie w Małopolsce domowych pieców opalanych węglem i drewnem, spaliny samochodowe oraz przemysł. Zanieczyszczeniu sprzyja także położenie miasta - w niecce Wisły.
(ew/PAP-Nauka w Polsce)