Janusz Wróblewski, krytyk filmowy tygodnika "Polityka", zwraca uwagę na wstrząsający chiński film "Rów", którego oglądanie, jak mówi, sprawia wręcz fizyczny ból. Z programu Nowych Horyzontów wybrał także prawdopodobnie ostatni film w karierze węgierskiego reżysera Béli Tarra. Czarno-biały "Koń turyński" zdobył Grand Prix Berlinale. Tarr chciał uchwycić rytm życia w czasie rzeczywistym i uważnie przyjrzeć się konkretnej chwili. Janusz Wróblewski opisał dla nas najciekawsze filmy w kilku zdaniach:
Koń turyński, reż. Béla Tarr
Pozbawiony niemal dialogów, czarno-biały dramat, przesycony melancholią. Panorama powolnego, zbiorowego samobójstwa trójki bohaterów: zniedołężniałego właściciela wiejskiej posiadłości, jego brzydkiej córki i konia. Sześć dni agonii to odwrócenie aktu stworzenia. Egzystencjalno-religijne dzieło dedykowane Fryderykowi Nietzschemu.
Rozstanie, reż. Ashgar Farhadi
Wielopokoleniowy portret zamożnej rodziny z Teheranu, która zamierza wyemigrować, a zamiast tego się rozwodzi. Dość złożona z moralnego punktu widzenia historia sporu między kobiecą i męską wrażliwością, rodzicami i dziećmi, poczuciem sprawiedliwości i koranicznym prawem. Sumienie przeciwko odwadze mówienia prawdy w sytuacji kryzysowej.
Rów, reż. Bing Wang
Wstrząsający obraz eksterminacji chińskiej inteligencji w obozie pracy Jiabiangou na pustynii Gobi. Film opisuje koszmar zsyłki ofiar rewolucji stu kwiatów podczas której, pomiędzy 1957 a 1962 rokiem, zginęło od 15 do 30 milionów osób. Nieludzkie warunki, dezynteria, wyjadanie resztek wymiocin, kanibalizm, konanie w potwornych mękach, szukanie szczątków bliskich - oglądanie filmu sprawia niemal fizyczny ból.
Jakub Duszyński, dyrektor artystyczny Gutek Film przedstawia krótką listę filmów, które na Festiwalu trzeba zobaczyć. Są to obrazy, które wywołały w nim największe emocje, które najdłużej zapamiętał.
Rozstanie, reż. Ashgar Farhadi
To największa rewelacja festiwalu. Ten film kompletnie mnie zaskoczył - widziałem go na festiwalu w Berlinie. Miałem pewne konkretne oczekiwania, jeśli chodzi o irańskie kino. Wydawało mi się, że będzie bardzo powolne, że pojawią się kobiety w burkach, że akcja będzie się rozgrywała na wsi. A tu się okazało, że Farhadi zrobił bardzo nowoczesny film, pełen napięcia. Ten obraz jest całkowicie uniwersalny i mógłby się dziać wszędzie. Dawno nie oglądałem takiego filmu. Filmu, który mógłbym określić jednym słowem: Arcydzieło!
Daas, reż. Adrian Panek
Polski debiut Adriana Panka. Film, który pokazany był już na Festiwalu w Gdyni. Jest to rzadka w Polsce próba kina kostiumowego. Do tego obrazu podchodziłem z dużą rezerwą i nieufnością, ale film wydał mi się jednak niezwykły. Bardzo go polecam.
Attenberg, reż. Athina Rachel Tsangari
Kino greckie. A mało kto zna tę kinematografię, bo rzadko filmy stamtąd pojawiają się na polskich ekranach. "Attenberg" to obraz, którym zachwycił się również Quentin Tarantino; nagrodził on Laurem Weneckim aktorkę, która pojawia się w głównej roli.
"Attenberg" to taka opowieść przewrotna – pokazuje historię rozwoju seksualności, historię inicjacji pewnej młodej dziewczyny, żyjącej w małym greckim miasteczku. "Attenberg" jest filmem, który szuka nowego języka, który patrzy na ludzi, jakby to były jakieś organizmy stanowiące część jednej wielkiej natury. Bardzo ciekawy, drapieżny obraz.
Człowiek z Hawru, reż. Aki Kaurismäki
Mała gratka, która łączy czarny kryminał ze znanym poczuciem humoru. Dzieło mistrza Aki Kaurismäkiego było pokazywane na festiwalu w Cannes. Jest to film, który wzrusza i śmieszy. Z drugiej strony pokazuje, że można zrobić jeszcze dzisiaj film o dobrych skromnych ludziach. Co więcej, można to zrobić posługując się językiem troszeczkę starego kina, filmów z lat 50. i 60. Myślę, że o tym filmie należy mówić o takiej małej perełce twórcy "Człowieka bez przeszłości".
Habemus papam, reż. Nanni Moretti
To długo oczekiwany film. Było już o nim głośno przy okazji włoskiej premiery. Obraz stał się przebojem tamtejszych kin. Niektórzy oczekują wielkiego skandalu, bo to rzecz w tonie komediowym, o papieżu, który nie chce być papieżem. Główna rola Michela Piccoli - rewelacyjna. Towarzyszy mu Jerzy Stuhr w roli Polaka, który musi uratować Watykan przed wielkim skandalem. Bardzo ciekawy film, świetnie zrealizowany.
Michał Chaciński, dyrektor artystyczny Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, krytyk filmowy czytelnikom serwisu kultura.polskieradio.pl poleca 5 filmów, które należy zobaczyć na festiwalu Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Na jego liście znalazły się:
Arirang, reż. Kim Ki-Duk
Dawno nie widziałem filmu, który jednocześnie tak irytuje, wciąga, odpycha, zniechęca, intryguje, zadziwia, konsternuje, zamierzenie i niezamierzenie rozśmiesza. To wykwit megalomanii reżysera, który nakręcił, zmontował i wyreżyserował film o samym sobie, a dokładniej o tym, że nie potrafi już kręcić filmów. Teoretycznie takiej pretensjonalnej buły nie powinno się dać oglądać. A ja siedziałem na sali zahipnotyzowany. Prawdziwy artysta nawet niemoc potrafi przekuć w ważną wypowiedź.
Ryszard, reż. Mateusz Głowacki
Jedyny polski obraz w tym zestawie. I do tego krótkometrażowy. Nie recenzuję publicznie polskich filmów, zatem powiem tylko jedno: obejrzyjcie "Ryszarda". Ja go widziałem jakieś osiem razy.
Zło Shinjuku, reż. Koji Wakamatsu
Nowe Horyzonty przybliżają mało znanego w Polsce twórcę, którego bardzo lubię – Koji Wakamatsu. Wprawdzie nie obejrzymy we Wrocławiu klasycznego filmu Wakamatsu "Dawaj, dawaj drugi raz, dziewico!", ale i tak będzie gratka: "Zło Shinjuku" z 1970 roku jest trudnym do upolowania na dużym ekranie tytułem. Zbrodnie, przemoc, seks, swingujące Shinjuku i japoński space rock to zestaw raczej nietypowy dla tego festiwalu.
Różowe flamingi, reż. John Waters
W "Nocnym szaleństwie" film, bez którego kinowa edukacja żadnego widza nie jest kompletna. Dziś, w dobie "2 girls 1 cup", czy "goatse" film Watersa nie szokuje już tak bardzo, ale nadal pozostaje seansem obowiązkowym, bo niewiele filmów potrafi w głowie widza tak umiejętnie przemieszać obrzydzenie, czarny humor, nutę romantyzmu i wrażenie obcowania z obcą cywilizacją. No i cudownyDivine. Jeśli ten pseudonim nic ci nie mówi, odkryjesz prawdziwą gwiazdę kina.
Meek's Cutoff, reż. Kelly Reichardt
Jeden z ważniejszych amerykańskich filmów roku. Rewizjonistyczny western, podszyty politycznym przesłaniem o nadużyciu władzy i dezinformacji bezbronnych. Cała historia sprawia wrażenie jednej wielkiej metafory, ale rozgrywana jest na nadzwyczaj realistycznym poziomie i wbrew filmowym konwencjom.
usc/mz/pj