Niekorporacyjnie, czyli wspólne obiadki w miejscu pracy

Freelancerzy, młodzi designerzy i graficy pracują zazwyczaj w sposób zupełnie nietypowy, w jednej z warszawskich firm na przykład codziennie… gotują sobie obiady.

– Nasze studio powstało z potrzeby zrobienia czegoś własnego, a jednocześnie designerskiego, z pasji i konieczności zmieniania świata na lepszy – tłumaczy Magdalena Ponagajbo, dyrektor kreatywna i współzałożycielka firmy Mamastudio.

Pracuje tam jedynie 10 osób, ale najważniejsze decyzje podejmuje troje członków "zarządu". – To, że jest nas niewielu sprawia, że atmosfera jest fajna, ciepła, a nasza firma ma "ludzką twarz" – twierdzą goście audycji "Pod Lupą". – Po prostu jest nas za mało, byśmy mogli się nawzajem podkopywać, musimy sobie ufać i współpracować.

Klimat jest więc domowy, a współpraca koleżeńska. Na przykład każdego dnia ktoś inny gotuje obiad. – Poniedziałki są specyficzne. Ponieważ to jest "trudny dzień", więc zamiast się meczyć w domu, wybieramy jakiś godny lokal i jemy tam. – tłumaczy dyrektor Piotr Ręczajski – Ale pozostałe dni są obstawione, wszyscy mamy dyżury.

– Powód, by jeść wspólne posiłki jest bardzo prozaiczny – tłumaczą goście Justyny Dżbik. – Codziennie spędzamy w pracy ileś godzin, więc coś trzeba zjeść. A ponieważ nie mamy najlepszego zdania o bazie gastronomicznej stołecznego centrum, więc doszliśmy do wniosku, że nikt lepiej nam nie ugotuje niż my sami.

Ale gotujących obowiązują twarde zasady. Podstawową jest: zero mąki. – Na tym polega nasza żelazna dyscyplina – śmieją się pracownicy.

Więcej o niekorporacyjnej, przyjaznej pracy w audycji "Pod Lupą" Justyny Dżbik (w ramce po prawej stronie tekstu).

(kd)