Kultura

Zapiski z niedobrego wieku

Ostatnia aktualizacja: 05.12.2007 12:58
Pierwszy tom „Dzienników” Iwaszkiewicza nie przynosi wyjaśnienia postaw pisarza.

Jarosława Iwaszkiewicza uznaje się za jednego z pisarzy „osobnych”, nie dających się wpisać w dychotomię, żołnierz-dezerter, jakby wbrew jego biografii literackiego urzędnika PRL. Wynika to z wyniosłości autora „Sławy i chwały”, która pozwalała mu w jego własnych oczach uchodzić za człowieka, który nie musi się z niczego tłumaczyć. Wyniosłości wyrastającej nie tyle z talentu, co poczucia pustki, największej choroby dwudziestowiecznego rozumu.

Pierwszy tom „Dzienników” Jarosława Iwaszkiewicza, wydany przez wydawnictwo Czytelnik, nie przynosi tego, czego wielu mogło od książki oczekiwać – prób wyjaśnienia postaw Iwaszkiewicza, zwłaszcza tych powojennych.

Obszar czasowy, który obejmuje książka, to przekrój kilku epok. Koniec XIX wieku (rozumianego jako epoka historyczna, nie kalendarzowa), okres międzywojnia, w którym kształtowały się zręby nowego wspaniałego świata, czas apokalipsy II wojny światowej oraz okres stalinizmu i początki „odwilży”. Spośród historycznych zawirowań dwa odbijają się na nim szczególnie: II wojna światowa z Holocaustem i zagładą powstańczej Warszawy na czele oraz... czas chwilowego poluźnienia totalitarnych więzów po śmierci Stalina. Nazwisko tego ostatniego właściwie nie pojawia się w zapiskach Iwaszkiewicza. Działalność pisarza na rzecz tzw. pokoju – który w tamtym czasie nie oznaczał nic więcej niż zachowania imperialnego status quo w Europie Środkowo-Wschodniej – traktowana jest przez niego zupełnie naturalnie i jakby od niechcenia, jak praca urzędnika, nieco znudzonego a przy tym jednak przekonanego o oczywistym znaczeniu swej pracy i swego miejsca w świecie. Nie ma mowy o służbie totalitarnemu, ludobójczemu reżimowi. Słowa o „drodze do socjalizmu” padają mimochodem, ale bez ironii.

Uczucia, jakie nachodzą Iwaszkiewicza po politycznych woltach ludzi kultury w połowie lat 50., najczęściej przypominają gniew. „Poemat dla dorosłych” Adama Ważyka, w którym dawny propagandysta reżimu przekreśla swą dotychczasową drogę, to dla Iwaszkiewicza utwór „ohydny”. „Jestem  oburzony na człowieka, który brał udział w budowie socjalizmu i realizmu socjalistycznego w literaturze – a potem pisze takie okrutne rzeczy. (...) Wtedy kiedy go odsunięto od żłoba”. Mocno i szczerze, w czym znać jakiś odruch poczucia godności i honoru, przywołujący w radykalnie innym kontekście młodzieńcze rozważania ze „szlacheckiego gniazda” polskich Kresów, gdy wspominał swych przodków, skazanych i zsyłanych za trwałość w uporze walki o wolność: „A teraz my, synowie tych męczenników, nazywamy te ofiary bzdurstwem, głupotą, tematyzmem; śmiejemy się, jak kto mówi „podli Moskale, itp. Głupio na świecie. Oni mieli jakieś ideały, wiedzieli za co walczą, a my tylko pieniądze, pieniądze i pieniądze”.

Rzeczywiście, trudno widzieć w Iwaszkiewiczu zwykłego koniunkturalistę. Zawsze był wierny sobie i na swój sposób. I ta wzniosła „wsobność” to wyróżniająca, poniekąd naturalnie, cecha tych zapisków. Wyjątkiem są strony z okresu okupacji, którą Iwaszkiewicz przeżywał bardzo mocno, także jako wspólnotę losu z milionami cierpiących Polaków i Żydów. Za pomaganie im zasłużenie otrzymał po śmierci medal „Sprawiedliwych wśród narodów świata”. Wojna pozwalała mu dostrzec tragizm i wielkość jej ofiar.  Ale z dzienników przebija również poczucie pustki, które przeżycia wojenne z pewnością wzmocniły, ale nie wytworzyły. Już młodzieńcze fascynacje kulturalne i homoerotyczne były schyłkowe. Wydelikacony siedemnastolatek zanurzony w lekturze „Immoralisty” Andre Gide’a, wikłający się w kłopotliwe romanse z przyjaciółmi, głęboko odczuwający swoją samotność i niewiele obiecujący sobie po życiu - taki portret przyszłego pisarza wyłania się z najwcześniejszych zapisków dziennika. 

I ta schyłkowość towarzyszyła mu zawsze. Do plusów iwaszkiewiczowych zapisków zaliczyć należy przebłyski samoświadomości w tej sprawie, jak choćby wtedy, gdy na dwa tygodnie przed agresją Hitlera na Polskę nawiązuje do dzienników Gide’a: „(...) straszno mi trochę, że ja się wziąłem do takiej pisaniny, nikomu niepotrzebnej. I jeszcze co innego jest we Francji, kiedy Gide, stojący na szczycie drabiny wstępujących aniołów, może się bawić w sądzenie kultury europejskiej, które jest nieco bezpłodne. Ale ja? Zagrzebany zupełnie wśród kamieni i rumowisk, które lada chwila mogą się stać rumowiskiem w dosłownym znaczeniu, cóż znaczy moja minimalna zresztą kultura w pierwotnym, barbarzyńskim społeczeństwie, które właściwie winno pielęgnować w sobie to barbarzyństwo, aby się ostać, aby hodować jednocześnie siłę. Kultura, a zwłaszcza jej sądzenie, jest jakby ostatnim momentem przed więdnięciem.”

Zapewne to wkraczające w postmodernizm poczucie „zwiędnięcia” zdecydowało o przyjęciu nowej wiary komunizmu. Ale bez mocnego oparcia na moralnym instynkcie stała się ona jedynie instrumentem walki o osobistą pozycję wewnątrz systemu, o przetrwanie pośród mafijnych w swej istocie stosunków wewnątrz i okołopartyjnych. A resztki wiary w zbawienną moc sztuki służyć mogły jedynie za mętne samousprawiedliwienie. Iwaszkiewicz po prostu nie chciał tego widzieć. Pozostał ślepy i wiedział, że jest ślepy, niezależnie od tego, że potrafił zachować się przyzwoicie wobec kolegów po piórze (godne uwagi są literackie podziękowania jakie złożył mu za to Janusz Krasiński w powieści „Przed agonią”). I właśnie dlatego trudno brać całkiem serio słowa Adama Michnika, skądinąd deklarującego negatywny stosunek do życiowych postaw Iwaszkiewicza: „Więc kiedy dzisiaj przyglądamy się temu, jacy jesteśmy, czasem z nadzieją, ale zwykle z obrzydzeniem, to dlatego że jesteśmy dziećmi tamtego spaskudnienia, tamtego znikczemnienia, które sfotografował Jarosław Iwaszkiewicz”. Bo ten bagaż można po prostu odrzucić. I nie czynić z Iwaszkiewicza patrona współczesności.

Radosław Różycki
 

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

To się czyta: Jarosław Iwaszkiewicz "Dzienniki"

Ostatnia aktualizacja: 01.10.2007 17:44
Czyta Krzysztof Wakuliński
rozwiń zwiń
Czytaj także

Czwartki poetyckie: Głos poety. Jarosław Iwaszkiewicz

Ostatnia aktualizacja: 25.02.2010 12:44
25 lutego 2010, godz. 22:00
rozwiń zwiń
Czytaj także

Powieść w Teatrze Wyobraźni: Jarosław Iwaszkiewicz Kościół w Skaryszewie

Ostatnia aktualizacja: 16.05.2009 12:41
W cyklu Powieść w Teatrze Wyobraźni adaptacja książki jaroslawa Iwaszkiewicza "Kościół w Skaryszewie".
rozwiń zwiń