„Wszystko zawdzięczam Polsce, jeżeli chodzi o karierę i o życie” – powtarzała wielokrotnie jedna z najznakomitszych pieśniarek przedwojennej Warszawy, gwiazda scen paryskich - Wiera Gran. Mimo szczerego uczucia, jakim darzyła ojczyznę, umarła na obcej ziemi, w samotności. I tak jak przed laty, tak i dziś, jej talent dla wielu pozostaje tajemnicą.
Wiera Gran (źr. okładka płyty "Legendarna Wiera Gran")
Wiera Gran dość wcześnie zaczęła urzekać publiczność niepowtarzalną barwą głosu, siłą ekspresji, tajemniczą osobowością i urodą. Pierwszą płytę nagrała w wieku 16 lat, pod pseudonimem Sylwia Grin. Z czasem, głównie ze względu na niski wzrost, zmieniła go na Gran (co w tłumaczeniu znaczy "ziarenko"). Występowała głównie w kawiarniach i nocnych lokalach, takich jak np. „Paradise” czy "Cafe Vogue”. Jak wspominała po latach w studiu Polskiego Radia, występy tak młodej artystki w nocnym lokalu, były dla jego dyrekcji dużym ryzykiem (na scenie mogli pojawiać się artyści, którzy ukończyli 18 rok życia), dlatego bardzo często poddawana była charakteryzacji. Upięte włosy, makijaż, długa, czarna suknia miała dodać jej lat.
Jako młoda artystka odniosła ogromny sukces. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej ukazało się kilkadziesiąt nagrań Wiery, które cieszyły się dużym uznaniem słuchaczy. Tadeusz Lewandowski, który gościł w poniedziałkowych (23.11) "Rozdrożach kultury" wyjaśnia, że nie może to dziwić, bo sposób w jaki Wiera Gran traktowała frazę, był niezwykły. - Zaryzykuję stwierdzeniem, że tak niepowtarzalne głosy znałem tylko dwa- Wiery właśnie i Hanki Skarżanki" - dodaje Lewandowski.
Przypomnij sobie utwór "Maria Dolores" o którym opowiada Tadeusz Lewandowski.
Marzec roku 1941 okazał się punktem zwrotnym w jej biografii. Wiera trafiła do getta warszawskiego. A tam do kawiarni "Cafe Sztuka". Jej akompaniatorem był m.in. Władysław Szpilman, który specjalnie dla niej skomponował utwór „Jej pierwszy bal” ze słowami Władysława Szlengla na motywach walca „To dawny mój znajomy z opery” Ludomira Różyckiego Casanova. - Ta piosenka jest bardzo zróżnicowana stylistycznie, każda zwrotka reprezentuje inny styl muzyczny- mówi Remigiusz Grzela i dodaje, że występ Wiery przenosił słuchaczy w czasie i przestrzeni.
Wiera Gran (źr. Wikipedia)
Pobyt w getcie odcisnął piętno na jej całym późniejszym życiu i prawdopodobnie był źródłem manii prześladowczych, których doświadczała w ostatnich chwilach życia. Zupełnie niesłusznie oskarżona została o współpracę z okupantem. Przez długi czas starała się oczyścić z tych zarzutów. Wstawił się za nią nawet Władysław Szpilman, który zeznał, że podczas ich współpracy, nie zauważył jakichkolwiek sytuacji, które mogłyby poprzeć tę tezę. Po latach udało jej się oczyścić z zarzutów. Jak wyjaśnia Tadeusz Lewandowski, środowiska żydowskie nigdy nie uznały jej niewinności.
W listopadzie 1950 roku zdecydowała się na emigrację do Izraela. Właśnie wtedy odebrano jej obywatelstwo polskie. Spór badaczy o to, czy posiadała w tym czasie obywatelstwo jakiegoś innego kraju, trwa po dzień dzisiejszy. Zdaniem Kamili Kubiak, wbrew różnym legendom, prawdopodobnie uzyskała obywatelstwo izraelskie.
Po powrocie występowała we Francji, Hiszpanii, USA, Kanadzie i Wenezueli. Nagrywała płyty w języku polskim, francuskim i hiszpańskim. Ostatecznie w latach 50-tych zatrzymała się w stolicy światowej piosenki- Paryżu, gdzie miała żelazny repertuar złożony z piosenek w różnych językach. Tamtejsze sceny przyjęły ją życzliwie, wizerunek Gran nie znikał z afiszów. Jej występy miała okazję podziwiać nawet Edith Piaf. Mimo sukcesu, w Paryżu nie miała nikogo, kto mógłby ją wesprzeć. Z czasem zaczęła pogłębiać się jej choroba. W ostatnim etapie życia, każdy kto próbował się do niej zbliżyć, stawał się wrogiem. Zerwała kontakty także z najbliższymi. Czuła się podglądana i podsłuchiwana. Wszędzie widziała kamery i mikrofony.
Remigiusz Grzela, który odwiedził Wierę Gran w Paryżu u schyłku jej życia wspomina, że rozmowy, które wtedy przeprowadzili, nie należały do najłatwiejszych.
Pogrzeb Wiery Gran odbył się 26 listopada na cmentarzu żydowskim w podparyskim Pantin. Umarła zapomniana, na pogrzebie było zaledwie 13 osób, w tym 4 zakonnice, 2 rabinów, oraz mistrz ceremonii.
O swojej fascynacji Wierą Gran opowiadają:
(Na podstawie "Rozdroży kultury")