W listach do żony Witkacy aż „kipi” od uczuć. Tęskni za „Nineczką” i szaleje, marzy o wspólnych wyprawach w góry, złości się na nią, kiedy odwołuje przyjazd i wciąż prosi, by pisała wyraźniej.
Słowa: „Najdroższa Nineczko”, a właściwie skrót „N.N.”, pojawiają się we wstępie niemal wszystkich listów Witkacego do żony. Te listy pisywał do niej prawie codzienne. Niektóre są dość lapidarne w treści, skrótowe i pełne językowych gier, inne przeciwnie – szczegółowe, nieraz opatrzone różnymi cytatami. Jedne zwracają uwagę ze względu na bardzo osobiste i intymne wyznania, inne z kolei dotykają spraw przyziemnych, stanowią rodzaj sprawozdania finansowego czy też przypominają kartkę z kalendarza spotkań. Bez względu jednak na treść wszystkie „uderzają” szczerością. Witkacy – publicznie człowiek o wielu nieodgadnionych twarzach – w listach do żony, niczego i nikogo nie kreując, wydaje się bezbronnie szczery.
W jednym z listów Witkacy wyznaje żonie: „Przy mojej niezdolności pisania listów (pękam w kawały z niecierpliwości i niemożności wyrażenia tego, co chcę) porozumienie jest niemożliwe”. A jednak korespondencja Stanisława I. Witkiewicza z żoną, Jadwigą z domu Unrug, trwała szesnaście lat i obejmuje bogaty zbiór. Łącznie jest to 1258 listów, kartek, widokówek i telegramów, pisanych od 21 marca 1923 r. do 15 sierpnia 1939 r. Tom drugi listów (z czterech zaplanowanych) pt. Listy do żony (1928-1931) właśnie ukazał się nakładem wydawnictwa PIW. Jego przygotowaniem zajmowała się Anna Micińska, przypisy – stanowiące połowę książki i ważne źródło wiedzy – przygotował Janusz Degler.
Publikowanie prywatnych dzienników czy korespondencji znanych osób zawsze wzbudza zaciekawienie. Listy do żony Witkacego są o tyle nietypowe, że tego rodzaju dzieło stanowi literacki ewenement. Listy te pisane były wyłącznie na użytek prywatny. Większość z nich „obraca” się wokół wyjątkowo delikatnego tematu – małżeństwa Witkiewiczów, związku nietypowego i z pewnością niełatwego. Zbiór jest dokumentem bliskiej relacji Witkacego z Jadwigą, zapisem intymnych uczuć, przemyśleń i wątpliwości. Kruszą wiele mitów, ale i stawiają kolejne znaki zapytania. Malarz, pisarz i filozof jawi się w tych listach kimś innym, od tego, który pozostał w pamięci mu współczesnych „wariatem z Krupówek”. Że był postacią nietuzinkową, a jego biografia i twórczość wciąż pozostają tematem wielu studiów, przekonywać pewnie nie trzeba. Ale że za maską oryginalnego twórcy, ekscentryka i kobieciarza krył się człowiek niekoniecznie pewny siebie, spełniony i szczęśliwy – o tym można dowiedzieć się z lektury Listów do żony.
Stanisław Witkiewicz i Jadwiga Unrug stanowili związek niekonwencjonalny. Pobrali się w 1923 roku. On – znany artysta, już wtedy kontrowersyjny, ona – panna z dobrego domu. Właściwie byli razem, a jednak żyli osobno. Już dwa lata po ślubie doszło do nieoficjalnej separacji. Witkiewiczowa zamieszkała w Warszawie, zaś jej sławny mąż został w Zakopanem. Czasem spędzali ze sobą kilka dni czy tygodni, jednak ich codzienne życie upływało w innych miejscach, z dala od siebie. Spotykali się rzadko, ale może właśnie dzięki temu ich korespondencja była tak ożywiona.
Małżeństwo Witkacego i Jadwigi nie przypominało prostych tradycyjnych układów: mistrz i jego muza lub artysta i jego sekretarka. To, co ich łączyło wykracza poza status czysto małżeński. „Nineczka” była dla „Stasia” ostoją, i spowiednikiem, lojalną przyjaciółką i jednocześnie pierwszą czytelniczką jego prac. W życiu Witkacego, które – wbrew plotkom – wypełniała przede wszystkim praca: twórcza i zarobkowa, a dopiero później spotkania towarzyskie, Jadwiga wnosiła „zdrowy” fundament bezpieczeństwa. Bez względu na pojawiające się problemy, to jej mógł zawsze się wyżalić, poskarżyć na okrutności losu czy zwyczajnie ponarzekać. W listach do żony Witkacy chętnie i dokładnie opowiada o pracy, przeczytanych lekturach i spotkaniach ze znajomymi (również z kobietami!). Snuje plany literackie. Relacjonuje prawie wszystko: czyj portret właśnie maluje, jak ciężko idzie praca nad powieścią (Nienasycenie), kiedy i z kim odbędzie wycieczkę w góry. Nieustannie próbuje walczyć z nałogami palenia papierosów i picia herbaty. Eksperymentuje z peyotlem i meskaliną. Co i rusz chce rozpocząć „Nowe Życia na Wielką Skalę”. Pisze też o codziennych zmartwieniach. Porusza sprawy wstydliwe, dotyczące dolegliwości zdrowotnych, żali się na ciągły brak „floty” (pieniędzy) i pojawiające się stany przygnębienia. Wciąż zapewnia o swej miłości („Tak szalenie Cię kocham”), wciąż zachęca do przyjazdu i wciąż „całuje bardzo” na pożegnanie, podpisując się „Twój”. Z tych listów można by stworzyć portret autora. Przedstawiałby twarz zmęczonego, poszukującego bliskości neurotyka, którego częściej dopadał smutek niż radość.
W listach do żony Witkacy aż „kipi” od uczuć. Tęskni za „Nineczką” i szaleje, marzy o wspólnych wyprawach w góry, złości się na nią, kiedy odwołuje przyjazd i wciąż prosi, by pisała wyraźniej. Swoje przelane na papier uczucia potrafi ubrać w oryginalne językowe ozdobniki. Nie brakuje też humoru – czasem dość rubasznego. Jednak najbardziej ujmuje w tych listach głęboka więź przyjaźni między małżonkami. Ujawnia się w nich potrzeba ciągłego kontaktu z Jadwigą, informowania jej niemal o wszystkim. Witkacy myśli o żonie często. Każdy brak listu od niej niepokoi go i martwi. Jedynie przed nią nie ma tajemnic i to właśnie jej powierza swe najbardziej skrywane myśli. Czy ją kochał? Z pewnością tak. Kochał również wolność i własną niezależność, które nie pozwalały mu być - jak mawiał - „na smyczy”. Jadwiga o tym wiedziała.
Czy „Nineczka” była jego wielką miłością? Lektura Listów do żony podpowiada, że owszem. Czy jedyną? Przy odpowiedzi na to pytanie pojawiają się już wątpliwości. Witkacy zdradzał żonę i co więcej, nie krył przed nią swego bujnego „temperamentu”, o czym przekonuje lektura Listów.... Zresztą, to właśnie różnicę temperamentów między nimi winił za romanse, w które się wikłał, nierzadko z klientkami i żonami swych znajomych. Pisze na przykład tak: „... czyż nie chodzi jedynie o te przeklęte płciowe historie (...) mężczyzna musi mieć wiele kobiet...”
I Witkacy wiele ich miał. Jedną z kobiet, niewątpliwie ważną w życiu Witkacego, była siedemnaście lat młodsza od niego Czesława Oknińska-Korzeniowska. „Czesia” okazała się największą próbą dla małżeństwa Witkiewiczów. Ich romans – mimo kilku burz – przetrwał do 1939 roku. Jednak i jej artysta nie potrafił być wierny. Kiedy odeszła od Witkacego, w jego sprawie „interweniowała” oficjalna żona. Jak się później okazało, z pozytywnym skutkiem. Czesława wróciła do kochanka i towarzyszyła mu w ostatnich dniach życia. Po jego śmierci ogłosiła się „Witkacową”. A żona?
Jadwiga nie od razu pogodziła się z „temperamentem” męża. Gniewała się i rozważała rozwód. Kiedy przychodziły takie momenty, Witkacy błagał usilnie: „Nawróć się na mnie”. Z listów wiemy, że Jadwiga przeżywała wątpliwości co do sensu ich małżeństwa. Wiemy też, że zaakceptowanie roli zdradzanej żony nie przyszło jej łatwo. Ostatecznie jednak została z mężem. Dlaczego? Być może dlatego, że kochanki pojawiały się w życiu Witkacego, ona zaś była tam na zawsze: „najdroższa”, „ukochana”, „jedyna w swoim rodzaju” itd. O tym właśnie przekonuje lektura Listów. Polecam.
Aneta Ostaszewska
Stanisław Ignacy Witkiewicz, Listy do żony (1928-1931), PIW, Warszawa 2007.