Komiks skorzystał na upadku PRL-u

Od 1989 roku rynek komiksów bardzo się zmienił. Komiks stał się przedmiotem pożądania hobbystów i kolekcjonerów.

W czasach komunistycznych komiks traktowany był, jako przejaw „zgniłej” amerykańskiej kultury – przypomina Tomasz Kołodziejczak z wydawnictwa Egmont Polska. Jak tłumaczy w „Poranku” Czwórki, na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat ilustrowane opowieści zyskały na popularności i dziś na polskim rynku można dostać najbardziej znane i cenione tytuły.

Przed 1989 rokiem w Polsce wydawanych było tylko kilka komiksów. – Wychowaliśmy się na przygodach Tytusa, Kajko i Kokosza czy Kapitana Żbika, ale ogólnie PRL komiksów nie lubił – przekonuje Tomasz Kołodziejczak. Jak tłumaczy, ówcześni wydawcy nie mieli nawet szansy drukowania opowieści na przyzwoitej jakości papierze. – Skoro czasem brakowało papieru toaletowego, to na próżno było oczekiwać dobrego papieru do druku – zauważa gość „Poranka”.

Wraz z przemianami ustrojowymi na rynku wydawniczym zaroiło się od komiksów. – Po 89 roku otworzyliśmy się na świat. Możliwy stał się zakup komiksów amerykańskich czy francuskich – wspomina Tomasz Kołodziejczak.

Obecnie do polskich księgarń trafiają najlepsze tytuły, wyselekcjonowane z potężnego światowego rynku. Jak tłumaczy gość Romka Wójcika, we Francji wydawanych jest rocznie ok. czterech tysięcy pozycji, podobnie w Stanach Zjednoczonych. – Polscy wydawcy zmuszeni są wybierać z tej ogromnej masy prac, gdyż nasz rynek jest wciąż zdecydowanie mniejszy niż w innych krajach – wyjaśnia Tomasz Kołodziejczak.

Mimo wzrostu popularności komiksu w Polsce, nadal daleko nam do Francji czy USA. – Nie licząc takich tytułów, jak „Kaczor Donald” czy „Thorgal”, ta dziedzina sztuki nigdy nie stała się u nas medium masowym – zauważa gość „Poranka”. Zdaniem Tomasza Kołodziejczaka, nabywcy komiksów to przede wszystkim hobbyści i kolekcjonerzy.

Więcej w rozmowie Romka Wójcika z Tomaszem Kołodziejczakiem. Wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w ramce po prawej stronie.

ap